do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Bradley, Marion Zimmer Trillium 03 Golden Trillium
- Child Maureen Reasons for Revenge 03. Uwięziona w raju (2007) Gabriel&Debbie
- MacGregor, Kinley (aka Sherrilyn Kenyon) MacAlister 03 Born in Sin
- Candice Gilmer [Moonlight and Shadows 03] Broken Shine (pdf)
- Black Gold Billionaires 03 Celmer Michelle Niebezpieczna namiętność
- Cienie 03 Pozzessere Heather Graham Tajemnice zamku Fairhaven
- Lerum May Grethe Córy Życia 03 Więzy Krwi
- Krentz Jayne Ann Damy i awanturnicy 03 Kowboj
- Kruczy Dwór 03 Krwawy księżyc Geoffrey Huntington
- Mercedes Lackey Bardic Voices 03 Eagle and the Nightingales(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żeby ktokolwiek próbował je za mnie naprawiać. I powtarzam, że
nie mogę zrobić tego, czego ode mnie chcesz, i być dla ciebie tym,
kim chcesz, żebym była. Nie mogę sobie na to& pozwolić. Na
ciebie. Na to, co jest między nami. Wyremontowałeś mi dom.
Kosztowało cię to wiele tygodni pracy i wiele tysięcy dolarów.
Zrobiłeś dla mnie tak dużo, a ja nie mam co ci dać w zamian. Być
może nigdy nie będę miała. A ty mimo wszystko ciągle
przychodzisz i mówisz, że możemy być tylko przyjaciółmi, że ci to
nie przeszkadza. A ja, cholera, jestem samotna, więc się na to
zgadzam. Ale potem robisz coś jeszcze. Dotykasz moich włosów.
Mojej twarzy. I patrzysz na mnie tymi swoimi obłędnymi
niebieskimi oczami z całym tym durnym współczuciem, jakbym&
jakbym coś dla ciebie znaczyła. Urwała, żeby zaczerpnąć
powietrza, ale zaraz potem mówiła dalej: Nie mogę się na to
zgodzić, Carter. Nie zasługuję na to. Mówiłam ci to nie raz, nie
dwa. Ale ty& nalegasz. A teraz chcesz ze mną jechać na USG?
Udawać mojego męża? Założę się, że wezmiesz mnie nawet za
rękę. Posłuchaj: tylko niepotrzebnie torturujesz mnie czymś, czego
nie mogę mieć. Uwierz, że nie chciałbyś ze mną być. Masz za sobą
własny koszmar i zasługujesz na szczęście. Jej głos załamał się
na ostatnim słowie. A ze mną nigdy go nie zaznasz. Jedyne, co
cię ze mną czeka, to kłopoty.
Za czterdzieści minut masz USG. Podszedłem do drzwi i
przytrzymałem je. Wyciągnąłem do niej rękę. Idziesz?
Gapiła się na mnie z rozdziawioną buzią.
Czy ty nie słyszałeś, co ja ci właśnie powiedziałam?
Słyszałem. Pozwoliłem drzwiom się zamknąć i opuściłem
rękę. I mimo to decyduję się z tobą jechać. To moja sprawa. Jeśli
chcę walczyć z wiatrakami, to mój wybór.
Walczyć z wiatrakami?
Don Kichot. Moja mama uczy literatury. Wzruszyłem
ramionami. To oznacza, że powtarza się w kółko tę samą głupią
rzecz. Jeśli między nami nigdy nie będzie nic poza przyjaznią, to
niech tak zostanie. Jeśli czuję do ciebie coś więcej, to mój
problem. Nie mogę tak po prostu cię zostawić i tego nie zrobię.
Potrzebujesz przyjaciela, więc jestem. I wiesz co? Ja też potrzebuję
przyjaciela. I padło na ciebie.
Masz braci. Masz do dyspozycji& pewnie każdego
mieszkańca półwyspu.
Wzruszyłem ramionami.
Ale żaden z nich nie jest tobą.
Skoro chcesz się przyjaznić z tak popieprzoną osobą jak ja,
to coś musi być z tobą nie tak.
WestchnÄ…Å‚em.
Eden, po prostu chodzmy. Ruszyłem do samochodu i
nawet już nie sprawdzałem, czy idzie za mną.
Ale szła, trochę z tyłu, z torebką na ramieniu, przygnębiona,
ze wzrokiem wbitym w ziemię. Czekałem na nią od strony
pasażera, przytrzymując jej drzwi. Stanęła na stopniu i spojrzała
przypadkiem na tył samochodu, gdzie leżała skrzynia, którą dla
niej zrobiłem.
Co to? W jej głosie zabrzmiała ciekawość.
Podążyłem za jej wzrokiem.
O cholera! Zupełnie zapomniałem! Zrobiłem to dla ciebie.
Zostawiłem jej drzwi otwarte i poszedłem odblokować tylną
klapę. Przyciągnąłem do siebie kufer. Wykorzystałem stare deski
z twojej podłogi. To tylko skrzynia. Chyba nazwałbym ją piracką.
Pomyślałem, że mogłabyś ustawić ją w nogach łóżka.
Eden wysiadła i podeszła do mnie. Pogładziła szorstkie,
postarzone drewno.
Piękna. Ale jak ci się udało uzyskać taki& stary wygląd?
Wzruszyłem ramionami.
Drewno można postarzyć na wiele sposobów. Kiepski
byłby ze mnie stolarz, gdybym nie znał choć kilku z nich.
Eden znów pogładziła dłonią skrzynię i popatrzyła na mnie.
Jest przepiękna. Naprawdę zrobiłeś ją dla mnie?
Skinąłem głową.
Oczywiście. To twoje drewno, ja złożyłem je tylko do
kupy.
Dziękuję. Bardzo mi się podoba.
Zaniosłem skrzynię do domu. Eden przytrzymała mi drzwi.
Postawiłem ją na podłodze w nogach łóżka, a ona natychmiast
zaczęła grzebać w szafce z bielizną pościelową. Wróciła z czymś,
co wyglądało jak ręcznie wydziergana narzuta wykonana z
jasnoniebieskiej włóczki. Eden złożyła ją w długi, wąski prostokąt
i ułożyła na skrzyni.
Doskonale pochwaliłem. A teraz chodz, bo się spóznisz.
Wróciła znów ze mną do wozu, ale zatrzymała się z jedną
nogÄ… na stopniu, a drugÄ… na ziemi.
Carter, nie musisz ze mną jechać. Poradzę sobie.
Wiem. A teraz już chodzmy. Popchnąłem ją delikatnie w
kierunku samochodu, a ona weszła do środka.
Uśmiechnąłem się do niej lekko i siadłem za kierownicą. Po
uruchomieniu silnika nacisnąłem na pedał gazu, a samochód wydał
z siebie głuchy pomruk.
Jeśli na drodze nie było problemów, wyjazd z półwyspu
zajmował około dwudziestu dwudziestu pięciu minut, a na dojazd
na południe miasta, gdzie znajdowała się większość firm i
instytucji niezwiązanych z turystyką, potrzeba było kolejnych
dziesięciu czy piętnastu. Przez całe czterdzieści pięć minut jazdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]