do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Lawrence Block Keller 4 Hit and Run (com v4.0)
- Block Lawrence Bernie Rhodenbarr 01 Pokorny włamywacz
- Lawrence BeesleyThe Loss of the S.S. Titanic
- pratchett terry Nomów Księga 3 Odlotu
- GRD1023.Maynard_Janice_Zar_uczuc
- ŻAR UCZUĆ LILY PRIOR
- Witches Brew Terry Brooks
- Dynastia Ashtonów 06 Orwig Sara Nowe śźycie
- Graham Greene Moc i chwala
- Carmack Cora Tracć…c to
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zwrócił się do niej profilem.
A więc jestem dla ciebie wyzwaniem, tak?
Był, dla każdej cząsteczki Marcel, począwszy od jej wyobrażenia o samej sobie, do
reakcji, które wyzwalał z każdego centymetra jej ciała.
Sprawiasz, że czuję, że bezpieczniej byłoby nie czuć wcale. Wstrząsasz mną od samych
podstaw.
Zdyszany oddech tuż przy uchu wydobył z jego twarzy uśmiech. Ale namiętne słowa
przyprawiły go o ból.
Sprawiasz, że tracę nad sobą kontrolę. Księżniczka lodowa roztapia się przy tobie
zupełnie i nie mów mi, że nie zauważyłeś tego. Przesunęła ręką po jego bicepsach, ściskając
je i podziwiajÄ…c.
%7łar przenikał go na wskroś. Kobieta była doskonale świadoma tego, co robi. Bez wysiłku,
ze znawstwem, energią i taktem podbijała jego serce. Usiadła wygodniej, opierając brodę na
ręku, a łokieć na sofie. Wyglądała jak milion dolarów. Każdy mężczyzna pragnąłby jej.
Dlaczego on miałby być wyjątkowy?
Czy to wszystko sumuje siÄ™, Marcel? Czy jestem dostatecznie wyzywajÄ…cy? Bogaty?
Wystarczająco dobry w łóżku?
Nawet gdyby uderzył ją w twarz, nie wyglądałaby na tak zszokowaną. Chciał cofnąć
swoje słowa, ale było już za pózno.
Odsunęła się na tyle daleko, by móc założyć ręce nie ocierając się przy tym o ramię Raya.
Znów pozwalasz, by przeszłość brała górę nad wszystkim.
Muszę, ona wciąż tu jest. Pieniądze, to jedyna rzecz, która nas odmieniła.
Nie. Chciała na niego krzyczeć, wrzeszczeć.
Było to znakiem, że panowała nad swoimi emocjami, inaczej urządziłaby tutaj potworną
scenę. Bardzo dobrze, jeśli raz jeszcze miała położyć na szali swoje uczucia, zrobi to. Mogła
to zrobić. Tyle się już nauczyła tym razem.
Jedyna różnica polegała na tym, że teraz stawka była większa, cenniejsza, a przegrana
byłaby o wiele dotkliwsza.
Jestem bardzo dumna z tego, co zrobiłeś. Przeszedłeś daleka drogę.
A jakie ma to znaczenie dla nas? Gdzie jesteśmy my w tym wszystkim?
Razem, szepnęło jej serce.
Widzę nas zaczęła powoli mieszkających w Derby. Przeniesiesz tutaj zarząd
Korporacji Crane a. Ja będę prowadziła swoja firmę.
Wstąpimy do klubu ziemian. Przynajmniej ja będę musiał...
Już do niego należysz...
... do dwóch innych, tak. Teraz wstąpię do klubu w Derby.
Możemy mieszkać w mojej części posiadłości. Zauważyła, że zacisnął mocniej
szczęki i pięści. Znaki, sygnały. Dlaczego nie potrafili powiedzieć sobie tego, co czuli? A
może nie można było wyrazić tego słowami?
Moglibyśmy wybudować coś własnego, jeśli to by ci bardziej odpowiadało.
Posiadłość Courville ów to twój dom.
Już raz chciałam go sprzedać.
Marcel.
Dobrze, chciałabym tam zostać, jeślibym mogła. Kocham to miejsce. Ale ciebie
kocham bardziej, te słowa uwięzły jej w gardle. Musiała znalezć coś, co byłoby im wspólne.
Czy lubisz dzieci?
Tak.
Ja też. Na mnie kończy się linia Courville ów. W twojej rodzinie też nie ma zbyt wielu
kuzynów, którzy będą kontynuować ród. Zaśmiała się, mając nadzieję, że jej zawtóruje.
Zaśmiał się krótkim, gorzkim śmiechem.
Przynajmniej pod tym względem jestem bogaty.
Twoim bogactwem jest wiele rzeczy zamruczała.
Tak, teraz.
Zawsze tak było.
Nie odpowiedział. Bicie serca rozsadzało jej czaszkę.
Zostawiłem cię wtedy. Nie boisz się, że zrobię to jeszcze raz?
To była częściowo moja wina.
Powiedziałaś mi, żebym poszedł i poszedłem.
Zraniłam bardzo siebie samą w ten sposób, zastanawiając się, jak mogłeś kochać i po
prostu odejść.
