do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Hassel.Sven legion potępieńców
- Hand, Elizabeth 12 Monkeys
- Komputer czesto zadawane pytania
- Edmund Niziurski Awantury Kosmiczne
- Metcalfe Josie Chce mieć‡ dziecko
- LCS
- 743 a
- The Best of L. Sprague de Camp L. Sprague de Camp
- Andrew Murray Mieszkaj w Chrystusie_do druku
- Appleyard Diana Subtelna roznica klas
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- moje-waterloo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
* A mówiłeś, że jej nie pijesz!
* Pomyślałem, że zrezygnuję na chwilę ze swoich przyzwyczajeń i zobaczę, ile lat straciłem nie
pijÄ…c kawy.
Schluckbebier poczekał, aż ustawiono przed nimi nowe kubki i pochylił się przez stół z chytrym
uśmiechem.
*Jak mężczyzna z mężczyzną, chłopie! Powiedz, gdzie ukryłeś towar?
* Towar? * spytał Porta. *No wiesz, kawę!
* Aha.... tak, tak * Porta w idiotyczny sposób przechylił głowę. * Kawa! Oczywiście!
* Mam przyjaciół, którzy zapłacą dobrą cenę za prawdziwą kawę.
* Chciałbym mieć kawę, aby móc im zaoferować * ze smutkiem w głosie powiedział Porta. * A w
razie gdybym na nią trafił, to kim są twoi przyjaciele?
* Nazwiska nie mają tu znaczenia, ale daję słowo, że płacą naprawdę dobrze! Fifty*fifty i interes
stoi, co ty na to?
* Musisz chyba żartować. Dostaniesz dziesięć procent i wtedy pomyślę o tym.
* Dwadzieścia! Moi przyjaciele to naprawdę wpływowi ludzie. Tą transakcją byś sobie bardzo
pomógł.
Porta zastanawiał się chwilę.
* Niech będzie siedemnaście.
* Siedemnaście * Schluckbebier zrobił jedną ze swoich esesmańskich min, zmarszczył brwi,
zmrużył oczy i zacisnął gniewnie usta. * Jesteś głupi mój przyjacielu. Nie rozumiesz chyba, że moc
tak wpływowych ludzi działa na dwie strony. Na twoją korzyść lub niekorzyść, w zależności od
tego, co im zaoferujesz. Nie powinniśmy się gniewać, prawda?
Porta podniósł się z krzesła bez słowa. Pochłonął resztę kawy, zacisnął pas i zamierzał odejść.
Schluckbebier ruszył za nim, nie przerywając agitacji.
* Drogi kolego! Nie miałem zamiaru cię obrażać! Może mój ton cię zraził? Chciałem tylko troszkę
zażartować!
* Znam się na żartach, tak jak wszyscy * powiedział znudzony Porta. * Mój ojciec był sławnym
klaunem i patriotą w interesach. Zazwyczaj występował w ubraniach w barwach narodowych, z
flagą na plecach. Jak więc słyszysz mam poczucie humoru i nie obchodzi mnie twój szczególny
rodzaj żartów. Poza tym brzmiało to jak grozba, a nie jak żart.
* Nie, posłuchaj * gestapowiec szybko pochylił się do ucha Porty i wyszeptał * Jeden z oficerów
ordy*nansowych generała von Choltitza poszukuje kawy... I to nie dla siebie, rozumiesz! Chyba dla
generała!
* Chyba nie sugerujesz, że mam pomaszerować do von Choltitza z workiem kawy pod pachą?
* Nie, nie, oczywiście, że nie! Ja sobie z tym poradzę. Mam dojścia różnymi kanałami i ani ty, ani
ja nie musimy się nawet zbliżać do generała. On jest otoczony szpiegami międzynarodowego
żydostwa i zbliżenie do niego może być niebezpieczne, chyba że wiesz, jak poruszać się w tym
gÄ…szczu.
* Czyli masz ludzi, którzy to załatwią? * dopytywał się Porta uprzejmie.
* My w gestapo wiemy wszystko... A teraz * otoczył Portę przyjacielsko swoim ramieniem *
siedemnaście procent, myślę, że się w końcu dogadaliśmy?
Interes został załatwiony tego samego wieczoru. Spotkaliśmy się w kuchni Hotelu Meurice, żeby
się napić i stopniowo dojrzewaliśmy do tego, aby zaprosić Schluckbebiera do naszego towarzystwa.
* Powiedz mi * spytał niespodziewanie Porta. * Czy uważasz siebie za człowieka kulturalnego?
* Kulturalnego? Oczywiście! Jestem człowiekiem kulturalnym. Nie przypuszczasz chyba, że osiąg
nąłbym obecną pozycję bez odpowiedniego wykształcenia.
* Nie wiedziałem * powiedział Porta. * Ale jeżeli jesteś człowiekiem wykształconym, to pomóż
nam w rozwiązaniu problemu, który nas trapi.
* Zrobię wszystko, co w mojej mocy * obiecywał Schluckbebier napuszony. * O co chodzi?
* To proste * rzekł Porta. * Chcemy się dowiedzieć, jak miała na imię świnia Odyna.
