do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- M151. Barker Margaret Skąd ja go znam
- Wirtemberska, ksi晜źna Maria Malwina, czyli domyśÂ›lnośÂ›ć‡ serca
- 2 The Icewind Dale 2 Streams of Silver
- Forester Cecil Scott PowieśÂ›ci Hornblowerowskie 06 (cykl) Szcz晜›liwy Powrót
- Frank Sinatra All Songs lyrics
- Dunlop Barbara Przystanek Las Vegas
- Andro
- Dana Littlejohn The Seven Year Switch [MuseIt] (pdf)
- Joanna Chmielewska Zbrodnia w efekcie
- Anderson, L. S. Entbehrlich
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mowy. Ruszył w stronę cieni, zasłaniając ciałem stojącą pod ścianą postać. Cela była
wystarczająco szeroka, by zrobić w niej dwa, najwyżej trzy kroki, lecz dzięki jakiemuś
naciągnięciu praw fizyki wydawało się, że chłopiec odszedł na pięć albo może i sześć kroków
od pryczy. Oczy Cleve'a rozszerzyły się. Wiedział, że nikt nie będzie go teraz obserwował.
Cień i jego wyznawca zajmowali się wyłącznie sobą i na tym skupiona była cała ich uwaga.
Postać Billy'ego była mniejsza niż wydawałoby się możliwe, biorąc pod uwagę
rozmiary celi; sprawiało to wrażenie, jakby przekroczył jej granice i znalazł się w jakimś
innym wymiarze. I dopiero teraz, szeroko otworzywszy oczy, Cleve zrozumiał co widzi. Mrok,
z którego powstał gość chłopca; składał się z cienia chmur i piasku;
za jego plecami, zaledwie widoczne w przeklętej ciemności lecz łatwe do rozpoznania
dla kogoś, kto już tam był, stało miasto z jego snów.
Billy podszedł do swego mistrza. Stworzenie górowało nad nim, cienkie i wątłe, lecz
aż promieniujące mocą. Cleve nie wiedział, dlaczego i po co Billy mu się oddał, ale teraz,
kiedy już się to stało, zaczął się martwić o bezpieczeństwo chłopaka. Obawa o własne
bezpieczeństwo przykuła go jednak do pryczy. Wlej właśnie chwili zorientował się, że nigdy
nie kochał nikogo -' ani kobiety, ani mężczyzny - na tyle, by pójść za nim w cień tego cienia.
Ta myśl sprawiła, że poczuł się straszliwie samotny; w tym samym momencie zdał sobie
bowiem sprawę i z tego, że nikt, choćby wiedział, jak on udaje się w tę krainę przeklętych,
nie zrobiłby ani kroku, by go z niej wydostać. Obaj, i on, i chłopiec, byli straconymi duszami.
Pan Billy'ego podniósł teraz swą niekształtną głowę i nieustanny wiatr, przewiewający
te smutne ulice, ożywił jego grzywę. Wiatr przyniósł także dźwięk tych samych głosów, które
Cleve słyszał wcześniej: krzyki szalonych dzieci, coś pomiędzy szlochem a wyciem. Jakby
ośmielona przez te glosy, postać z cieni wyciągnęła ręce i objęła, otaczając go chmurą
mroku. Chłopiec nie bronił się przed jej uściskiem, raczej wydawało się, że go odwzajemnia.
Cleve nie potrafił już wytrzymać widoku tej straszliwej czułości, zamknął oczy, a kiedy je
otworzył - po kilku sekundach? kilku minutach? -spotkanie było najwyraźniej zakończone.
Stwór z cienia rozpadał się, odrzucając niepewną iluzję spójności. Jego fragmenty jak śmieci
uniósł wiatr. Rozpadnięcie się stwora było najwyraźniej sygnałem do zakończenia całej
sceny; pył i odległość już pożerały domy i ulice. Nim ostatni z fragmentów postaci zabrał
wiatr, miasto znikło Clevowi z oczu; sprawiło mu to wielką przyjemność. Rzeczywistość,
nawet ponura, lepsza była od obrazu tej pustki. Cegła po cegle, malowana ściana znów
zyskała na solidności i Billy, wyzwolony z ramion swego mistrza, znów znalazł się wewnątrz
zwykłej, normalnej celi, wpatrzony w widoczne za oknem światło.
Tej nocy Cleve już nie zasnął. Prawdę mówiąc, leżąc na QQ, twardym materacu,
wpatrzony w stalaktyty zwisającej z sufitu farby, myślał, czy kiedykolwiek zdoła jeszcze
pogrążyć się w bezpiecznym śnie.
Dzień objawił się jak aktor na scenie; oferował światu światło, tak nonszalancko jak
handlarz tandetę, zawsze skłonny oszałamiać klienta i odwracać jego uwagę. Lecz pod tą
błyszczącą powierzchnią rzeczy było drugie dno, którego nawet słońce - tak lubiące miłość
tłumów — nie potrafiło ukryć. Większość ludzi, oślepiona blaskiem nigdy go nie zauważała.
Lecz Cleve poznał już ciemność, w snach spacerował nawet wśród niej, i chociaż opłakiwał
utratę niewinności wiedział, że nie uda mu się nigdy wrócić w światło i jego gabinet luster.
Jak tylko mógł próbował ukryć tę zmianę przed Billyrn; wcale , nie marzył, by chłopiec
domyślił się, że został podsłuchany. Ale tej zmiany ukryć się nie dało. Następnego dnia
Cleve jak umiał udawał normalne zachowanie, ale nie potrafił ukryć zdenerwowania.
Wypływało z niego poza jakąkolwiek świadomą kontrolą, jak pot przez pory skóry. Billy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]