do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Palmer Diana 24 Piękny, dobry i bogaty
- Harrison_Harry_ _Narodziny_Stalowego_Szczura
- C Game Programming For Dummies 2
- Frank Herbert Godmakers
- Carroll Jaye XXL
- Arnold Judith Bal przy śÂ›wiecach
- 135. Ross JoAnn Powrót do domu
- C.C. Hunter [Shadow Falls 02] Awake at Dawn
- fragment systemy baz danych wydanie ii hector garcia molina jeffrey d ullman jennifer
- The Amityville Horror
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ptsmkr.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się lekko oddychało...
Chłopak mówił cicho, jego głos płynął ponad nurtem rzeki w dal, na pewno to, co mówił, słychać było
a\ w Komarnie, na zielonej wyspie, powiew nad wodą nawet szept niesie bardzo daleko, uśmiechał się, a ja
w końcu nabrałem w piersi powietrza, \eby wreszcie dostrzegł tę moją wytatuowaną piękną syrenkę, ja te\
chciałem być sławny, ale on uśmiechał się i miał blond włosy, a kiedy mówił, to ciągle jakby powściągał
cugle. Zegar na wie\y kościoła dekanalnego wybił szóstą, wyszliśmy z wody i znów poło\yliśmy się na wy-
grzanym przez słońce piasku. A jednak chłopak zaczął strzepywać z siebie zaschnięty piasek i powiedział, \e
musi iść na kolację, a ja powiedziałem mu, \e ju\ widziałem maszynistę pociągu pospiesznego, ale bardzo
chciałbym zobaczyć, jak wygląda motorniczy tramwajów, który ma prawo jezdzić po całej Pradze.
Kiedy doszliśmy do bramy Zofiówki , a potem znalezliśmy się w ogródku przed restauracją, z
wnętrza słychać było trąbkę, pianola brzękała w rytm tej trąbki, po czym rozległy się słowa piosenki śpiewa-
nej przez stryjaszka Pepi okropnym głosem, co wywoływało piskliwy kobiecy śmiech, taki nienaturalny
śmiech, który sprawia, \e włos je\y się na głowie i krew krzepnie w \yłach. Trąbka ucichła i z lokalu wy-
biegł pan o jasnej kędzierzawej czuprynie, w palcach trzymał błyszczącą mosię\ną trąbkę, był zarumieniony
od śmiechu, a usta miał tak czerwone jak maliny.
Słuchaj no zwrócił się do chłopca kolację zjesz dziś w kuchni, ja jeszcze przez chwilę będę się
leczyć!
Patrzyłem na niego z nie ukrywanym podziwem, bo właśnie tak wyobra\ałem sobie doskonałego mo-
torniczego, który ma prawo jezdzić po całej Pradze. Miał niebieskie oczy, a płowe włosy tak kręcone jak ja-
22
snowłosy Murzyn. I oto przyło\ył trąbkę do ust, i trąbił na niej, nie była to \adna piosenka, po prostu trąbił tę
radość, którą miał w piersiach, i trąbiąc zawrócił, a \e ręce pełne miał trąbki, uniósł nogę i nacisnął klamkę
podeszwą buta, a ja dopiero teraz pojąłem, \e widzę prawdziwego motorniczego praskich tramwajów, mo-
torniczego pierwszej kategorii. I postanowiłem, \e jak będę pisać nadobowiązkowe wypracowanie z języka
ojczystego, to nie będę chciał być nikim innym ni\ tatuś tego chłopaka, który cierpi na padaczkę.
Weszliśmy do kuchni, przy płycie stała pani restauratorka, miała zupełnie tłusty fartuch i tłuste ręce.
Ho, ho, co za goście! powiedziała ujrzawszy mnie. No, na co masz ochotę, psotniku?
Na lemoniadę powiedziałem. Ale proszę pani, ja przyszedłem z tym chłopakiem. Jesteśmy
kolegami.
śebyś go tylko nie zaprowadził do gospody Pod Mostem i nie kazał mu wytatuować jakiejś gołej
dziewuchy!
Co te\ pani mówi, pani Buriankowa! ja na to.
I rozchyliłem koszulę, i wystawiłem syrenkę na pokaz, pani Buriankowa trzymała nó\, pochyliła się,
spojrzała, a potem rozgniewana powiedziała:
Czego ci ludzie nie wygadują! Patrzcie no: zupełnie goła morska dziewucha!
A \e trzymała w ręku nó\ kuchenny, zaczęła nim raznie wymachiwać, jakby grała na skrzypcach jakąś
tęskną melodię, przesuwała no\em tu\ pod szyją i wydymała tłuste wargi, przymru\ając przy tym oczy jak
spiskowiec.