* Zwinia Odyna, to jakieś wariactwo! * żachnął się gestapowiec. * Czwarty raz ktoś mnie dzisiaj
pyta o to samo.
* Problem w tym * powiedział Porta * czy znasz jej imię?
Czekaliśmy, wstrzymując oddech, na popis wiedzy człowieka z gestapo. Czekaliśmy tak długo aż
zaczęło brakować nam powietrza. W końcu Schluckbebier potrząsnął głową.
* To zabawne * przyznał. * Nawet z moim wykształceniem nie wiem jak miała na imię ta cholerna
świnia!
Strażnicy obozu przejściowego w La Rolande koło Beaune byli ludzmi, którzy wierzyli, że są
litościwi. Szczególnie jeden z nich, Unterscharfuhrer Kurt Re*imling, twierdził, że rozumie
cierpienia więzniów zbyt dobrze, ba, wręcz je z nimi dzielił.
* Zabij mnie razem z moimi dziećmi * błagała go żydowska matka pewnego dnia.
Miała trójkę małych dzieci i w momencie egzekucji strażnicy chcieli ich rozdzielić. Reimling
zmienił rozkaz. Matka i dzieci pozostały razem aż do ostatniej chwili. Dzieci wysłał na tamten
świat w pierwszej kolejności. Odbyło się to szybko i schludnie, aby matka mogła przekonać się, że
nie cierpiały. Reimling był fachowcem, jeżeli chodzi o rewolwery.
Niektórzy z esesmanów głosili, że więzniowie wręcz dziękują im za zadawany ból. Oberscharfuhrer
Carl Neubourg, przydzielony do obozu w Drancy, był jednym z nich. Jego humanitaryzm i dobroć
serca zaprowadziły go tak daleko, że pozwolił żydowskiej rodzinie odmówić kadisz, zanim ich
zmusił, aby wzajemnie się powywieszali, jedni w obecności drugich. Jego dobroć mogła go dużo
kosztować. Gdyby dowiedzieli się o tym zwierzchnicy, mógłby zarobić trzy dni odosobnienia i pół
roku bez awansu.
Na takie poświęcenie strażnicy mogli się zdobyć. Nic dziwnego, że ofiary były im wdzięczne.
Rozdział 15
WIECZÓR W PARY%7Å‚U
Propozycja dotycząca broni przyszła do nas od podwójnego agenta o pseudonimie Szczur, który
zatrudniony był w oddziale przyjęć spadochroniarzy zrzuconych we Francji. Skład umieszczony był
w fabryce na zapleczu Gare du Nord. Spotkaliśmy się na zewnątrz, Szczur zaprowadził nas do
półek pełnych broni.
* Wszystko w pierwszym gatunku * zapewniał nas * prosto od Churchilla.
Ruszyliśmy, aby sprawdzić stan broni. Gdy to robiliśmy, drzwi otworzyły się i wkroczyło ociężale
trzech mężczyzn. Każdy z nich trzymał rękę w prawej kieszeni swojego prochowca. Stanęli przy
drzwiach i patrzyli na nas, zastanawiając się, co robimy w kryjówce z bronią.
* Zrzuceni na spadochronach? * pytali, adresując te słowa raczej do Szczura, niż do nas.
* Poradzę coś wam * wtrącił się Porta. * Jeżeli zależy wam na życiu, a myślę, że tak, to wyjmijcie
ręce z kieszeni... Wiecie, co mam na myśli?
Trzej mężczyzni odwrócili się w jego stronę.
* Czy ty nam grozisz? * dopytywał się jeden z nich.
* Niekoniecznie, ale to zależy od waszego zachowania.
* Ta broń została ukradziona. Czy zdajecie sobie z tego sprawę? Wiecie, co się dzieje z ludzmi
złapanymi z kradzioną bronią?
* Nieszczególnie * powiedział Porta. * Ale wezcie jedną z nich, a zobaczymy.
* Nie przeszkadzajcie sobie!
Głos dochodził od strony drzwi. To Gunther, który właśnie na taką okoliczność pozostał na
zewnątrz. Popchnął trzech ludzi do środka, miał przy sobie radziecki pistolet maszynowy.
* Tak jak już mówiłem, wyjmijcie ręce z kieszeni i wtedy porozmawiamy miło i grzecznie.
* Nie jest dobrze * zauważył Legionista, gładząc kolbę jednego z trzech odebranych koltów. *
Podejrzewam, że jesteście amatorami. Ale to wasz problem. Przejdzmy do interesów. Chcecie coś
nam zaoferować za ten złom?
Najmłodszy z nich zgarbił się i powiedział:
* Potrzebujemy broni. Chcielibyśmy ją od was kupić. Oczywiście nie jesteśmy na tyle głupi, aby
przychodzić tutaj z całą sumą pieniędzy. Wyślijcie jednego ze swoich ludzi z jednym z nas i
zawrzemy wtedy układ.
* Jednego tylko? * zaśmiał się Legionista. * Dlaczego nie wszystkich, ciekaw jestem?
* To mogłoby być niebezpieczne.
* Dla kogo?
* Tłum ludzi zawsze zwraca na siebie uwagę * protestował młodzieniec.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]