do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Jaroszyński Piotr Od morza Czerwonego do gett Europy
- J.R.R. Tolkien WśÂ‚adca PierśÂ›cieni 2 Dwie Wieśźe 1
- Elaine Viets [Dead End Job 06] Murder With Reservations (v5 0) (pdf)
- Burn, K.C. First Time, Forever
- Gabrielle Evans [Lawful Disorder 01] Lipstick and Handguns [Siren Classic] (pdf)
- Coombs Nina We wśÂ‚adzy uczuć‡
- Quick Amanda Cykl Vanza 02 Zjawa
- Maciej Popko Huryci
- 1. Trzy siostry Mallery Susan Randka w ciemno
- Susan Elizabeth Phillips Hot Shot
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Miałem
zameldować się w Doeberitz koło Berlina piętnastego listopada 1915
roku. Na początku wzbudziłem wielkie zainteresowanie olbrzymim
samolotem. Ogólne rozbawienie uświadomiło mi, że tylko mniejsza
maszyna może być dla mnie użyteczna w starciu. Wielka latająca barka
jest zbyt niezgrabna, by na niej walczyć. Potrzebna jest do tego
zwinność. Różnica pomiędzy bombowcem a samolotem-gigantem jest
taka,
że ten drugi jest jeszcze większy i nie służy już celom bombowym, a
wcale nie nadaje siÄ™ do walki. Przez egzaminy w Doeberitz
przebrnÄ…Å‚em razem z kolegÄ…. Podporucznik von Lyncker i ja
zgadzaliśmy się ze sobą niemalże we wszystkim, pociągały nas te same
pomysły na dalszą przyszłość. Naszym celem było latanie na Fokkerze
i skierowanie do eskadry bojowej na froncie zachodnim. Rok pózniej z
powodzeniem działaliśmy przez krótki czas razem. Fatalny pocisk
trafił mojego drogiego przyjaciela w chwili, gdy sprowadzał na
ziemię swój trzeci wrogi samolot.
Spędziliśmy wiele wesołych godzin w Doeberitz. Jedną z wielu
rozrywek było lądowanie na obcych kwaterach. Korzystałem z każdej
sposobności, by znalezć pretekst do zrobienia niespodzianki. Moim
ulubionym lądowiskiem był majątek Buchow, gdzie już dobrze mnie
znano. Zapraszano mnie tam na polowania na dziki. Jedyną trudnością
było pogodzenie rozrywek z obowiązkami i któregoś popołudnia
zażyczyłem sobie byśmy polecieli we dwóch na łowy. Na lądowisko
wybrałem miejsce w sąsiedztwie Buchow, skąd szybko mogłem
dołączyć
do przyjaciół. Zabrałem ze sobą drugiego pilota, który pełnił rolę
obserwatora i odesłałem go pózniej z powrotem. Następnego poranka,
już po polowaniu, znów pilotowałem sam.
Gdybym nie miał możliwości lecieć, byłbym zmuszony do przejścia
pieszo dystansu około dziesięciu kilometrów. Tak więc zawsze
szukałem kogoś, kto dostarczyłby mnie na miejsce, i to niezależnie
od pogody. A niełatwo było znalezć człowieka, który chętnie
zgodziłby się podrzucić mnie nie zważając na aurę.
Pewnego razu, gdy nocą próbowałem zapolować na dziki, zaczęła się
straszliwa śnieżyca. Powyżej pięćdziesięciu metrów nie było widać
kompletnie nic. Mój pilot dotarł punktualnie o ósmej. Miałem cichą
nadzieję, że zrezygnuje z powodu pogody. Jednak niespodziewanie
usłyszałem narastający szum - nie widziałem niczego - i pięć minut
pózniej mój ukochany ptak zatrzymał się przede mną na ziemi.
Po raz pierwszy jako pilot
W dzień Bożego Narodzenia, w 1915 roku, przystąpiłem do trzeciego
egzaminu. Z tego powodu poleciałem do Schwerin, gdzie zwiedziłem
fabrykę Fokkerów i mogłem je wreszcie ujrzeć. Jako obserwatora
wziąłem ze sobą mechanika i ze Schwerin udałem się z nim do Berlina,
z Berlina do Wrocławia, stamtąd do Zwidnicy, następnie do Lubina, po
czym wróciliśmy do Berlina. Podczas tego lotu często lądowałem na
działkach i w różnych innych miejscach, by odwiedzić krewnych i
przyjaciół. Jako wyszkolony obserwator nie miałem żadnych problemów
ze znalezieniem drogi.
