do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Star Wars Black Fleet Crisis 02 Shield of Lies Michael P Kube McDowell
- Anna Cleary Do Not Disturb [HPE 156, P.S. I'm Pregnant!] (pdf)
- 482duo.Cleary Anna Spacery nad Sekwanć…
- Taurus Pistol Update
- Swiadek na czterech śÂ‚apach
- Cook Robin Zaraza
- W5.4therawchef.com the raw chef Sauerkraut
- javascript dla kaśźdego full scan
- ANALIZA FINANSOWA BUDŻETU GMINY
- Gordon Lucy Magia miśÂ‚ośÂ›ci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ptsmkr.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drwiącym uśmiechem na ustach.
Oczywiście nie było go tam. Na skraju trawnika wznosiły się figury z
żywopłotu. Za nimi kończył się ogród, a zaczynały wrzosowiska. I wtedy
zobaczyłam coś innego. Wysoko na wzgórzu za ogrodem, za krzakami, leżał
samotny czarny głaz. Koło niego stała dziewczyna o jasnych włosach
rozwianych przez wiatr.
- Helen! - zawołałam, poderwałam się z miejsca, upuściłam blok
rysunkowy. - Helen, zaczekaj!
Z nieba spadły duże krople deszczu. Dziewczęta nad jeziorem w
pośpiechu zbierały szkicowniki i, śmiejąc się i marudząc na przemian, biegły
w stronę Hall. W przeciwną stronę niż ja - chciałam lepiej przyjrzeć się
dziewczynie na wzgórzu. Panna Dalrymple zastąpiła mi drogę. Krzyknęłam
zaskoczona.
- Co jest? - zapytała słodko. - Idziesz w złą stronę. Przemokniesz.
- Ale... Widziałam Helen na wzgórzu! Roześmiała się dzwięcznie.
- Nikogo tam nie ma. Wyobraznia płata ci figle, moja droga.
To prawda. Nikogo tam nie było, ani śladu dziewczyny, tylko zarośla,
ciemny głaz i krople deszczu jak łzy.
- Evie!
Odwróciłam się. Panna Scratton stała wyprostowana w za luznym
płaszczu.
- Do Hall, bo zmokniesz! Musimy pod dachem poczekać na autokar, czy
policjantom to się podoba, czy nie! Już!
Pchnęła mnie w stronę domu, ale nie wiedziałam, na czym zależało jej
bardziej: żeby uchronić mnie przed deszczem czy panną Dalrymple.
Gdy w końcu wróciłyśmy do Abbey, kazano nam się przebrać w suche
ubrania. Pobiegłam do sypialni, ale skręciłam do infirmerii. Zapukałam do
drzwi.
- Wejdz - Pielęgniarka podniosła głowę znad biurka. - O co chodzi?
- Ja... Chciałam zapytać, jak się czuje Helen.
76
- yle. Prawdopodobnie złapała grypę.
- Więc przez cały dzień nie wychodziła ze szkoły? - Upewniłam się i
usiłowałam zajrzeć do środka, by zobaczyć pacjentkę. - Nie wyszła na
powietrze?
- Wątpię, przy tak wysokiej gorączce? Teraz już śpi.
- W takim razie... Proszę jej przekazać, że tu byłam - dokończyłam głupio
i odeszłam. Pewnie widziałam miejscową. Przecież wtedy kręciło mi się w
głowie ze zmęczenia. Zazdrościłam Helen łóżka w ciepłej izolatce. Czułam,
że mogłabym spać bez końca.
Ale jeszcze nie teraz. Obiecałam Sebastianowi, że dzisiaj przyjdę, a nie
mogłabym złamać danej mu obietnicy.
Planowałam wszystko jak złodziej. Helen zostanie w infirmerii, więc nie
wejdzie mi w drogę. Po kolacji, gdy się ściemniało, zakradłam się do szopy z
narzędziami i pożyczyłam" latarkę, żeby nie znalezć się w nieprzeniknionej
ciemności na schodach. Tak jest, wszystko zaplanowałam. Jeszcze jedna
kradziona godzina szczęścia z Sebastianem, a potem zwycięży zdrowy
rozsądek. I wreszcie się wyśpię.
Rozdział 23
Ale dlaczego nie? - dopytywałam się pochmurnie, wpatrzona w
powierzchnię jeziora. Nic nie szło po mojej myśli.
- Tłumaczyłem ci przecież - westchnął. - Nie możemy się spotykać za
dnia. To możliwe tylko teraz.
- Moglibyśmy się umówić na niedzielę po południu. Dziewczętom wolno
wtedy chodzić na spacery, jezdzić konno...
- I co, powiesz najwyższej przełożonej, że idziesz do lasu na randkę z
chłopakiem ze wsi? - zapytał. Naprawdę myślisz, że ci na to pozwoli?