Zastanawiałem się, jaki mężczyzna mógłby odejść bez walki. Zdaje się, że ja byłem
takim mężczyzną.
Ray, powiedz mi, co jest nie tak.
Może wciąż jestem takim samym mężczyzną, jak wtedy. Niezdolnym dorównać
własnym marzeniom, niezależnie od tego, jak bardzo się staram.
To nieprawda.
Jego spojrzenie było jak dotyk obejmujący jej włosy, policzek, usta. Pożegnanie.
Mieliśmy przynajmniej tyle.
Marcel zapragnęła zachłysnąć się powietrzem, uciekać, walczyć. Mówił o tym tak
zupełnie na zimno, z każdą chwilą wycofując się coraz dalej, wymykając się jej, niezależnie
od tego, jak bardzo się starała.
Co mam robić, żeby cię przekonać? Rzucać przedmiotami? Załamać się? Wiedziała,
że jej głos wznosił się coraz wyżej, ale musiała go w jakiś sposób dosięgnąć. Nie byłeś
nieodpowiedni dla mnie. Ja po prostu bałam się tego, co czułam w twojej obecności. Byłam
przy tobie zupełnie inna, nie taka, jak tego oczekiwano. Tak bardzo cię kochałam.
Usłyszał załamanie się jej głosu, dojrzał lśniące łzy.
To moja wina, nie potrafię przekonywać. Ani wtedy, ani teraz. Byłaś piękna, bogata, z
klasą. Kogo chciałem oszukać?
Nie mów mi, że czujesz się niepewnie z tym wszystkim, co masz.
Nie możesz wiedzieć, co znaczy niepewność odpowiedział miękko, wstając z sofy.
Niepewność? Czuła ją za każdym razem, gdy nie wiedziała, co myśli, za każdym razem,
gdy odwracał się do niej plecami. Wpatrywał się w płomienie.
Może każdy człowiek ma jakąś słabość, coś, czego nie jest pewien. W moim przypadku
jesteś nią ty. Odkaszlnął chrapliwie, oczy zwęziły mu się. Pieniądze, kontakty miały to
wszystko zmienić.
Mężczyzna, którym był kiedyś, miał za mało siły, aby o nią walczyć, ściągnąć z
piedestału, na który sam ją wzniósł.
Mężczyzna, którym był teraz, za bardzo zdawał sobie sprawę z kosztów.
Przeżył całe życie pragnąc tego, czego nie mógł dostać. Dlaczego teraz ryzykować, a
może i stracić? Pytał sam siebie, czy nie lepiej byłoby po prostu odejść teraz od stołu.
Ray, proszÄ™, porozmawiaj ze mnÄ….
Co to może zmienić? Skrzywił się. Wiedział, że ją rani, ale bolałoby ją o wiele
mocniej, gdyby pozwolił ciągnąć się tej historii dłużej. Lepiej było skończyć teraz i żyć z
nogami na ziemi, a nie w chmurach.
Czy zmieniłby coś jeszcze jeden milion? Dwa? Powiedz mi, ile by to było, zanim
znalazłbym się tam, na górze, razem z tobą?
Nie! Zasłoniła uszy rękami. Zciągając je natychmiast w dół, skrzyżowała ręce na
piersi. Musiała wziąć się w garść albo będzie za chwilę łkać tutaj u jego stóp.
Tak strasznie się mylisz. Moglibyśmy nie mieć tej samej przeszłości, pochodzenia, ale
łączą nas nasze pragnienia, nasze osobowości.
Miłość. To miękkie słowo z jego ust uderzyło ją jak pięść. Pozbierała się najlepiej, jak
tylko mogła, czując, że odłamują się od niej kawałki i rozsypują po całym pokoju. Dużymi
krokami zmierzała do krawędzi dywanika, czując, że z każdą chwilą przepaść między nimi
zwiększa się coraz bardziej, że może nie uda się już jej przeskoczyć, przekrzyczeć dzielącego
ich milczenia.
Ray wciąż wpatrywał się w ogień, wmawiając w siebie, że nic jej nie będzie. Marcel
umiała radzić sobie z takimi rzeczami. Wypowiedzieć to, znaczyłoby wziąć ją, kochać,
podążyć za nią do sypialni, gdzie już bezładnie wrzucała swoje rzeczy do walizki. Zatrzymać
ją teraz znaczyłoby chwycić tę odrobinę, którą mieli, na tak długo, jak tylko mógł, nie
patrząc już więcej na dzielące ich różnice.
Każda inna kobieta mogłaby kochać go dla jego pieniędzy. Niektóre robiły tak. Ale nie
Marcel. Chciał, aby kochała go za to, kim był, a nie za to, co zrobił. Nie chciał ryzykować w
żaden inny sposób. Jedyne, o co chodziło teraz, to była duma, i wiedział o tym.
Księżyc był jasny, powietrze wilgotne i ciepłe. Warstwa mgły unosiła się ponad lodem i
drzewami. Marcel bała się, ale nie ciemności. Bała się drżenia w swoim głosie.
Ray?
Wyszedł za nią przed chatę. Przez chwilę miała nadzieję, że wyjmie z jej ręki walizkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]