W marcu dołączyłem do Drugiej Eskadry Bojowej w pobliżu Verdun i
trenowałem walki powietrzne już jako pilot. Szkoliłem się w
pilotowaniu i toczeniu pojedynków powietrznych. Latałem wtedy na
dwumiejscowcu.
*
W oficjalnym komunikacie z dwudziestego szóstego kwietnia 1916
jestem wymieniony po raz pierwszy, choć nie wspomina się mojego
nazwiska. Jedynie ukazane są dokonania. Musiałem na swojej maszynie
zainstalować karabin maszynowy, który umocowałem tak samo, jak było
to robione na samolotach Nieuporta i z powodu samej konstrukcji
czułem się bardzo dumny. Ludzie śmiali się z mojego pomysłu
zamontowania broni na górze płatowca, ponieważ wiele elementów
wyglądało bardzo prymitywnie. Oczywiście, zacząłem prawie przeklinać
to rozwiązanie, ale już wkrótce przekonałem się o jego przydatności.
Spotkałem nieprzyjacielskiego Nieuporta, który - jak ja - chyba był
debiutantem i zachowywał się cholernie głupio. Kiedy leciałem w jego
kierunku zaczął uciekać. Widocznie miał kłopoty ze swoim
uzbrojeniem. Nie miałem pomysłu na sposób walki z nim, ale
pomyślałem sobie: "Co by się stało, gdybym teraz zaczął strzelać?".
Leciałem zbliżając się na tyle, na ile było to możliwe i otworzyłem
ogień krótkimi seriami dokładnie celując z karabinu. Nieuport uciekł
ku górze i zaczął wykonywać gwałtowne zwroty. Początkowo obydwaj,
obserwator i ja, byliśmy pewni, że to jeden ze zwodów, które
Francuzi powszechnie stosowali. Ale ten trwał. Nieustannie obracając
się dookoła maszyna opadała coraz niżej. W końcu obserwator stuknął
mnie w głowę i powiedział: "Gratuluję. On spada". Rzeczywiście,
spadł na las za fortem Douaumont i zniknął pomiędzy drzewami.
"Strąciłem go", było dla mnie jasne, ale stało się to po drugiej
stronie linii frontu. Przyleciałem na lotnisko i zwyczajnie
raportowałem: "Odbyłem walkę powietrzną i zestrzeliłem Nieuporta".
Następnego dnia przeczytałem o swojej akcji w oficjalnym
komunikacie. Oczywiście byłem dumny z odniesionego sukcesu, choć
akurat ten Nieuport nie figurował wśród pięćdziesięciu dwóch
samolotów, jakie strąciłem na ziemię.
*
Komunikat wojenny z 26.04.1916
"Dwie wrogie maszyny latające zostały zestrzelone nad Fleury, na
południe i zachód od Douaumont."
3.05.1916
Kocham moje nowe zajęcie jako pilot. Nie sądzę by cokolwiek innego
podczas tej wojny mogło być tak bardzo dla mnie atrakcyjne. Latam
jednopłatowym Fokkerem, samolotem na którym swoje wielkie sukcesy
odnoszą Boelcke i Immelmann. Bardzo mnie zasmuciła śmierć Holcka.
Trzy dni przed swoją śmiercią odwiedził mnie i niezle się razem
bawiliśmy. Opowiedział mi o swoim uwięzieniu w Czarnogórze. Jakoś
nikt nie może wyobrazić sobie, że nie ma już tego wspaniałego
faceta. Byłem świadkiem jego ostatniej walki w powietrzu. Na samym
początku zestrzelił Francuza, który był w samym środku wrogiej
eskadry. Wtedy coś musiało zablokować się w jego karabinie
maszynowym i chciał wrócić nad nasze linie. Obsiadł go rój
[ Pobierz całość w formacie PDF ]