do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- McWilliams Judith CaÄšâkiem nowy mĂâŚÄšÄ˝
- Nicholas Robin W ramionach pana doktora
- Dav
- Bear, Greg Hegira
- Immanuel_Kant_ _Uzasadnienie_Metafizyki_Moralnosci_(2)[1]
- Willa Roberts Nora
- (Ebook Ita Esoter) Bruno, Giordano Dell'infinito Universo E Mondi
- Andersens Fairy Tales [Hans Christian Andersen]
- Foster, Alan Dean Into the Out Of
- Williams Lee Jedna na milion
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- yanielka.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zaczekaj - szepnął, obrócił ją plecami do siebie i pocałował w miejsce między szyją a karkiem. Usłyszała ciche
westchnienie, potem pocałował ją ponownie. Znów westchnęła. - Kiedy wieczorem zobaczyłem twoje upięte włosy i
odsłoniętą szyję, o niczym innym nie mogłem myśleć - wyjaśnił i obsypał jej szyję i kark pocałunkami.
Z jej ust wyrwało się jego imię. Wtedy rozpiął zamek błyskawiczny jej sukienki i zaczął całować jej plecy.
- Julie - szepnął, zatrzymując usta tam, gdzie powinno znajdować się zapięcie biustonosza. - Niczego nie mam.
Nie planował uwodzenia jej tej nocy. Ona też tego nie planowała, chociaż ... Może po to wybrała sukienkę z tak
głębokim dekoltem, by nie wkładać pod nią bielizny, może po to upięła tak wysoko włosy?
- Chyba ja mam to, o czym myślisz - rzekła, wyśliznęła się z jego objęć i w szufladzie nocnej szafki, wśród
rozmaitych drobiazgów znalazła opakowanie prezerwatyw, które trzymała tam na wszelki wypadek. Mac wziął od niej
paczuszkę, ucałował i położył ją na nocnej szafce. Potem zdjął marynarkę, cisnął ją w kąt i nie rozwiązując krawata,
zdjął go przez głowę niczym lasso.
Julie zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, on natomiast zsunął z jej ramion ramiączka sukienki. Westchnął,
ujrzawszy jej piersi, i lekko popchnął ją w stronę łóżka. Po chwili byli już nadzy, pieścili się nawzajem, odkrywali
sekrety swoich ciał. Ich spojrzenia się spotkały. Dla Julie był to akt zjednoczenia, jakiego jeszcze nigdy w życiu. nie
przeżyła. Po raz pierwszy zrozumiała, co to znaczy uzależnić się od mężczyzny, oddać się mu całą sobą, zaufać, że. on
podaruje jej to, czego najbardziej potrzebuje. Ufała Macowi i poddała się mu całkowicie. Ku swojemu zdumieniu
poczuła, że udziela się jej jego siła. Zależność od niego okazała się niezwykłym aktem niezależności.
Jego ruchy były powolne i kontrolowane. Uniosła nogi i objęła go w pasie. Przymknęła powieki. Wszystkie
doznania były zbyt cudowne, zbyt wyjątkowe, zbyt intymne. Bała się aż do tego stopnia się przed nim odkryć.
- Otwórz oczy, Julie - poprosił szeptem.
W jego spojrzeniu ujrzała pragnienie, pożądanie. Miłość. Drgnęła, jęknęła, osiągnęła szczyt rozkoszy. Mac
wstrzymał oddech, napiął mięśnie, krzyknął, lecz nie przestawał patrzeć jej w oczy, jak gdyby chciał złączyć się z nią nie
tylko ciałem, lecz i duszą.
Coś jest nie tak. Julie nie miała co do tego wątpliwości. Nie miała wątpliwości, że pójście do łóżka z Makiem
było właściwe, otwarcie się przed nim nieuniknione, obdarzenie go zaufaniem absolutnie konieczne i zasadnicze. Ale
teraz, kiedy miłość i wzajemne zaufanie stały się faktem, on zaczął od niej się oddalać.
- O co ci chodzi? - spytała.
Spojrzał na nią zdumiony, uśmiechnął się, objął ramieniem i przyciągnął do siebie.
- O co mi chodzi?
- Odnoszę wrażenie, że ... coś cię nurtuje.
- Mylisz się.
Leżąc z głową opartą na ramieniu Maca, widziała jedynie kontur jego twarzy. Nie patrzył już na nią. Może to
mnie coś nurtuje, pomyślała, a nie jego.
- Nie okłamuj mnie - rzekła.
Pogładził jej ramię. Milczenie między nimi przedłużało się, napięcie rosło.
- Okłamywałem cię od samego początku, chere. Nareszcie wyznał prawdę. Zwiadczyły o tym ton jego głosu i
wahanie. Teraz mówił szczerze; a przedtem ją okłamywał. Odsunęła się od niego i usiadła. Poczuła, że ogarnia ją
przenikliwe zimno, lecz nie dlatego, że wysiadło ogrzewanie.
- Na czym polegało to okłamywanie? - spytała, mimo że bała się usłyszeć odpowiedz.
- Może wbrew temu, co napisał w ankiecie personalnej, jest żonaty? Może już jutro wyjeżdża z miasta i nigdy
więcej go nie zobaczę? Może jest nieuleczalnie chory?
Zresztą wszystko jedno. Kłamstwo pozostaje kłamstwem.
- Chodz do mnie, kochanie - poprosił Mac z uśmiechem i wyciągnął rękę - nie musimy teraz o tym rozmawiać.
Właśnie że musimy. Odsunęła się, lecz gdy przytrzymał ją za przegub, westchnęła.
- Lepiej wszystko mi powiedz - zażądała. - Prawda zawsze jest lepsza od domysłów.
Wbił wzrok w sufit.
- Nie jestem hotelowym ochroniarzem.
W porównaniu z najgorszymi scenariuszami, jakie zrodziły się w jej głowie, to wyznanie wydało jej się
śmieszne.
- Jak to? Przecież pracujesz jako szef ochrony.
- Jestem konsultantem do spraw bezpieczeństwa. Prywatnym detektywem.
- Wiem. Poprzednio pracowałeś w ... zaraz, zaraz, jak to się nazywało... Crescent City coś tam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]