do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Braun Lilian Jackson Kot, który... 09 Kot, który zszedł pod podłogę
- Christy Poff [Internet Bonds 09] Terms of Surrender [WCP] (pdf)
- John D MacDonald Travis McGee 09 Pale Gray for Guilt
- Chatfield Susan Wyspy Szczęścia 09 Narzeczona Lwa
- Bujold, Lois McMaster Vorkosigan 09 Brothers in Arms
- Conrad Linda Dynastia Danforthów 09 Prawo miłości
- May Karol Wyścig z czasem(1)
- May Karol W lochach Babilonu
- Borchardt Karol Szaman morski
- Forester Cecil Scott Powieści Hornblowerowskie 06 (cykl) Szczęśliwy Powrót
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- moje-waterloo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w siebie wszystkie spojrzenia i niecierpliwiło ją to. Po chwili zwróciła się do stojącego obok Sieciecha, z którym
poznajomiła się już, gdy na granicy odbierał ją od posłów węgierskiego króla:
Rzeknijcie panu, że zadość już tego stania, jakoby pod pręgierzem.
Nie znała ni słowa po polsku, Włodzisław nie znał niemieckiego, od chwili jej przybycia mówili z sobą
przez tłumacza, za którego służył scholastyk Otto. Gdyby nie to, że przywiodła własny dwór, nie miałaby niemal
ust do kogo otworzyć. Z Sieciechem mogła się dogadać po niemiecku, ale nie znała go na tyle, by z nim mówić
otwarcie. Zdołała dotychczas pomiarkować, że jest nie tylko pierwszym dostojnikiem księcia. Wszystko tu było
dla niej obce, jeśli nie wrogie. Już po raz drugi brat, nie pytając o jej zgodę, porządził jej losem dla swoich
celów. Gdyby nie wielkoduszność węgierskiego króla, który wdowę po stryjecznym bracie, ale zarazem
podstępnym wrogu wyposażył jak własną córę, musiałaby się tu wstydzić swego ubóstwa. A celów swych
Henryk i tak nie osiągnął, dłużej była żoną więznia, a potem wygnańca, niż królową. Zmierć Salomona odczuła
jak ulgę, po to, by znowu pójść na obczyznę jako żona podstarzałego cherlaka, o którym również nie wiadomo,
jak długo się na tronie utrzyma. %7łyje i znajduje się w kraju dojrzały już spadkobierca koronowanego króla,
ulubieniec węgierskiego krewniaka, świeżo spowinowacony z kijowskim księciem. Poparcia ich dla swych
roszczeń może być pewny, podczas gdy cesarz, zajęty nieustającym wrzeniem w Niemczech i walką z
papiestwem, sam zależny od czeskiego sprzymierzeńca, niczego nie uczyni dla poparcia nowego dziewierza, jak
poprzednio nie udzielił go Salomonowi.
Siedząc przy uczcie weselnej między małżonkiem a Sieciechem, Judyta mimo woli porównywać musiała
tych dwóch ludzi. Gdyby jej wolno było wybierać, nie wahałaby się ni chwili, wolałaby miast niepewnego tronu
wyżyć wreszcie kończącą się już młodość i urodę. Dość miała pustego łoża w swym związku z Salomonem.
Teraz dzielić je przyjdzie z podstarzałym, schorowanym człowiekiem, do którego czuła tylko niechęć graniczącą
z obrzydzeniem. Raziła ją obca mowa, której nie rozumiała, drażnił gwar wzrastający w miarę, jak miód i wino
rozgrzewały głowy. Siedziała sztywna i milcząca czekając, kiedy skończy się uczta i zrzuciwszy ciężkie od złota
szaty znajdzie się choć przez chwilę wśród swych dworek, by wylać wzbierającą w niej żółć.
Ale nie zanosiło się na rychle zakończenie uczty. Podchmieleni biesiadnicy przypijali do księcia, który
ocierał pot z czoła, widocznie również zmęczony trwającymi od rana uroczystościami. Judyta czuła, że dłużej
nie wytrzyma, i hamując zniecierpliwienie zapytała Sieciecha:
Długo będzie jeszcze tego ucztowania?
Pokąd się z nóg nie zwalą odparł z uśmiechem.
Pił również, ale nie znać było po nim ni podpicia, ni znużenia. Zmiarkował jednak widocznie, że księżna
zadość ma pijackiej wrzawy, bo dodał:
Widzę, że jego przewielebność pan biskup zbiera się odejść. Chcecie spocząć, miłościwa pani,
pójdzmy i my.
Skinęła głową, a palatyn zwracając się do księcia powiedział :
Wrócę skoro, jeno odprowadzę małżonkę waszą do jej komnat.
Włodzisław nic nie odrzekł. I on najchętniej udałby się na spoczynek i pozostał sam. Już teraz morzył go
sen. Z biskupem wyszło też kilku duchownych, porządku już nikt nie pilnował, przesiadając się, jak kto chciał,
tylko książę tkwił na swym podwyższeniu, przysypiając i budząc się, gdy wzmógł się gwar. Nie zauważył, że
miejsce Sieciecha długo pozostało puste.
W przejściu przez dziedziniec do niewieściego budynku księżna zatrzymała się. Noc już zapadła, po
zaduchu w świetlicy lżej było oddychać w chłodnym powiewie ciągnącym od rzeki. Tu już panował spokój,
tylko kilku pachołków zbierało naczynia po uczcie zgotowanej dla prostego rycerstwa i ludu, jedynym głosem
było warczenie psów, które żarły się o resztki biesiady. Wysoki już księżyc przygaszał czerwone poblaski
dopalającej się w beczkach smoły. Po chwili księżna rzekła:
Rychło tu skończyli ucztować. Niehojne musiało być przyjęcie.
Tyle, by zadość uczynić obyczajowi odparł Sieciech.
Nie znam waszych obyczajów ni mowy. Niełacno wtóry raz odmieniać powiedziała w zamyśleniu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]