do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Cartland Barbara NajpićÂkniejsze miśÂośÂci 143 WyśÂcig do miśÂośÂci
- Christie Agatha DwanaśÂcie prac Herkulesa
- I, Q Peter Dav
- BolesśÂaw Prus Faraon tom 3
- Iding Laura Noworoczne marzenia
- Alan Dean Foster Metrognome and other Stories
- Ahern Cecelia P.S. KOCHAM CIćÂ
- Coombs Nina We wśÂadzy uczućÂ
- Token Ring Switching
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 4 Maskarada szaleśÂców
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Całkiem prawdopodobne, że Horaspes zabezpieczy grobowiec od spodu magicznymi
zaklęciami - rzekł Izajab, spoglądając znacząco na kompanów. - I kto wie, mogą się one okazać
równie skuteczne jak kamienne ściany. A także długotrwałe. Nie wiemy jeszcze wszystkiego o ich
zabezpieczeniach.
- Kimkolwiek są drążyciele tuneli, lękają się osuwisk tak jak budowniczowie wyżej - zauważył
Otsgar. - Najwyrazniej chcą utrzymać swą obecność w tajemnicy.
Zdarzały się jednak miejsca, w których prowadzono między domeną tuneli a wyższymi
partiami mauzoleum jakieś transakcje. Aupieżcy napotykali kamienne pochylnie, usypane w
komorach grobowych w miejscach, gdzie ściany wydawały się szczególnie cienkie. Natrafiono tam
na prostokątne, pionowo stojące płyty, będące w rzeczywistości przemyślnie wpuszczonymi w
ścianę drzwiami, umocowanymi na ukrytych zawiasach. Po tej stronie blokował je ciężki kamień.
Po odtoczeniu go i sforsowaniu drzwi, oczom łupieżców ukazały się sekretne korytarze wielkiego
grobowca. Było to ich wymarzone, gotowe do użytku wejście. Tej nocy nie odważyli się zapuścić
dalej, lecz opuścili krypty w tak silnym podnieceniu, że trudno im było zachować milczenie. W
drodze powrotnej do gospody ryzykownie zrezygnowali z dotarcia do celu pojedynczo, różnymi
drogami, miast tego udawali grupę podchmielonych birbantów. W gospodzie, gdy przez okno jęły
wpadać do środka pierwsze promienie słońca, wznieśli wspólny toast przednim zimnym piwem i
gromkim aplauzem powitali wykonany przez Zafriti zuchwały taniec zwycięstwa. Potem, ponieważ
żadnemu z nich nie chciało się spać, udali się do pokoju Otsgara, by ustalić ostateczny plan. - Nie
wiem, co jeszcze możemy robić, jeśli nie liczyć czekania, aż ten tłusty tyran wyciągnie kopyta! -
zawołał Asrafel. - W dniu jego pogrzebu ukryjemy się w kryptach. Pózniej, gdy tylko skarb zostanie
złożony w mauzoleum, a zewnętrzna brama zamknięta, wślizniemy się do środka i zabierzemy tyle,
ile zdołamy unieść. Nic prostszego!
- Nie, to byłoby zwykłe marnotrawstwo - krzyknęła Zafriti. - Powinniśmy odwiedzać
mauzoleum wielokrotnie, przez wiele kolejnych dni, a nawet tygodni, jeśli to będzie konieczne.
Moglibyśmy ukryć skarby w którejś ze starych krypt, a potem stopniowo je stamtąd wywozić.
- Ale w ten sposób z pewnością nie uda nam się uniknąć spotkania z tymi, którzy krążą w
tunelach - zaprotestował Conan, kręcąc głową. - Założę się, że oni mają swój własny plan na
ograbienie mauzoleum. Zapewne działają z polecenia Horaspesa. Musimy ich uprzedzić. Uważam,
że powinniśmy odbyć tylko jedną wyprawę do grobowca Ebnezuba, splądrować go najlepiej jak się
da i nie liczyć, że jeszcze kiedykolwiek tam wrócimy. - Odwrócił się do Otsgara. - Znajdziesz kilku
zaufanych złodziei, którzy podjęliby tak wielkie ryzyko?
- Może - odparł Otsgar, zbywając pytanie wzruszeniem ramion. - Ale uspokójcie się teraz
wszyscy. Przede wszystkim musimy poznać rozkład grobowca, nie wolno nam tracić cennego czasu
na błąkanie się po komnatach i szukanie skarbca. - Aypnął spode łba na Conana.
- Nie zamierzam polegać na twój ej pamięci w tej kwestii i przechwałkach, jakobyś potrafił
otworzyć królewską komnatę. Musimy odbyć jeszcze jeden wypad, wejść do grobowca i
spenetrować go jak należy, byśmy mądrze opracowali ostateczny plan działania. - Opróżnił kufel i z
trzaskiem odstawił na stół. - Uważam, że dzisiejsza noc nadaje się do tego równie dobrze jak każda
inna.
