do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Burroughs, Edgar Rice Moon 1 The Moon Ma
- Dancing Moon Ranch 0.1 Justified Deception Patricia Watters
- 0903. Dunlop Barbara Skandale w wyĹźszch sferach 04 Prawdziwe szczÄĹcie
- GR465. Knoll Patricia Ĺut szczÄĹcia
- Highsmith Patricia Carol
- Bevarly Elizabeth Towarzyski skandal 5
- Deborah Siegel Sisterhood, Interrupted From Radical Women to Girls Gone Wild (pdf)
- H Beam Piper Uller Uprising
- McReynolds_Glenna_Ten_przeklety_Carson
- Frank Sinatra All Songs lyrics
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdrowy rozsądek. A gdzie będzie wtedy ona?
Zerwała się. Wyciągnęła ku niemu rękę, uprzejmie, bo nazywała się
Vandermeir, a Vandermeirowie nie okazywali światu swego cierpienia. Gdy
chciał odprowadzić ją do drzwi, podziękowała. Owionęło ją mrozne
powietrze, błogosławiony chłód. Mróz przynajmniej wywoływał ból, który
potrafiła zrozumieć.
Na dworze szalała wichura. Wiatr smagał ją po twarzy, lecz szła
naprzód nie zatrzymując się, aż dotarła do drogi, z której ostatni raz mogła
rzucić okiem na dom. Spojrzała za siebie i wiedziała, że musi opuścić to
miejsce, ten dom z bajki, który dawał schronienie szczęśliwym Quincym",
lecz w którym nie było miejsca dla Vandermeirów.
Ciocia Izzy z pogardą patrzyłaby na ten dom. Lecz nie ja. Ja
pokochałabym to zielone miejsce, gdzie ludzie obdarzają się nawzajem
miłością.
Skąd też przychodziły jej do głowy takie myśli, takie smocze
rozważania o bezpiecznym domu?
Usłyszała odległy gwizd parowozu i ogarnęła ją panika, że może nie
zdążyć na ostatni pociąg. Zaczęła biec jak szalona, aż poczuła w boku nagły
ból.
141
RS
Potknęła się i upadła. Kamień wbił się jej w kolano rozdzierając
rajstopy. Podniosła się, przyciskając rękę do boku. Gwizd słychać było
coraz bliżej.
Kiedy dotarła na stację, pociąg już odjeżdżał. Spostrzegła
wyjeżdżający z parkingu samochód. Dwoje dzieci wierciło się na tylnym
siedzeniu, kobieta prowadziła, mężczyzna się śmiał - rodzina przyjechała na
stację po powracającego z pracy mężczyznę. Ogarnął ją żal i tęsknota.
Smoki", nie wolno jej o tym zapomnieć.
Oddychając ciężko, nie była w stanie wykonać żadnego ruchu, choć
poczekalnia kusiła ją z oddali obietnicą ciepła. Nie poruszyła się nawet
wtedy, gdy zobaczyła tego mężczyznę; jego sylwetka ostro rysowała się w
szarym tle, oświetlona padającym z góry blaskiem. Nie wiedziała, kim był,
mogła się jedynie domyślać. To niemożliwe. A jednak... W świetle latarni
błyszczały złote włosy Chrisa.
Zrobiła pierwszy, niepewny krok. Rozłożył szeroko ramiona. Postąpiła
do przodu, aż znalazła się wystarczająco blisko, by wyciągnąć ręce i znalezć
się bezpiecznie w jego ramionach.
Bezpieczna pośród smoków?
Nagle poczuła gniew, że zjawił się właśnie w tej chwili, kiedy nie
chciała, by widział jej ból.
- Niech cię diabli! - krzyknęła.
Otworzył usta ze zdumienia. Ramiona opadły mu bezsilnie.
- Co takiego?
Odepchnęła go.
- Niech cię diabli? Dlaczego musiałeś przyjechać właśnie tym
pociągiem?
142
RS
Minęła go i zaczęła wspinać się na schody, gdy schwycił ją za rękę i
zmusił, by spojrzała na niego.