- No... nie - przyznałam. - Ale gdybyśmy jej powiedzieli, że jesteś
przyjacielem rodziny... - Musiałam wyrzucić z siebie coś, co od dawno nie
dawało mi spokoju. - Widzisz, gdyby twoi rodzice na przykład zaprosili mnie
na podwieczorek czy coś takiego, pani Hartle nie mogłaby odmówić. Jessica
Armstrong ma kuzynów osiem kilometrów stąd i wolno jej ich odwiedzać.
- Moi rodzice nie zaproszÄ… ciÄ™ na herbatkÄ™. Bardzo mi przykro.
- Niby dlaczego nie? - zaperzyłam się. - Wstydzisz się mnie?
- To nie tak!
77
- O co chodzi? %7łe tak naprawdę nie pasuję do Wyldcliffe? Wolałbyś
zaprosić Celeste albo Indię, tak? O to chodzi?
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz - odparł, zaskoczony moim gniewem. -
Zrozum, Evie, to niemożliwe. Nie wciągaj w to moich rodziców. Oni... nie
zrozumieją. Są bardzo staroświeccy i nie... Evie, proszę, nie miej takiej miny.
- Czy poznali tamtą dziewczynę? - wyrzuciłam z siebie. Ciągła zazdrość o
dziewczynę z jego przeszłości, nieważne, Laurę czy inną, buchnęła jasnym
płomieniem. - Zaprosiłeś ją do domu?
- Nie będę cię okłamywał. Tak, znali ją.
- To nie fair. - Przerażał mnie błagalny ton w moim głosie. Usiłowałam
wziąć się w garść. - Zrozum, jestem już bardzo zmęczona - wyjaśniłam,
wpatrzona w czarną toń.
- Zmęczona mną?
- Wiesz, że nie to miałam na myśli. Ale i bez tego pakuję się w kłopoty, a
jeśli dostanę jeszcze jedno upomnienie, nie wiadomo, co się stanie. Nie mam
pojęcia, co sądzisz o swoich rodzicach, ale ja nie chcę denerwować ojca
informacją, że wyrzucono mnie z Wyldcliffe. Zresztą, jeśli naprawdę do tego
dojdzie - dodałam ponuro - nigdy więcej się nie spotkamy, naprawdę.
- Ale przecież sama powiedziałaś, że chcesz nadal się ze mną spotykać, że
nie obawiasz siÄ™ ryzyka.
- Nie pojmujÄ™ po prostu, dlaczego co noc musimy siÄ™ potajemnie
wymykać. To śmieszne. Nie dość, że mam w szkole kłopoty, jestem ciągle
niewyspana, to przecież nawet... - Spojrzałam w jego smutne oczy. Już
miałam na końcu języka: nie wiem, co naprawdę do mnie czujesz".
Nie powiedziałam tego. Obawiałam się, że odpowiedz nie przypadnie mi
do gustu. Czułam w głębi serca, że między nami jest jakaś przeszkoda, że coś
krepuje Sebastiana. Tak, jestem jego najdroższą Evie, ale chciałam czegoś
więcej. Nie mogłam bez końca czekać i rozmyślać, wypatrując sygnałów,
które się nigdy nie zjawiały. Kopnęłam korzeń krzewu laurowego, który
wyrósł nad wodą, i dokończyłam:
- Nie wiem nawet, jak siÄ™ nazywasz.
- Sebastian James. - Skłonił się żartobliwie. - To dla mnie zaszczyt.
Zadowolona?
- A gdzie mieszkasz? - Nie dawałam za wygraną.
- Mówiłem ci, na wrzosowiskach.
- Ale gdzie? Gdzie dokładnie? Jaki masz numer telefonu?
78
- Co cię dzisiaj ugryzło? - zdenerwował się. - To mi przypomina...
przesłuchanie na policji.
- Może tego trzeba, żebym się wreszcie czegoś o tobie dowiedziała! - W
ułamku sekundy straciłam panowanie nad sobą.
- Odpowiem na wszystkie twoje pytania! - obiecał. - Ale nie dziś.
Wpatrywałam się w mroczny horyzont. Nie wiadomo, gdzie kończyły się
wrzosowiska, a gdzie zaczynało niebo. Oczy zaszły mi łzami.
- Nie kłóćmy się poprosiłam. chciałabym po prostu żebyśmy się
spotkali w innych okolicznościach. Bardziej normalnie. Chyba nie zdajesz
sobie sprawy, jakie to dla mnie trudne. Trudne bo szalejÄ™ za tobÄ…& Bo
ciągle nie wiem, jak się to wszystko skończy.
- Trudne? A myślisz, że mnie jest łatwo? Każdy dzień w samotności, pełen
rozmyślań, co robisz, ciągłe oczekiwanie na kilka kradzionych chwil. Muszę
się z tobą spotykać Evie& potrzebuję cię&
- Więc zaproś mnie do swojego domu podsunęłam. Przedstaw mnie
rodzinie i przyjaciołom. Potraktuj mnie poważnie, a nie jak nocną zabawkę.
Moje żądania zdawały się nieść echem w noc. Sebastian w końcu
zareagował.
- Nie mogÄ™.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]