do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Gardner Laurence Nieznane dzieje Jezusa (Ukryte dzieje Jezusa i Świętego Graala)
- Lauren Henderson Zbyt duĹźo blondynek
- Latitude Zero Laurence James(1)
- Bloodlines Laurence James(1)
- Hardy Kate Smak włoskich lodów
- H
- Details of the Hunt Laura Baumbach
- Czechow, Antoni Drobiazgi śźycia
- Denison Janelle Podróśź do szcz晜›cia
- doswiadczenie_pojecie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Z płaszczenia się na brzuchach i z bezwstydności, Oupa.
- Teraz, jeśli usłyszę jeszcze jakieś płaszczenie się w tej okolicy,
w ruch pójdzie moja laska. Co pójdzie w ruch, dziewczynki?
- Laska, Oupa.
- Laska będzie smagać, dziewczynki. Laska zaświszcze w powie-
trzu i wyląduje na plecach tego, kogo przyłapano na płaszczeniu się
na brzuchu. Gdzie wylÄ…duje, dziewczynki?
- Na tym, kto się płaszczy, Oupa.
- Przyłapanym na czym?
- Na płaszczeniu się na brzuchu, Oupa.
Spogląda w dół na Moosejawa.
- Teraz spieprzaj! Nie wiesz, że nie można błagać o miłość? Jesteś
tylko pasożytniczym krwiopijcą, bezużytecznym tak dla ludzi, jak
i dla zwierząt, i znalazłeś się tu tylko dzięki miękkiemu sercu mojej
synowej. Gdyby to zależało ode mnie, ty mały, płaczliwy nędzniku,
twoja buda byłaby sześć stóp pod ziemią!
Moosejaw nadal radośnie okłada Oupa łapami, ślepy na przykrą
kwestię bycia małą, odrażającą kreaturą, płaszczącym się i pasożyt-
niczym krwiopijcą, który został odtrącony przez obiekt swoich uczuć.
Oupa go nie powstrzymuje.
Następnego dnia Cia i ja gramolimy się na ścianę pierwszego tarasu
- Jobe powiedział nam, że zmieniła się pora roku, i choć nie można
jeszcze zauważyć zmian w powietrzu, to od dawna wiemy, że Jobe
ma w sobie barometr i że jeżeli przepowiada wiosnę, to wiosna przy-
chodzi, już kiedy on wypowiada te słowa. Zamierzamy przeczesać
jałowe teraz tarasy w poszukiwaniu dowodów.
144
Nie znajdujemy wiosny, ale kucając na ziemi, śledzimy wyprawę
po niewolników. Teren wokół nas gotuje się od mrówek - czerwone
mrówki zwierają się w walce na żuchwy z czarnymi. Agresorami są te
czerwone. Czarne leżą martwe lub umierające wokół swoich gniazd
- a te okaleczone dzielnie walczÄ… dalej. Czerwone pokonajÄ… armiÄ™
czarnych i pojmą ukryte w kokonach poczwarki, których instynkt,
kiedy już się wylęgną, każe im akceptować towarzyszki z gniazda -
staną się więc ochotniczymi niewolnikami swoich porywaczek. Nie
chcę już na to patrzeć. %7łal mi czarnych mrówek.
Kiedy obchodzimy wielki głaz, obrośnięty korzeniami dzikiego
drzewa figowego jak nerwami, ktoÅ› na nas syczy.
- Hej! Hej wy, smarkule! - szepcze Ronin ochryple.
Odwracamy się i widzimy go, przykucniętego w małym żlebie, wy-
płukanym przez wodę wypływającą z drugiej strony głazu. Wydaje
się, że ukrywa coś pomiędzy nogami, pochylamy się więc i dostrzega-
my, że to Moosejaw. Ronin zawiązał mu sznurek wokół szyi. Moosejaw
zachowuje się niezwykle ulegle - stoi nieruchomo, z opuszczoną gło-
wą. Kiedy nas zauważa, nerwowo macha ogonem na powitanie, ale
to wszystko. Może wyczuwa niebezpieczeństwo i uważa, że jeśli nie
będzie prowokował Ronina, może w jakiś sposób tego niebezpieczeń-
stwa uniknąć.
Ronin siÄ™ podnosi. PrzyglÄ…da siÄ™ nam, kiedy my ogarniamy wzro-
kiem rozgrywającą się przed nami scenę, która wydaje się bardzo
teatralna. Potem mówi, naprawdę wolno, jakby się zastanawiał:
- Cóż, słyszałyście waszego dziadka, prawda? To znaczy byłyście
tam, prawda? Siedziałyście jak dwa przymilne szczeniaki, liżące jego
stopy. Więc co powiedział? - Przekrzywia głowę. - A tak, teraz sobie
przypominam: nikt nie chce pasożyta, czyż nie tak? Wykorzystującego
poczucie winy innych, nie mam racji? - Jego głos, normalnie słodki
jak miód, teraz ocieka obelżywością tak charakterystyczną dla Oupa,
jakby wypluwał ją z powrotem.
- Haniebne kundle powinny mieć budy... Jak on to powiedział?
Jak powiedział? Chyba to było sześć stóp pod ziemią.
