do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Beaton M.C. Hamish Macbeth 05 Hamish Macbeth i śmierć bezwstydnicy
- John DeChancie Castle 05 Castle Murders
- York Rebecca Intryga i milosc 05 Moje dziecko moj skarb
- Dynastia Conellych 05 Little Kate Panna Nikt i doktor Connelly
- Lloyd Alexander Chronicles of Prydain 05 The High King
- Dynastia Kincaidów 05 Radley Tessa Pocałunek szejka
- Godeng Gert Krew i Wino 05 Palec Kasandry
- Diana Palmer Long Tall Texans 05 Ethan
- John Ringo Ghost 05 A Deeper Blue
- Królewski ród 05 Błękitna krew Stephens Susan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zamrugałam gdy łzy powróciły. Odwróciłam głowę i przycisnęłam usta do jego
dłoni.-Dziękuje, że mi ufasz.-To było wszystko co mogłam powiedzieć. On dawał mi
zaufanie, a dzisiejszej nocy udowodniłam że nie zasługuje na nie.
Rozdział Dziesiąty
Po krótkiej dyskusji, wraz z Danausem postanowiliśmy że będziemy ścigać małą
grupke naturi znajdującą się na obrzeżu miasta, którym okazało się Szobor Park.
Podejrzewam że jeśli ktoś wie o tym że jestem w mieście, to oczekuje od mnie że uderzę
prosto na zgromadzenie, na jednej z wysp Dunaju. Ale narazie nie chciałam wkroczyć w
tą pułapkę. Wystarczające było to, że chętnie weszłam w jakąś pułapkę którą postawił na
mnie Macaire. Na razie unikałam większośći naturi na wyspie. Nie byłam jeszcze pewna
jak dotrzemy na miejsce, a bałam się wycieczki promem, która po raz kolejny
pozostawilaby mnie w szponach klanu wody. Moj ostatnie spotkanie z tym klanem w
Savannah, niemal kosztowało życie Danausa.
Niestety ani ja ani Danaus nie znaliśmy Budapesztu. Aowca znał mglistą
lokalizację grupki naturi, ale żadne z nas nie mogło dać wskazówki ani punktu
orientacyjnego taksówkarzowi. W rezultacie musiałam wejść do umysłu Danausa, kiedy
on skanował region, szukając naturi. Jednocześnie byłam w umyśle taksówkarza, kierując
go najlepiej jak potrafiłam, ku naszemu ostatecznemu celowi. Moje moce były napięte,
gdy starałam się rozróżnić dwa umysły, pozostawiająć kierowce z wystarczającą
świadomością by mógł skutecznie prowadzić samochód bez zderzenia nas z pierwszym
budynkiem obok którego przejeżdżaliśmy. W momencie kiedy dojechalliśmy do Szobor
Park, cała się trzęsłam. Uczyniło ją to najdłuższą trzydziesto-minutową jazdą w moim
życiu.
Robiłam ten trik z innymi Nocnymi Wędrowcami, dotykając wielu umysłów na
raz, jedynie z małą trudnością. Ale wtedy wszystko było prostsze, bo miałam do
czynienia z Nocnymi Wędrowcami. Umysł człowieka był zbyt prosty, by całkowicie go
opanować. Tymczasem musialam jeszcze utrzymać barierę ochronną przed Danausem, by
nie mógł zobaczyć niektórych z moich mrocznych sekretów, z którymi byliśmy ściśle
związani. Nie spodziewałam się że łowca będzie wędrował dookola mojej głowy, kiedy
poszukiwaliśmy naturi, ale nie miałam zamiaru zostawiać drzwi otwartych ani
odchylonych.
W Szorbor Park ręce mi drżały, a moja głowa pulsowała od wysiłku. Uwolniłam
umysł Danausa i taksówkarza w tym samym czasie, zadowolona że jestem wreszcie od
nich wolna. Opadłam na siedzenie, kiedy Danaus płacił za bilet. Zamknęłam oczy i
wzięłam powolny, oczyszczający wdech. Ból zaczą znikać i zdałam sobie sprawę z
energii, stale płynącej od Danausa. Odruchowo, otarło się o mnie jego uspokajające
ciepło, które przemieściło się do mojej zlodowaciałej klatki piersiowej. Aowca ciągle
przeczesywał teren, upewniając się że nie zostaniemy zaatakowani przez naturi zanim
wogle wyjdziemy z samochodu.
-Nadchodzą?-pchnęłam się do pozycji siedzącej, gdy on otwierał drzwi.
-Jeszcze nie. Czuję jakby w rzeczywistości przemieściły się w głąb parku.-odparł,
wysiadajÄ…c.