Chłopiec siedział oparty plecami o ścianę, w której znajdowało się prowadzące do sali jadalnej
okienko: o deseczkę oparła się kelnerka, pochyliła się i zabłysła złota oprawka okularów, oczy dziewczyny
były nienaturalnie wielkie, przez szkła wydawały się większe ni\ oczy wołów z naszego browaru.
Cztery małe krupniki powiedziała.
Pani restauratorka ostro\nie rozlewała do kieliszków likier miodowy, postawiła je na tacy, wzięła
cztery koraliki i długa kobieca ręka wniosła do ciemnego lokalu cztery kieliszki, które polśniewały jak dwie
pary okularów. I odezwał się gramofon, i z jasnej kuchni przez ciemne okienko w ścianie widać było, jak po
lokalu krą\y tam i z powrotem mosię\na trąbka i gra wesołą piosenkę, dwa kobiece głosy pokrzykiwały na
siebie, ale ja z barwy głosów wywnioskowałem bezbłędnie, \e te głosy udają tylko sprzeczkę, \e stroją sobie
\arty, \e bawią się, tak jak dorośli bawią się niemal zawsze.
Te kwiaty Pepi dał mnie!
Nie, ten bukiet dał mnie!
Naprzeciw siebie stały widać to było przez okienko kelnerka w niebieskiej sukience i ta druga w
złotych okularach, które błyszczały w ciemnym lokalu jak dwie pękate rybki w akwarium, stały naprzeciw
siebie i udawały, \e gniewają się na siebie, zupełnie nieszczerze obrzucały się oszczerstwami i obelgami, a
nawet wyciągnęły ręce i chciały sobie nawzajem wydrapać oczy.
Patrzyłem na chłopca, siedział oparty o ścianę, zupełnie go to nie interesowało, pewnie nawet nie sły-
szał, co się dzieje w lokalu, bawił się słomką i z poślinionego palca oblizywał pieprz. I gdyby mi tego nie po-
wiedział, nigdy bym nie uwierzył, \e ma padaczkę, chorobę świętego Wita.
Stryjaszek Pepi wrzeszczał z zachwytu i jego głos wraz z dymem płynął do kuchni.
To jest austriacka dyscyplina, to jest ten sam system, jaki wyznawał nieboszczyk cesarz Franciszek
Józef, który z szacunkiem odnosił się do baronowej, swojej kochanki, aktorki o nazwisku Szrat.
Pani Buriankowa wytarła ręce i do czterech kieliszków nalała z butelki czerwonego wina, wzięła ko-
raliki, a kelnerka pochyliła oprawkę złotych okularów i niosąc kieliszki w głąb lokalu wołała:
Ja tam wcale się nie dziwię, mistrzu! Kiedy pan spojrzy na kobietę tymi swoimi czarnymi ślepiami,
to padam na wznak zupełnie tak samo jak baronowa Szrat i odrzucam kołdrę! Ale, ale, kiedy wreszcie będzie
nasz ślub?
Pani restauratorka nalała mi lemoniady i postawiła przede mną szklankę i butelkę.
Masz zupełnie takie same oczy jak twoja mamusia powiedziała. Ale na dnie twoich oczu do-
strzegam coś łajdackiego dodała.
Proszę pani, mamusia mówi mi to samo co rano.
Kiwnęła tłustym kokiem i palcem odsunęła tłusty lok, spadający jej na oczy, kiedy zobaczyła kobiece
ręce, które wysypały na deseczkę sześć kolorowych koralików, obróciła się i pod światło nalewała ostro\nie
krupnik, likier koloru łąkowego miodu, kobiece ręce następnie podniosły tacę z kieliszkami, światło odbite w
dnach kieliszków rozjaśniło mrok lokalu i zniknęło gdzieś na poplamionym obrusie. Pani Burniakowa po-
dała talerz i sztućce, chłopiec wziął widelec do jednej ręki, nó\ do drugiej i obrócił je ostrzami w górę, i tak
oczekiwał łapczywie swojej kolacji, zgłodniały po tej kąpieli w rzece.
No i kiedy będzie nasz ślub? zawołała kelnerka w okularach.
Co takiego? On przecie\ mnie obiecywał miłość! krzyczała ta w niebieskiej sukience i podniosła
ręce, przez okienko widać było jej nagie białe ręce, potem ręce kelnerki w okularach, białe ręce i połyskliwe
soczewki okularów, krzyk kobiet, nieszczery krzyk i obelgi, kelnerki biły się, ostro\nie targały się za włosy,
23
a biała marynarska czapka stryjaszka rozcinała kłębiący się w lokalu dym, trąbka trąbiła na alarm, zaś motor-
niczy praskich tramwajów podskakiwał wokół białych szamoczących się ramion.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]