do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Bobby Hutchinson Gdziekolwiek bć™dziesz
- cpe_hb_samp_p2
- Sean Michael Love in G Minor
- Joanna Chmielewska Zbrodnia w efekcie
- Willa Roberts Nora
- DomiśÂ„czak Andrzej Bez miśÂ‚osierdzia. Jana PawśÂ‚a II wojna z ludśĹźmi
- James P. Hogan Endgame Enigma
- Jay Caselberg Jack Stein 1 Wyrmhole
- Gardner Laurence Nieznane dzieje Jezusa (Ukryte dzieje Jezusa i śÂšwić™tego Graala)
- 54.Lennox Marion Niewolnica buszu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- moje-waterloo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i, nie zwlekajÄ…c, zajÄ…Å‚ siÄ™ zabawÄ… w stolarza.
Widzę, \e lubisz niebezpieczeństwo, księ\niczko powiedział Mack, z powątpiewaniem
przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ Nicky'emu.
Nic złego się nie stanie pocieszyła go Marisa. O ile oczywiście będzie przestrzegał
pewnych zasad.
Jako zawodowy łamacz reguł radzę ci, \ebyś nie ufała zbytnio pamięci Nicky'ego.
Na pewno o tym nie zapomnÄ™. A ty nie otworzysz swojego prezentu?
Mam nadzieję, \e to jakieś pouczające dzieło zakpił Mack, wyczuwszy pod papierem kształt
ksiÄ…\ki.
Rozerwał opakowanie. Wewnątrz znalazł pięknie ilustrowany tomik& wierszyków dla dzieci.
Och, bardzo ci dziękuję.
To ulubione wierszyki Nicky'ego. Na pewno ci siÄ™ spodobajÄ….
Wydaje mi siÄ™, \e jestem trochÄ™ za stary na ten rodzaj literatury.
Po doświadczeniach ostatniej nocy mogę osobiście zaświadczyć, \e daleko ci jeszcze do
starości. Marisa spoglądała na niego filuternie. Masz wprawdzie lekką tendencję do zbyt
powa\nego traktowania świata, ale to drobiazg.
Bardzo ci dziękuję wyjąkał Mack. Minę miał kwaśną jak ocet.
Daj spokój, Mahoney roześmiała się Marisa. Powinieneś choć od czasu do czasu trochę się
rozluznić. Nie mo\na przez całe \ycie walczyć ze smokami.
Przysunęła się do niego bliziutko, uniosła głowę do góry, a on, nie czekając na nową zachętę,
pocałował ją tak mocno, \e obojgu zabrakło tchu.
Masz całkowitą rację powiedział Mack, dysząc cię\ko jak po długim biegu. Czy mamy
mo\e jakieś szanse na odbycie tej rozmowy w mniej uczęszczanym miejscu?
Mo\e i mamy. Marisa bawiła się przypiętą do bluzy Macka gwiazdą szeryfa. Jak poło\ę
Nicky'ego spać.
A ile razy dziennie kładziesz go spać? mruknął Mack do jej ucha.
Stanowczo za rzadko odrzekła czerwona jak piwonia Marisa.
JesteÅ› pewien, \e nic mu siÄ™ nie stanie?
Jestem pewien.
Jest za mały&
Kiedyś musisz pozwolić pisklęciu pofrunąć, księ\niczko. Nie chciałabyś przecie\ wychować
syna na niezdarÄ™?
Naprawdę nie wiem& Marisa nerwowo skubała rękawiczki. No dobrze& Mam nadzieję,
\e wiesz, co robisz.
Nie martw się. Nic mu nie grozi Mack dał znak Nicky'emu, który siedział na swoich
czerwonych sankach na szczycie niezbyt wysokiego pagórka. Dobra, kolego! Zje\d\aj!
Stojącej u stóp pagórka Marisie wydawał się on co najmniej tak wielki jak Mount Everest. Mimo
\e słońce grzało mocno, dr\ała, patrząc na swoje dziecko, przygotowujące się do pierwszego w
\yciu, samodzielnego zjazdu na sankach.
Odepchnij się, tak jak ci pokazywałem wołał do chłopca Mack. Nie bój się! Na pewno ci się
uda.
Nicky pomachał mu ręką, odepchnął się i zjechał z górki, krzycząc przy tym z radości całą mocą
pięcioletniego gardziołka, po czym zatrzymał sanki tu\ obok matki.
Udało mi się! Udało! Zeskoczył z sanek i odtańczył tryumfalny taniec, zakończony w
matczynych ramionach.
Naprawdę ci się udało! Marisa była uszczęśliwiona i nareszcie wolna od
nieprzezwycię\onego strachu. Byłeś wspaniały!
A nie mówiłem? Mack uśmiechnął się z wy\szością.
Jest taki dumny, jakby był jego ojcem, pomyślała niechcący Marisa i nagle zrobiło jej się \al tych
lat, które spędzili z dala od siebie, i dzieci, które przez ten czas mogłyby się im urodzić. Szybko
jednak doszła do wniosku, \e zamiast \ałować tego, czego i tak nie da się zmienić, będzie się
raczej cieszyła tym świątecznym dniem, który przecie\ jeszcze się nie zakończył. Patrzyła, jak
Mack udziela Nicky'emu kolejnych wskazówek, a serce jej wzbierało miłością i nadzieją.
Wiedziała, \e nie zachowywałby się w ten sposób, gdyby szczerze nie polubił jej synka. Miała
nadzieję, \e chłopiec naprawdę stał się dla Macka kimś wa\nym i \e mo\e czeka ich jeszcze
wiele szczęśliwych wspólnych świąt.
Ten dzieciak ma prawdziwy talent zachwycał się Mack, patrząc, jak Nicky wciąga sanki pod
górę. Có\ za instynkt! Zauwa\yłaś, \e ślady sanek są głębokie? Słońce przygrzało i śnieg
zaczął topnieć.
Marisa dopiero teraz zwróciła uwagę na coraz głośniejsze kapanie. Spadające z gałęzi drzew
krople ogłaszały światu podzwonne dla spokoju ukrywającej się w górach Marisy. Chcąc, nie
chcąc musiała pogodzić się z tym, \e wkrótce rzeczywistość zapuka do drzwi jej górskiego
domu.
Teraz chyba uda ci się uruchomić d\ipa powiedziała, z trudem poruszając wyschniętymi
nagle wargami.
Mack spojrzał na nią, jakby nie bardzo rozumiał, o czym Marisa mówi.
To nic pilnego. Wzruszył ramionami i odwrócił się do małej figurki w czerwonej kurtce,
niestrudzenie pokonujÄ…cej wzniesienie.
Zgłodniałam przez to całe zje\d\anie zakomunikowała Marisa, uszczęśliwiona i na chwilę
uwolniona od najgorszego ze strachów. Pójdę przygotować świąteczny obiad.
Zwariowałaś? Chcesz zostawić swoje maleństwo pod moją opieką?
Widzę, \e kontakt z dorosłym mę\czyzną bardzo dobrze mu zrobił. Poza tym mam do ciebie
zaufanie roześmiała się na widok zdziwionej miny Macka. Zawołam, kiedy uczta będzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]