Poszłam za nim, w marszu rozpinając płaszcz. Moja broń była ukryta w ciężkich
fałdach mojego skórzanego płaszcza, a musiałam mieć do niej łatwy dostęp.-Gdzie
jesteśmy?- Może kierowcy taksówki dawałam wskazówki, wyciągnięte z mózgu
Danausa, ale to nie oznaczało że miałam jakiekolwiek pojęcie gdzie się w końcu
znajdujemy. Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się po pustej przestrzeni. Byliśmy na
samotnym pasie drogowym, więc właściwie poza granicami miasta. Nie będzie nam
łatwo znalezć inną taksówkę do hotelu, zakładając że nie będziemy mieć większego
problemu wyniszczając naturi. Wyciągnęłam telefon i wpisałam numer korporacji
taksówek, zapisany po boku drzwi samochodu. Jeśli nie będziemy mogli dostać kolejnej
taksówki, będę musiala sama odpalić jakiś samochód. Niestety, na razie starałam się nie
mieszać zbytnio w dużą ilość problemów w tym mieście. Najpierw chciałam spotkać się
z tym Veyronem, i wtedy będę szczęśliwa powodując tak wiele problemów ile tylko będę
chciała.
Mur z czerwonej cegły wyrusł przed nami, wraz z trzema wysokimi wejściami. W
ścianie były dwa duże okna, w których mieściły się dwa olbrzymie kamienne posągi.
Podeszlam do jednego, i mrużyłam oczy w ciemnościach aż w końcu ujrzałam
kubistyczną twarz Karla Marx'a. Przekrzywiając głowę cofnęła się do tyłu i
uśmiechnęłam się.
-To Statue Park.- powiedziałam, mówiąc głównie do siebie.
Danaus stanął obok mnie, i spojrzał na posąg Karla Marx'a i Friedricha Engels'a.-
Nie wiedziałem.
-Jest również przez niektórych nazywany Memento Park.-wsadziłam ręce do
kieszeni i podeszlam do innej figury. Nie poznałam twarzy, ale pasowała do
komunistycznych motywów które widziałam na zdjęciach.-Czytałam o tym miejscu. O
tym że dziesięć lat temu, miejscowi przywódcy zebrali wszystkie komunistyczne
pomniki z obrębu miasta i umieścili je w jednym parku. Zachowali historię, ale trzymając
ją starannie zamkniętą w jednym miejscu, więc nie może przejść do terazniejszości.
-Więc zgaduję że powinniśmy być ostrożni i próbować nie uszkodzić tych rzezb.-
powiedział Danaus.
Uśmiechnęłam się do łowcy znad mojego ramienia.- Wolałabym. Nie
spodziewam się że miasto będzie w stanie zastąpić coś co połamiemy dzisiejszego
wieczoru, a ja nie zcierpię będąc odpowiedzialna za zniszczenie tygo interesującego
skrawka historii.
Zrobiłam pare kroków do tyłu i przykucnęłam na stopach, sekunde przed tym jak
wykonalam skok w powietrze. Z ulgą przyjełam że z łatwością wylądowałam na szczycie
czerwonego ceglanego muru, pomimo powłoki z śniegu i lodu. Przykucnęłam i zaczęłam
wpatrywać się w zakopany pod śniegiem dolny poziom, który błyszczał od lodu przede
mną. Podobno park został zamknięty w okresie zimowym, ponieważ nikt nie
pofatygowal się odśnieżyć łopatą chodników. Jednak mogłam jeszcze dostrzec zarys
sześciu dużych kół na ziemi wokoło większego centralnego koła. W parku nie było
żadnych rzezb za którymi można by było się ukryć, ale mogłam znalezć więcej niż dwa
tuziny rzezb. Gdzieś tam było pięciu ukrywających sie naturi. Mogłam poczuć
pulsowanie energii, ale wydawało się tak niewyrazne jakby ich moce zostały ukryte przez
energiÄ™ pochodzÄ…cÄ… z ziemi.
A z drugiej strony ja wyróżniałam się na ścianie. Moje przygarbione ciało
podkreślało światło księżyca. Niech naturi wiedzą że nadchodzę. Przy odrobinie
szczęścia, moim pojawieniu się i aktywnym polowaniu na naturi, ostatecznie wyciągne z
ukrycia Aurore, a może nawet Rowe. Byłam gotowa usunąć głowę każdemu z nich.
-Chodzmy-powiedziałam zeskakując ze ściany. Aatwo wylądowałam, moje
kolana ugieły się pod wpływem uderzenia. Moja lewa lewa stopa nieznacznie się
ześlizgneła kiedy spadłam na śnieg, ale utrzymałam równowagę. Tymczasem Danaus
poświęcił czas na odblokowanie zamka głównej bramy. Głośmy pisk rozległ się przez
bezludną placówkę, kiedy pchną bramę by ją otworzyć. Wzdrygnęłam się na ten dzwięk,
patrząc na niego przez ramię. Nie próbowałam być idealnie podstępna, ale w tym czasie
nie chciałam budzić zmarłych.
-Gdzie oni są?-zapytałam kiedy łowca wreszcie stanął obok mnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]