Po odegraniu tego przedstawienia ciężko oddycha. Cia i ja, po-
dobnie jak Moosejaw, nie wydajemy z siebie żadnego dzwięku, kiedy
Ronin wyolbrzymia sÅ‚owa Óupa. Tak naprawdÄ™ nie rozumiaÅ‚am ich,
. 145
gdy Oupa je wypowiadał, i nie wiedziałam, że Ronin tam był i nas
szpiegował, rozumiem jednak, że to oznacza coś złego.
- Więc zdecydowałem się wyświadczyć staremu Oupa przysługę.
I tak nie mam tu wystarczająco dużo obowiązków, więc postanowiłem
pomóc mu w oczyszczeniu tego miejsca ze szkodników.
Potem podchodzi do tarasu i szarpie za pętlę na szyi Moosejawa.
Moosejaw spieszy za nim, pragnąc go zadowolić.
- Chodzcie - zaprasza nas Ronin swoim nowym cukierkowym
głosem.
Prowadzi nas w górę stoku. Moosejaw, Cia i ja tworzymy za nim
ociągającą się procesję. Czuję ucisk w dołku. Boję się i lęk musiał
stępić mój umysł. Wlokę się ciężko za Roninem, niezdolna do tego,
by myśleć, czy też zrobić cokolwiek innego. Cia wydaje się równie
oszołomiona. Ciągnie się za mną z przerażeniem malującym się na
jej drobnej twarzy. Moosejaw, z ogonem między nogami, nawet nie
ogląda się, by na nas spojrzeć.
Póznozimowe, popołudniowe słońce, chociaż pozbawione mocy,
i tak wnika w czarną ziemię, aż emituje ona ciepło - kiedy wdrapuje-
my się w górę stromych zboczy, pomiędzy moimi łopatkami spływa
pot. Zalewa mi też oczy i zamienia Ronina w piekący, rozedrgany
miraż. Na języku czuję słony smak zła. W końcu zbliżamy się do
kępy zwęglonych szkieletów drzew msasa i Ronin zwalnia. Kiedy
wchodzimy pomiędzy martwe drzewa zagajnika, widzę przed nami
świeżo wykopany dół w ziemi. Ma powierzchnię około pół metra
kwadratowego, ale jest o kilka centymetrów głębszy niż jego boki. Po
chwili dostrzegam strzelbę leżącą przy pniu drzewa. Mam wyrazne
przeczucie, co stanie się pózniej.
Do tej pory procesja była uroczysta, jakbyśmy znajdowali się w ko-
ściele, ale Ronin skończył z kościołem. Chwyta Moosejawa za kark
i brutalnie wpycha do dołu. Moosejaw nawet nie protestuje, koniuszki
jego uszu wystają nad krawędz wykopu, kiedy tak wpatruje się w Cię
i we mnie. Zastanawia mnie to. Dlaczego Moosejaw, który kiedyś
walczył jak szalony, by się uratować, teraz tak po prostu się poddaje?
Dlaczego nie rzuci się na Ronina, nie przewróci go i nie odgryzie mu
twarzy, gdy on będzie rękami młócił powietrze? Dlaczego my tego
nie zrobimy? Jednak wyraz oczu Moosejawa nie zdradza lęku. Nie
146
dostrzegam w nich też desperacji. Patrzy prosto na nas. Czy szuka
pocieszenia? Nawet nie spoglÄ…da na Ronina, gdy ten celuje do niego ze
strzelby. Cia i ja odwzajemniamy jego spojrzenie. Kiedy Ronin naciska
spust, Moosejaw nie wydaje żadnego dzwięku. Kula wbija się w jego
ciało. Szarpie się raz, po czym leży nieruchomo.
W tym momencie słyszę zduszony krzyk Cii. Wyrywa rękę z mo-
jej dłoni i biegnie z powrotem w dół zbocza. Biegnę za nią i łapię ją
niedaleko w chwili, gdy siÄ™ potyka. WstrzÄ…sajÄ… niÄ… torsje, wymiotuje
na ziemię. Na kamieniach pojawiają się plamy żółci. Klękam przy
niej i próbuję ją objąć, łzy zalewają mi oczy i zatykają gardło, oddech
świszcze mi w uszach.
Ronin, który zastygł w pozie, w jakiej pociągał za spust, nagle
wychodzi ze swojego stuporu. Biegnie w naszym kierunku wielkimi
susami i kiedy się zbliża, widzę na jego twarzy straszny wyraz. Już
się tym nie przejmuję. Chwyta mnie za włosy, szarpie moją głowę do
tyłu i czuję, jak wyrywa mi włosy. Potem warczy dziko prosto w moją
twarz:
- Nigdy, przenigdy nie puścisz o tym pary z ust, słyszysz?
Wpatruję się w niego, zbyt ogłuszona, by zrobić cokolwiek innego.
- W przeciwnym razie, ja... Ja... Widziałaś! Widziałaś, co stało się
z... - mówi zdławionym głosem, prawie tak, jakby obawiał się samego
siebie. Po chwili, jak siÄ™ wydaje, odzyskuje nad sobÄ… kontrolÄ™. Jeszcze
raz szarpie mnie za włosy, obraca się i ucieka w dół stoku.
Cia i ja długo stoimy w tym samym miejscu. Cia kołysze się w tył
i w przód, łzy spływają strumieniami po jej twarzy. Trzymam ją
w ramionach, próbuję pocieszyć, ale sama też łkam, całe moje ciało
wstrzÄ…sane jest Å‚kaniem.
W końcu, kiedy cienie się wydłużają, podnosimy się z ziemi i wspi-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]