do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- James White SG 11 Mind Changer
- Brenden Laila Hannah 11 PowrĂłt
- 11. Ross JoAnn Trzydzieści nocy
- Jack McKinney RoboTech 11 Metamorphosis
- Bedier Joseph Dzieje Tristana I Izoldy
- Delaney Diamond The Arrangement (pdf)
- H. P. Lovecraft The Dream Quest of Unknown Kadath
- Harper Fox Driftwood
- Arnold Judith Bal przy śÂ›wiecach
- Article Addiction
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ptsmkr.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kopyt. Jego wierzchowiec pogalopował naprzód, z nozdrzy tryskały kłęby pary. Ale Eblis runął na
ziemię, wylądował ciężko i legł bez ruchu.
Podszedłem bliżej i spojrzałem z góry na swojego wroga lecz ku własnemu zdumieniu nie
zadałem ostatniego ciosu. Nie była to świadoma decyzja. Coś wewnątrz mnie wybrało inne
rozwiązanie. Czekałem w milczeniu, ściskając w dłoni klingę. Po wielu minutach Eblis przekręcił
się na brzuch i podniósł ciężko. Dłonie miał puste, wypuścił broń w upadku. Mimo to czekałem
cierpliwie, aż podniesie ją z błota zrytego końskimi kopytami.
A potem zaczęliśmy walkę na ziemi. Okazała się wyrównana, bardzo długo żaden z nas nie
zyskiwał przewagi. Wkrótce zaszło słońce i zaczęło robić się ciemno. Teraz walczyliśmy w
ciemności: dzięki magii shakamure wyraznie widziałem przeciwnika. Przywołałem też magiczne
zapasy, podbudowując swoje siły. Bez wątpienia Eblis również posłużył się własną magią, bo jego
klingi poruszały się bardzo precyzyjnie i przez jakiś czas z trudem udawało mi się odparować ich
ciosy. Walczyliśmy w milczeniu słychać było tylko sapnięcia, szczęk broni i nasze buty
mlaszczące w błocie.
W końcu powoli zacząłem zyskiwać przewagę. Wreszcie powaliłem wroga na kolana i
uniosłem sztylet, gotując się do ostatniego pchnięcia.
W tym momencie poczułem, jak czyjaś dłoń wstrzymuje moją rękę.
Zwyciężyłeś, Wijcu, ale teraz on należy do mnie wyszeptała mi do ucha Grimalkin.
Oddaj sztylet.
Cóż mogłem zrobić? Musiałem się zgodzić ostatecznie odniosłem wielkie zwycięstwo i
zawdzięczałem je czarownicy. Zwróciłem jej zatem broń i odszedłem w miejsce, gdzie leżała
Nessa.
Ukląkłem obok niej. Wciąż oddychała, lecz oznaki życiowe powoli gasły. Zostało mi
jeszcze trochę magii, położyłem zatem dłoń na jej czole i pozwoliłem, by wniknęła w ciało
dziewczyny.
Po jakimś czasie pomogłem jej wstać, a ona otworzyła oczy.
Umierałaś, mała Nesso, ja jednak ożywiłem cię moją mocą. Byłem ci to winny.
Odpłaciłem jej za to, jak wcześniej ocaliła mnie po ukąszeniu węża. Długą chwilę
przyglądała mi się, wyraznie chciała coś powiedzieć, wtedy jednak usłyszałem dobiegający zza
pleców dzwięk, który sprawił, że włosy zjeżyły mi się na karku.
Zabójcy Shaiksa nie krzyczą. A jednak Eblis, najdzielniejszy, najsilniejszy i
najbezwzględniejszy z nich wszystkich krzyknął i jego wrzask trwał bardzo długo.
Nessa spojrzała na mnie, jej oczy rozszerzyły się na ów dzwięk. Mnie samemu sprawił
przyjemność, lecz jej najwyrazniej nie. Zabójca umierał powoli, a jego ostatnie myśli pomknęły do
reszty bractwa. Nawet ginąc, wzbogacał ich wiedzę. Czego jednak się dowiedzieli? W kolejnej
chwili whalakai zrozumiałem, co się dzieje: nie tylko oni się uczyli to była lekcja również dla
mnie. Udzieliła im jej Grimalkin. Tak jak wcześniej wyryła na drzewach symbol, symbol swych
nożyczek, oznaczając terytorium i ostrzegając nieprzyjaciół, obecnie posyłała wiadomość całemu
Bractwu Shaiksa.
Mówiła im, kim jest i co potrafi. Sprawiała, że poznali nowy wymiar bólu i strachu.
A potem głośno wykrzyknęła posłanie pod adresem Bractwa:
Trzymajcie się ode mnie z daleka ostrzegła. Inaczej zrobię wam to, co waszemu bratu!
