do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Foley Ewa Powiedz Ĺźyciu Tak!. Poradnik dobrostanu
- Maxwell M. Proś mnie Raz jeszcze
- 8_14
- namkai.norbu.yoga.snu
- 1014. Schield Cat MiśÂ‚osne porachunki
- DH_Starr_ _Wrestling_with_Desire
- Walter Jon Williams Voice of the Whirlwind
- august_2
- Austen, Jane Mansfield Park
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- moje-waterloo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pobiegłam do niej z pytaniem.
A co ci szkodzi? Masz wielki dom, u nas ciasnota odpowiedziała z wielką pretensją
w głosie.
Trzeba było najpierw mnie zapytać, nie rządzić się w moim domu! - Wpadłam
w furiÄ™.
Właśnie taka jesteś, wredna, niedotykalska, nieuczynna! - podsumowała mnie.
Na dodatek to sÄ… jakieÅ› przedpotopowe szmaty, od lat ojciec ich nie nosi! Po prostu je
wyrzuć. Zmierdzą naftaliną!
Moja matka była niereformowalna, nigdy się nie nauczyła, co to jest poszanowanie
prywatnoś ci. Po numerze z szafą straciłam nadzieję, że kiedykolwiek coś do niej dotrze.
Matka wiedziała, że cenię sobie niezależność i prywatność, że mam obsesję na punkcie
nieingerowania w moje życie, jakiekolwiek by ono było. Tyle razy o tym mówiłam&
Starzejący się rodzice często kłócili się przy nas. Ojciec przestał udawać przed Pawłem
i potrafił wyzwać matkę, jak coś pokręciła.
Jak nie wiesz, to nie pierdol! - krzyczał na nią w naszej obecności. - Kurwa,
spierdalaj! - Słyszeliśmy często jego ulubiony tekst.
Pił rzadziej, lecz jak miał okazję, nie znał umiaru. Pijany, awanturował się i Paweł
musiał interweniować. Tylko mój mąż miał na ojca wpływ, ojciec tylko Pawła słuchał.
Połóż się i prześpij - radził mu Paweł, przewracając go na wersalkę.
Ojciec był mu posłuszny. We śnie zrywał się gwałtownie, przeklinał, krzyczał, że kogoś
zabije. Paweł go przytrzymywał, uciszał, kładł ponownie.
W takich momentach wszystko powracało. Powracały strach, stres i wspomnienia.
Przez okno obserwowałam wrogie zachowania ojca. Pewnego dnia moi rodzice razem
pracowali w ogródku. Wyszli z domu, zwyczajnie rozmawiali, matka się śmiała. Grzebali
w ziemi motyką, grabiami, łopatą. Nagle ojciec rzucił narzędzie i dobiegł do niej.
Otworzyłam okno ciekawa, co się dzieje. Byłam gotowa do interwencji. Popchnął matkę,
przewróciła się na plecy. Wybieg łam na podwórko. Wygrażał nad nią, darł się, że jak jej
dopierdoli, to tylko flaki będą się za nią ciągnąć.
Byłam przerażona. Wyzwałam go od bandytów, wykrzyczałam, że go nienawidzę. Byłam
tak zdenerwowana i wściekła, że groziłam mu:
KiedyÅ› ciÄ™ zabijÄ™!
Pierwszy raz w życiu w ten sposób się do niego odezwałam, wykrzyczałam, co o nim
sÄ…dzÄ™.
Stał w milczeniu ze ściągniętymi, sinymi ustami. Był przerażający, miał straszne
spojrzenie. Matka wstała, płakała. Pewnie była obolała. Jest puszystą kobietą, oboje mieli
po sześćdziesiątce, taki upadek musiał być dotkliwy.
To nie był jedyny wyskok ojca, i to na trzezwo. Ze swoją żoną nie umiał rozmawiać
spokojnie, był po prostu nieprzewidywalny. Potrafił ją popchnąć, sponiewierać słowem.
Szybko przywykł do naszego sąsiedztwa i wracał do swoich nawyków, nie zważając na
nic. Zaczęłam żałować, że właśnie to miejsce wybrałam do życia&
Chłopcy mieli swoje pokoje, my najprawdziwszą sypialnię. Rano zawoziłam synków do
przedszkola, potem jechałam do pracy. Paweł wstawał skoro świt, kiedy jeszcze wszyscy
spaliśmy, i wychodził pierwszy. Wszystko toczyło się tak, jak zawsze marzyłam. Mikołaj
i Bogusz przynosili z przedszkola rysunki, laurki, ozdoby choinkowe. Wszystkim siÄ™
zachwycaliśmy, rozmawialiśmy, pytaliśmy, jak to zrobili. Do dziś mam laurki z tamtych lat.
Są w starej papeterii, pożółkłe, jednak dla mnie najważniejsze. Tak samo jak wspomnienia,
gdy wypadali z sali, krzyczÄ…c:
Mamo, umiem wiersz na pamięć, posłuchaj!
Albo:
Byliśmy z panią w parku, zobacz, co mamy dla ciebie!
%7łyłam ich życiem, czułam się ważna i spełniona, potrzebna i niezastąpiona.
W niedziele chodziliśmy na długie spacery z chłopcami. Albo na rowery. Zawsze
wszystko kupowaliśmy podwójne. Dwa małe rowerki, potem większe, dwie pary
dziecięcych nart, takie same kurtki, buciki, czapki. W wakacje wyjeżdżaliśmy pod namiot,
gdzieś nad jezioro albo nad morze. Paweł zrobił w ogrodzie boisko i zainstalował kosz do
koszykówki. Drżałam o okna, lecz jakoś się uchowały. Wpadali umorusani, głodni,
przekrzykując się z radości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]