do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Goldberg Lee Detektyw Monk jedzie na Hawaje
- Rebecca Hagan Lee Księżniczka
- Harold's Haven Lee Brazil
- Williams Lee Jedna na milion
- Edward Lee House and Pig
- Edward Lee Operator B
- 1036. McMahon Barbara Weekend nad oceanem
- Quinn Julia Sekretny pamiętnik Mirandy
- Ritchie Jean Doswiadczenia z pogranicza smierci
- Anderson, L. S. Entbehrlich
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- moje-waterloo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chcesz kogoÅ› innego.
- JesteÅ› okrutny.
- Okrutnik nie zatrzymałby się w tych drzwiach - odparował. - Powiedz mi, co chcę usłyszeć, Sharni.
Albo wsiądę do samochodu i nigdy nie wrócę.
Przez ułamek sekundy wahała się, czy pozwolić mu odejść. Ale diabeł na to nie pozwolił. Szeptał jej
do ucha, obiecując zmysłowe rozkosze, które mógł jej dać tylko Adrian. Za cenę kilku zwykłych słów.
- Nie chcę nikogo innego - wykrztusiła. - Tylko ciebie.
- I zrobisz, o co prosiłem?
- Tak - odpowiedziała, drżąc na samą myśl o tym.
ROZDZIAA SZESNASTY
Następne pięć godzin wydało się Adrianowi nie do wytrzymania. Zmusił się, by zjeść coś na kolację. I
za dużo wypił, szukając uspokojenia.
Ale nic nie zdołało złagodzić cierpienia, które odczuł w tamtej sypialni, gdy uświadomił sobie, że
Sharni nigdy go nie pokocha. Bo nadal kocha męża.
Był to taki cios dla jego dumy, że - jak powiedziała - stał się okrutny.
Ale i ona była okrutna.
Godząc się na jego oburzające żądanie, udowodniła, dobitniej niż za pomocą słów, że nie pragnie
miłości ani oddania. Nie wątpił, że zjawi się o wyznaczonej porze w tych prowokujących pantoflach...
Sharni nie mogła uwierzyć, że to robi. Jedzie do motelu na spotkanie z Adrianem, mając na sobie tylko
płaszcz i pantofle na wysokich obcasach.
Co będzie, jeśli dojdzie do wypadku? Co pomyślą sobie sanitariusze?
Dlaczego nie odczuwała przygnębienia? Dlaczego czuła tylko niecierpliwość i podniecenie?
Po prawej stronie zobaczyła tablicę z nazwą motelu. Jest już prawie na miejscu.
110
MIRANDA LEE
- Możesz jeszcze pojechać dalej - powiedziała do siebie na głos. - I wrócić do domu.
Nie mogła. Z walącym sercem skręciła na podjazd do motelu.
Przejeżdżając obok recepcji, poczuła kolejny przypływ paniki na myśl, że ktoś mógłby zatrzymać jej
samochód i spytać, co tu robi. Nie doszło do tego, ale zanim zaparkowała przy żółtym samochodzie
Adriana, niemal zrobiło się jej słabo z napięcia.
Wysiadając, z ulgą stwierdziła, że nikt akurat nie przyjeżdżał ani nie odjeżdżał. Zatrzasnęła drzwi, po-
tem zamknęła samochód.
Niepewnym krokiem podeszła do drzwi pokoju numer osiemnaście, który na szczęście znajdował się
na parterze dwupiętrowego budynku.
Wzięła głęboki oddech, zacisnęła kluczyki w jednej dłoni, drugą zastukała do drzwi.
%7ładnej odpowiedżi.
Zapukała znowu.
Nadal żadnej odpowiedzi,.
Poczuła zawrót głowy, gdy przyszło jej na myśl, że Adrian może nie zechce się odezwać.
Nagle drzwi otworzyły się. Stał na progu, ociekając wodą, z białym ręcznikiem owiniętym wokół
bioder.
- Przepraszam-mruknął i odruchowo uniósł dłoń, próbując odgarnąć z czoła włosy, teraz zbyt krótkie.
- Byłem pod prysznicem i nie słyszałem twojego pukania.
- Powiedziałeś... że mam przyjść o dziesiątej.
- Straciłem rachubę czasu.
WEEKEND W SYDNEY
111
Jak to możliwe? Ona odliczała każdą sekundę, nie mogąc doczekać się chwili, gdy znowu będą razem.
- Ja też przepraszam - wykrztusiła. - Słuchaj, nie mogę tego zrobić. Nie teraz...
- O czym, do diabła, mówisz?
- Prosiłeś, żebym przyszła ubrana w ten sposób, to miał być rodzaj odwetu, prawda? Chciałeś mnie
poniżyć. Wcale ci na mnie nie zależy.
Po jego twarzy przemknęło zbyt wiele emocji, by mogła je zrozumieć.
Potrząsnął głową, uniósł ramiona i opuścił je w geście irytacji.
- Sharni, jestem zwykłym człowiekiem, nie świętym. Tak. Przyznaję, w moim żądaniu był element
zemsty. Ale tylko dlatego, że pomyślałem, że tobie na mnie nie zależy.
- Och...
Czy zależało jej na nim?
Nie była pewna. Wiedziała tylko, że gdy zobaczyła go, okrytego jedynie ręcznikiem, serce zaczęło jej
walić.
- Na litość boską, nie stój tutaj. - Wciągnął ją do wnętrza, zatrzaskując za nią drzwi. - Mówiłem ci już,
że nie ma nic Mego w tym, że ktoś dobrze bawi się w łóżku. I nie ma obowiązku zakochiwania się w
każdym kochanku.
- Wcale tak nie myślę!
- Czyżby?
- Nie!
- Więc jak o mnie myślisz? Tylko bądz szczera.
- Nie jestem pewna, co myślę ani co czuję. Od samego początku zbijasz mnie z tropu.
112
MIRANDA LEE
- Bo wyglądam jak Ray. Nie, nie próbuj zaprzeczać. Masz to wypisane na twarzy. Przynajmniej wiem
już, na czym stoję, i nie będę wyobrażać sobie, że dzisiejsza noc może znaczyć więcej, niż znaczy. A
teraz zdejmij ten cholerny płaszcz i daj na siebie popatrzeć.
Gapiła się na niego, zaskoczona, że wypowiedziany z takim gniewem rozkaz może wywołać w niej
podniecenie.
- Nie zmuszaj mnie, żebym sam go z ciebie zdjął - ciągnął. Oczy mu rozbłysły.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]