Ci, którzy będą mnie ścigać, zginą tak samo jak on. Jestem Grimalkin.
I tak Lanca, Której Nie Można Złamać została złamana, a Ten, Którego Nie Da Się Pokonać
zginął i opuścił ten świat po ponad dwóch tysiącach lat niekończących się zwycięstw w roli zabójcy
Shaiksa.
I w tym momencie zrozumiałem, że wiedzma zabójczyni to najgrozniejsza wojowniczka,
jaką kiedykolwiek spotkałem. Czekało mnie zatem wielkie wyzwanie. Pewnego dnia będę musiał
stanąć do walki i ją pokonać. Byłby to najwspanialszy mój wyczyn jako haizdana.
Gdy pózniej zbadałem ciało Eblisa, sprawdzając, co mu uczyniła, nie dostrzegłem niczego,
co mogłoby sprawić, że krzyczał tak melodyjnie. Owszem, wycięła mu na czole symbol swoich
nożyczek, ale nie dostrzegłem niczego poza tym. Musiałem przyznać, że mógłbym wiele się
nauczyć od tej czarownicy.
Rozdział 24
CÓRA CIEMNOZCI
Nessa, choć posiniaczona i poobijana, dzięki mojej pomocy przeżyła upadek; największy
ból sprawiała jej obecnie utrata siostry.
Pózniej, po tym, jak obie dziewczynki po długim płaczu zdołały zasnąć, zaczęliśmy
rozmawiać z czarownicą przy ognisku.
Ten wspaniały sztylet, którym pokonałem Eblisa skąd go wzięłaś? spytałem.
Nie należy do mnie odparła. Przechowuję go tylko dla kogoś, komu będę musiała go
zwrócić.
Mógłbym jeszcze spojrzeć? poprosiłem.
Wiedzma uśmiechnęła się ponuro, wyszczerzając szpiczaste zęby. Przez chwilę sądziłem, że
mi odmówi. Potem jednak dobyła broń z pochwy i wręczyła mi. Ostrożnie uniosłem sztylet,
obracając go raz po raz w palcach i natychmiast wyczułem promieniującą z niego moc.
Niezwykła klinga. Czyje to dzieło?
Wykuł ją jeden z naszych bogów, mały magu. Mamy własnego boga kowali, nazywa się
Hefajstos.
Dziwne, że wybrał on na rękojeść głowę skelta zauważyłem. Talkus, nasz Bóg, Który
Jeszcze Nie Nadszedł, w chwili narodzin przyjmie taką postać.
Pamiętam, co mi mówiłeś. Grimalkin zmarszczyła brwi. Wasz lud rozpocznie
wówczas świętą wojnę i spróbuje zepchnąć nas do morza.
A potem zawładniemy całym światem dokończyłem.
Z pewnością będą to ciekawe czasy! rzuciła. Kiedy podejmiecie taką próbę, mój lud
stawi gwałtowny opór. I w końcu zburzymy mury Valkarky i uwolnimy świat od Kobalosów.
Miejmy zatem nadzieję, że minie jeszcze wiele lat, nim Talkus przyjdzie na ten świat!
Bez komentarza oddałem jej sztylet, wówczas jednak kilka myśli pojawiło mi się w głowie.
Czy gwiezdny kamień ma jakąś wartość dla ludzi? spytałem. Czy to dlatego
wtargnęłaś na nasze tereny i dotarłaś tak blisko Valkarky? Byłoby to dziwne zrządzenie losu, że
znalazłaś się w pobliżu, gdy spadł.
To nie przypadek. Wiedziałam, gdzie i kiedy spadnie odparła wiedzma.
Odkryłaś to z pomocą magii?
My, czarownice, umiemy czasem postrzegać przyszłość, potrafimy też z daleka wywęszyć
nadciągające niebezpieczeństwo. Przyznam jednak, iż to niezwykły sen ujawnił mi nadejście
kamienia sen, który zdawał się tak rzeczywisty, że sądziłam, iż się obudziłam. Błysnęło
oślepiające światło tak mocne, że lękałam się, iż wypali mi oczy. A potem głos powiedział, gdzie i
kiedy spadnie kamień a gdy znajdzie się w moim posiadaniu, co muszę z nim uczynić.
Czy głos dobiegający ze światła ostrzegł cię także przed niebezpieczeństwem ze strony
mojego ludu?
Wiedziałam już, że ów kawał rudy runie na ziemię nieopodal waszego miasta odparła.
Spadł dokładnie tam, gdzie oczekiwałam, lecz gdy czekałam, aż wystygnie, bym mogła zabrać go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]