XIII
Chwałą przemija
- Pogmatwane te nie kończące się korytarze! Dlaczego musieli wykuć ich aż tyle? - mruczał
Conan pod nosem, choć w zasięgu wzroku nie było ani jednego robotnika. Obaj z Otsgarem
zgodzili się udawać niemych w obawie, że przez swój akcent mogliby zostać zdemaskowani jako
cudzoziemcy. - Niektóre mają uroczysty charakter - odparł szeptem Otsgar. - Inne doprowadzają
chłodne powietrze i służą przyśpieszaniu mumifikacji. Szedł w środku grupy trzymając wielką
posrebrzaną skrzynię za tylne uchwyty, z przodu zaś podtrzymywał ciężki ładunek postawny
Cymmerianin. Obaj mężczyzni nosili sztywne, ceremonialne, nawoskowane peruki, pod którymi
kryli swe proste włosy. Oberżysta poświęcił również jasne wąsy i włosy na piersiach, a piegowatą
skórę przyciemnił barwnikiem. Gdyby tego przebrania było mało, mieli na sobie tylko kilty i
sandały noszone przez niewolników. Arkę, którą dzwigali stanowił ozdobny kufer z magazynu
Otsgara. W środku pod warstwą przedniego jedwabiu znajdowały się miecze, siekiery i łomy;
łupieżcy postanowili, że rozsądniej będzie nie zostawiać sprzętu i broni wewnątrz grobowca, na
widoku.
- Cicho tam, dochodzimy do kolejnego zakrętu - Izajab szedł na przedzie, za nim Zafriti i jeden
z nowych najemników, dzierżący w dłoni pochodnię. Potem szli Asrafel i drugi najemnik z
pochodnią. Zafriti udawała kapłankę, której towarzyszą akolici. Musieli wyglądać przekonująco, bo
żaden z napotkanych po drodze strażników i robotników nie próbował ich zatrzymać.
- Niech mnie Erlik pochłonie, nareszcie wiem, gdzie jesteśmy - mruknął Conan, gdy pokonali
załom korytarza. - Weszliśmy za wysoko, przed nami znajduje się centralna galeria. Możecie sobie
popatrzeć, jak to wszystko wygląda.
Rzeczywiście, wkrótce wyszli z wąskiego korytarza na pozbawiony barierki podest, biegnący
wzdłuż wszystkich ścian wielkiego podziemnego pomieszczenia. Od wylotu większego tunelu na
wprost nich, pośrodku galeryjki na najmniejszy poziom prowadziło strome, kamienne zejście. Na
samym dole można było dostrzec kilka pomniejszych wejść do tuneli. Migotliwy blask dymiących
pochodni nadawał pomieszczeniu iście piekielny wygląd.
Gdy wyszli na mezanin, Conan spojrzał w górę, gdzie ledwie parę dni temu można było
dojrzeć rozgwieżdżone niebo. Teraz widać było jedynie olbrzymie, mroczne kamienne sklepienie,
świadczące o tym, że grobowiec znajdował się już na ukończeniu. Całą budowlę wzniesiono tak, by
stworzyć wrażenie porażającego ogromu. Biegacz niezle by się zziajał, przebiegając przez
rozciągający się daleko w dole najniższy poziom. Conana i towarzyszy dzieliła od posadzki
odległość dwunastu rosłych mężczyzn, od sklepienia dystans dwukrotnie większy. Podczas
ostatniego etapu budowy całe pomieszczenie pełniło rolę wielkiego warsztatu, wszędzie
rozstawione były stoły i sterty budulca. Nawet o tak póznej porze setki robotników wyznaczonych
do prac przez kapłanów Ellaela harowało bez ustanku. Stwierdziwszy, że na podeście prócz niego
nie było nikogo, Conan odezwał się znowu.
- Ta galeria to serce grobowca. Centralny tunel poniżej wiedzie wprost do komnaty
królewskiej, a ten największy, u szczytu rampy, do głównych wrót.
- Spójrzcie! Złocone trumny! - Zafriti podeszła do skraju podestu, gdy jej wzrok przykuły
lśniące sarkofagi spoczywające na marach, poniżej.
- Tak - mruknął Izajab - ale są zbyt duże, by można je było stąd wynieść. Trzeba oskrobać je ze
złota i to co uzyskamy w ten sposób, przetopić.
Skinął na rząd robotników, którzy pochylali się nad kamiennymi płytami, na których
spoczywały nakryte tkaniną kształty. To stoły do balsamowania, gdzie wnętrzności zmarłych
wyjmowano i wkładano do inkrustowanych klejnotami szkatuł. W ich miejsce zgodnie z ostatnimi
radami Horaspesa sypano piasek i wonności.
Udający kapłana Shemita ruszył dalej, powolnym, dystyngowanym krokiem.
- Na tych tam stołach skórę lakieruje się kilkakrotnie, po czym owija w bandaże, a między jego
warstwy, niby rodzynki w torcie, wtykane są klejnoty i skarabeusze. A nawiasem mówiąc, dokąd
teraz idziemy?
Z tyłu dobiegł go ochrypły głos Otsgara. - O ile wiem, te pochylnie to najkrótsza droga na dół.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]