do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Clive Barker We wlasnym ciele
- Ed Gorman [Cavalry Man] The Powder Keg (pdf)
- Kulonleges utas John J. Nance
- Gordon_Abigail_W_poszukiwaniu_Amelii_M265
- Ebook 1000 Atkins Diet Recipes
- Bunch, Chris & Cole, Allan Sten 6 The Return of the Emperor
- 0903. Dunlop Barbara Skandale w wyśźszch sferach 04 Prawdziwe szcz晜›cie
- e booki aby poznac boga morris venden
- Hohl Joan Radosny kres podróśźy
- Janet Morris Crusaders In Hell
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A co pan zamierza, doktorze, to znaczy, Christophe? Sięgnął po dzbanek
z kawÄ….
- JakÄ… pijesz, moja droga?
- Czarną - odparta, czekając cierpliwie, aż dowie się, jaka jest przyczyna
tego tajemniczego spotkania.
- Chciałbym cię prosić, żebyś przemówiła mojemu synowi do rozumu.
Patrzące na nią orzechowe oczy przypominały do złudzenia oczy Pierre'a.
Szybko wypiła łyk kawy.
- W związku z czym? Ale zanim zaczniesz, powiem ci, że nie mam
wpływu na sposób, w jaki myśli twój syn.
- Myślę, że masz, Caroline. Nie widziałem, żeby kiedykolwiek był tak
zadowolony.
- Zadowolony? To nie jest słowo, którego użyłabym, opisując Pierre'a. Jest
niespokojny, zawsze chętny do działania i...
- Masz rację, ale myślę, że można go poskromić.
- Nie chciałabym być osobą, która miałaby za zadanie poskromić Pierre'a -
odrzekła ostrożnie, zastanawiając się, o co chodzi starszemu panu.
- Mówię o finansowych ustaleniach dotyczących tego miejsca. Pierre jest
nadal związany ze swoją żoną i uważam, że to moja wina.
- Twoja wina? Dlaczego?
Podsunął talerz z ciepłymi rogalikami w stronę Caroline, lecz potrząsnęła
głową.
- Nie, dziękuję - mruknęła i zaczęła machinalnie obierać jabłko, słuchając,
co Christophe ma jej do powiedzenia.
- Kiedy Pierre po raz pierwszy wystąpił z pomysłem kupna pałacu,
myślałem, że zwariował. Nie wierzyłem, że to może się udać. %7łeby
sfinansować ten zakup, chciał użyć pieniędzy pozostawionych mu przez
mojego brata, oraz spadku po moim ojcu, który miałem prawo zawetować.
W skupieniu obserwowała twarz Christophe'a.
- Mój ojciec również był lekarzem. Był też filantropem, podobnie jak
Pierre. Umieścił w testamencie klauzulę mówiącą o tym, że jeżeli Pierre
zechce użyć pieniędzy na medyczny cel, będzie mógł to zrobić, o ile ja
wyrażę na to zgodę.
- I pan jej nie wyraził - powiedziała cicho, wkładając kawałek jabłka do
ust.
Christophe przytaknÄ…Å‚.
- Nie zgodziłem się. Pieniądze musiały pozostać w funduszu
powierniczym i mogą zostać wykorzystane na projekt medyczny, który ja
wybiorę. Na razie te pieniądze są nie tknięte. Ale teraz, kiedy widzę, jak
wielki sukces osiągnął mój syn, chciałbym mu pomóc. On jednak jest uparty.
Poruszyłem ten temat wczoraj wieczorem, ale...
Drzwi kuchni otworzyły się. Nie usłyszała skrzypienia drzwi wejściowych,
bo była zbyt pochłonięta opowieścią Christophe'a. Pierre stał w progu, a na
jego twarzy malowało się napięcie.
- Jaka urocza scenka! Nie wiedziałem, tato, że urządziłeś zebranie przy
śniadaniu.
- To nie zebranie, tylko towarzyskie spotkanie - wyjaśnił szybko doktor
Chanel senior.
Pierre uśmiechnął się nieszczerze.
- Niestety, usłyszałem, co mówiłeś, tato. Tak jak ci powiedziałem wczoraj,
nie chcę niczego zmieniać.
- Nawet jeżeli to oznacza spółkę z twoją byłą żoną?
- Finansową spółkę, tak. Z punktu widzenia prawa nie mogę jej wykupić,
gdy nagle zaczyna mi to być na rękę.
Pomogła mi, kiedy nie miałem pieniędzy. Nie miałem wyboru i musiałem
uczynić ją moim wspólnikiem. Nie mogę się teraz od tego wykręcić.
Christophe patrzył na syna posępnym wzrokiem. Caroline przenosiła
wzrok z jednego na drugiego - z młodszego, którego kochała całym sercem
pomimo jego charakteru, na starszego, mądrzejszego, lecz równie
przewrażliwionego, do którego też zaczynała żywić ciepłe uczucia.