- Czy zdajesz sobie sprawę, jak ciężko jest ciebie odnalezć?- zapytał.
Wyjechał, by odnalezć ją, a nie, jak sądziła, by odwiedzić dziadka.
Jego obecność tutaj nie była okrutnym zbiegiem okoliczności Spytała
głosem najspokojniejszym, na jaki umiała się zdobyć:
- Jak, na Boga, udało ci się mnie odszukać? - Nie dlaczego". Bała się
spytać dlaczego?"
- Anna. Lexie powiedziała jej, że wybrałaś się do Connecticut ubrana
nader skąpo", bo nie chciałaś wyglądać jak ciocia Izzy. - Przyjrzał się jej,
ogarniając wzrokiem wszystko, od skórzanej kurtki po odsłonięte kolana i
gwizdnął. - Udało ci się to, znakomicie. Miało ci to dodać odwagi?
- Nie. Zbędny trud, mogłam sobie oszczędzić kłopotu - powiedziała
gorzko.
- Dziadek Quincy, oczywiście. Kiedy powiedziano mi, że wyjechał na
dzień do Connecticut i dowiedziałem się, że ty też miałaś tam być,
połączyłem oba fakty i zostało mi już tylko nie tracić nadziei. - Spojrzał na
nią, płatek śniegu na chwilę zatrzymał się na jej rzęsach. -I modlić się.
- O co? O rozgrzeszenie? - Wyrwała ramię. - Byś mógł spokojnie
rozpocząć nowe życie z Lydią!
- O czym ty mówisz? Powiedziałem już - nie żenię się z Lydią!
- Och, Christopher, na twoim miejscu dobrze bym się jeszcze nad tym
zastanowiła. Spytaj dziadka. On ci powie. - Odgarnęła kosmyki z oczu. -
Lydia znakomicie pasuje do tej scenerii. Z upodobaniem będzie się grzebać
w błocie, sadząc cebulki lilii. Wychowując gromadkę smoczych dzieci i
wychodząc po ciebie co dzień na stację i... i...
143
RS
- I robiąc wszystkie te nudne rzeczy, które są dla ciebie wstrętne? -
zapytał. - Tak bardzo tego nienawidzisz?
- Tak - skłamała, by ocalić jedyną rzecz, jaka jej jeszcze została -
własną godność.
- Co chcesz, żebym zrobił? - Usiadł z determinacją na śniegu.
Chcę, by to się już skończyło, bym mogła odejść i w samotności lizać
swoje rany - pomyślała. Oparła dłonie na biodrach i dumnie uniosła głowę.
- Chcę, byś poszedł tą drogą i pijąc z dziadkiem przy kominku herbatę,
mógł porozmawiać z nim o waszych chybionych strzałach i niewypałach... i
o pannach Vandermeir, które omal nie zniszczyły waszego spokojnego
życia... i chcę, żebyś zostawił mnie samą i...
- I co wtedy? - Podparł brodę palcami. - Mów dalej. Słucham.
Oparła się o drewnianą ścianę i zmieszana spoglądała na niego. Wciąż
jeszcze patrzył przed siebie w noc, czekając na jej dalsze słowa.
- Co robisz?
- Czekam, aż wyładujesz złość.
- Złość to wszystko, co mi jeszcze zostało. - Jej wargi drżały i z trudem
powstrzymywała łkanie. - I naprawdę miałam nadzieję, że odejdziesz.
- Obawiam się, że nie mogę tego zrobić. Wygląda na to, że obiecałem
coś Lydii i nie mogę odejść, póki nie spełnię tej obietnicy.
Ogarnął ją żal. Nie szukał jej z tęsknoty. Przyjechał, ponieważ
poprosiła go o to Lydia.
- Uważa, że postąpiłem dość obrzydliwie odwołując nasz ślub, gdy ona
wreszcie zdecydowała się, byśmy go wzięli i mówiąc jej, że cię kocham,
zanim zdążyłem powiedzieć o tym tobie. - Wyciągnął rękę, by pogładzić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]