- Musi być jakieś wyjście - powiedziała cicho. Obydwaj mężczyzni
przyjrzeli jej się w milczeniu. Pierre odezwał się pierwszy:
- Co masz na myśli?
- Dlaczego nie spytasz po prostu Monique, czy...?
- Nie! - Pierre położył rękę na jej ramieniu. - Nie będę błagać jej o...
- Może nie będziesz musiał błagać! - Caroline poczuła, że prawie potrząsa
Pierre'em.
Dlaczego nie zapomni o dumie i nie spróbuje porozumieć się z Monique?
Ona może jedynie nie zgodzić się na jego propozycję, ale to właśnie
zraniłoby go najbardziej, jeśli wciąż mu zależy na byłej żonie?
Próbowała pozbyć się tej podstępnej myśli, która pojawiła się w jej
głowie. Pierre nie dałby jej tyle miłości podczas ich wspólnego weekendu,
gdyby nadal coś czuł do swojej żony...
Starszy mężczyzna wstał, rzucając serwetkę na stół, co przypuszczalnie
oznaczało, że jego cierpliwość się skończyła. Ale gdy przemówił, jego głos
był opanowany.
- Muszę wracać. Twoja matka będzie się martwić, jeśli się spóznię. Nie
pracuję dzisiaj, więc kupiliśmy bilety do opery. - Odwrócił się do Caroline. -
Do widzenia, moja droga. Było milo spotkać cię znowu.
Gdy odjeżdżał spod kliniki, pomachali mu na do widzenia. Potem Pierre
odwrócił się do Caroline.
- Myślę, że ojciec cię lubi.
- Z wzajemnością - powiedziała cicho. Wziął ją za rękę i dodał:
- Sama widzisz, że nie mogę pozbyć się Monique.
- Widzę tylko, że jesteś uparty i robisz to z egoizmu. To, że twój ojciec nie
pomógł ci pięć lat temu, nie jest wystarczającym powodem takiego
zachowania. Robisz sobie sam na złość.
Czekała na odpowiedz, martwiąc się, że być może tym razem posunęła się
za daleko. Być może Pierre wystraszył się jej słów i doszedł do wniosku, że
popełnił błąd, zostając jej kochankiem. Dało jej to pewne prawa i je
wykorzystała. Ośmieliła się stawić wyzwanie jego niezależności i będzie
musiała ponieść konsekwencje.
Patrzył na nią tak, jak gdyby nigdy jej przedtem nie widział.
- Kto by powiedział, że ta mała niewinna dziewczynka wyrośnie na taką
porywczą panienkę? - spytał.
Odwróciła się i pospieszyła w stronę głównego wejścia. Miała zamiar
zatopić się w pracy. W jakiś sposób poradzi sobie z frustracją, która zżerała
ją od środka.
- Od strony prawnej mam związane ręce - usłyszała za sobą, lecz
postanowiła się nie zatrzymywać.
ROZDZIAA DZIEWITY
Siedząc w swym gabinecie i patrząc na wrześniowe liście unoszące się nad
trawnikiem, uświadomiła sobie, że od czasu weekendu w Normandii między
nią a Pierrem panuje napięcie. Zrozumiała, że przekroczyła granice zwykłej
przyjazni, wypowiadając się na temat jego układów z Monique. Przekonała
się, że Pierre nie jest w stanie znieść władczej kobiety!
Westchnęła, sięgając po historie choroby leżące na biurku. Pierwszy
pacjent miał pojawić się dopiero za dziesięć minut, ale lubiła wcześniej
przygotować się do pracy. Wzięła do ręki leżącą na wierzchu teczkę, mimo
że jej myśli nadal krążyły wokół Pierre'a.
Dlaczego nie potrafiła utrzymać języka za zębami? Cóż, widocznie jej
zależało na pozbyciu się Monique znacznie bardziej niż Pierre'owi.
Podniosła zaskoczona wzrok, gdy nagle otworzyły się drzwi. Nie odrobiła
jeszcze swojej lekcji.
- Dzień dobry, Caroline. Przepraszam, że cię niepokoję. Pukałam, ale
chyba nie usłyszałaś.
Odetchnęła z ulgÄ…, gdy zobaczyÅ‚a Giselle. Podczas pobytu » Clinique
polubiła tę mocno stojącą na ziemi lekarkę. Giselle upinała wysoko swe
długie złote włosy i wyglądała znakomicie mimo zaawansowanej ciąży.
- Idę do sklepu i pomyślałam, że wpadnę zobaczyć, czy ci czegoś nie
potrzeba.
Caroline uśmiechnęła się.
- Usiądz. Musisz być zmęczona, dzwigając przed sobą ten brzuszek.
Giselle opadła na krzesło.
- Tak, kiedyÅ› przekonasz siÄ™ o tym sama.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]