do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Baxter Mary Lynn Nie bój się ryzyka
- Napoleon Hill Myśl i bogać się
- Antologia SF Kryształowy sześcian Wenus
- Antologia SF Fenix 2'90
- Dancing Moon Ranch 0.1 Justified Deception Patricia Watters
- 0709. Fielding Liz WśÂ‚aśÂ›ciwe odpowiedzi
- Details of the Hunt Laura Baumbach
- Jeff Noon Vurt
- Jack McKinney RoboTech 02 Battle Cry
- Pilch Jerzy Spis CudzośÂ‚ośźnic
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ptsmkr.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaprosił do siebie, a przecież z każdym spotkaniem umacniałem się w przekonaniu, że ta
nieoczekiwana i nieco dziwna znajomość wiąże się z moją sprawą, że gdzieś w tle czuwają
nieustannie arcypotęzne moce.
%7ładen z nas nie próbował tej intelektualnej wędrówki przyspieszać czy też skracać. Potrafi pan
sobie chyba wyobrazić, jaki to ozdrowieńczy wpływ miało na moją psychikę: po długim okresie
miotania się w świecie, rozpaczliwego gonienia za każdym okruchem informacji, nerwowego
wyrzucania z siebie przed najróżniejszymi ludzmi nie rozumianej, choć własnej historii i
beznadziejnego wypatrywania wyjaśnień z ich strony dane mi oto było gawędzić godzinami z
mądrym, starszym panem i cieszyć się podskórną pewnością powolnego może, ale za to
nieustępliwego wnikania w tajemnicę. Dzisiaj wydaje mi się nawet, że on, który od początku
wiedział więcej, wykorzystywał tę swoją przewagę, by powstrzymać mnie przed zbyt gwałtownym
dotarciem do sedna rzeczy.
Pamiętam jak kiedyś, w trakcie drugiej czy trzeciej wizyty, jeszcze zanim zdążyliśmy rozważyć
którąkolwiek z niezwykłości moich losów, sięgnąłem po jeden z oprawnych w pięknie tłoczoną skórę
foliałów, co całą stertą zalegały w rogu pokoju. Zauważywszy w porę mój gest. Stary zerwał się jak
oparzony z fotela. Prawie krzyknÄ…Å‚: Nie, nie Niech pan to zostawi! Obejrzy pan kiedy indziej .
Domyśliłby się pan, skąd taka reakcja? Bo ja natychmiast nabrałem obiecujących podejrzeń. A
potwierdziły się one, gdy w końcu rzeczywiście otrzymałem pozwolenie na przeglądnięcie opasłego
tomiszcza. Jego tytuł, złożony po łacinie piękną, siedemnastowieczną czcionką, brzmiał: Rota et
Sphaera . Był to traktat o związkach między kształtem owalnym, pełnią i doskonałością.
Mój pobyt w Nowym Jorku miał trwać około dwóch tygodni. Pod wpływem spotkania i
pózniejszej przyjazni z Oldem przekształcił się w blisko półroczną osiadłość.
Przez cały ten czas moje poglądy na świat, moje oczekiwania i nadzieje oraz dobre i złe
wspomnienia poddawane były gruntownemu porządkowaniu i z wolna układały się w moim umyśle
wyraznymi, spokojnie następującymi po sobie warstwami. To, że dziś w miarę składnie potrafię panu
odmalować bieg wydarzeń, które złożyły się na kilka ostatnich lat mego życia, po części także
stanowi rezultat tamtego okresu. Do każdej mojej najdrobniejszej i najbardziej osobistej uwagi Stary
dobudowywał ogromne i pasjonujące komentarze.
Właściwie wygłaszał całe wykłady. Podsuwał mi też książki, które zawsze sam wybierał z półek
i stert (od zdarzenia z foliałem, o którym wspomniałem przed chwilą, wyraznie zabronił mi szperania
w swojej bibliotece). Niech pan uwierzy, że zrobiły się z tego najprawdziwsze studia.
O tematyce, która mieściła wątki właściwe dla bardzo niekiedy odległych fakultetów i wiązała
wszystko w całość pokrętną a zygzakowatą, lecz wcale nie spłycała dociekań.
Pod koniec czwartego miesiąca mieliśmy już za sobą penetrację rozległych obszarów historii
sztuki, kolokwia z psychologii i psychiatrii, dysputy filozoficzne, zgłębianie tajników polityki
międzynarodowej i mechanizmów dyplomacji& Dopiero wtedy nadeszło popołudnie, które
zdecydowałem się przeznaczyć na opowieść o mojej próbie samobójstwa& i o jej dziwnym końcu&
Zaprezentowałem też Oldowi moją władzę nad materią. Nie wyglądał na zbyt zdziwionego, ale nie
krył również zaciekawienia. Powiedz mi, Marku wówczas nie tytułował mnie już panem i chętnie
rozpoczynał pytania moim imieniem czy to jedyny dar, jaki otrzymałeś? Nie zrozumiałem go w
pierwszej chwili, więc sformułował kwestię nieco inaczej: chciał wiedzieć, czy poza zdalnym
wpływaniem na ruch przedmiotów potrafię dokonywać i innych sztuk, które zazwyczaj niedostępne są
ludziom. Zaprzeczyłem, a to wywołało na jego twarzy uśmiech dyskretny, lecz l najwyrazniej
radosny. Nie znałem jego przyczyn i poczułem ; się nawet trochę dotknięty: wydało mi się, że
posiadana przeze mnie moc została zlekceważona. Chcąc tedy i natychmiast podbudować swój
prestiż odpowiedziałem o wrażeniu, jakie moje dokonania zrobiły na profesorach Shepardzie i
Iwołginie. Old skinął tylko głową i mruknął, że to dla niego oczywiste. Potem przez trzy godziny
referował mi najnowsze osiągnięcia parapsychologii. A na odchodnym wręczył mi tom szkiców o
nauce i mistyce Wolfganga Pauli.
Podczas paru kolejnych spotkań nie miałem okazji do ujawnienia następnych szczegółów z mojej
biografii. Porównywaliśmy za to z Oldem interpretacje jedności wnętrza człowieka i rzeczy
zewnętrznych dokonane przez Mistrza Eckharta i Sankarę, wgryzaliśmy się w Animalischer
Magnetismus und Magie Artura Schopenhauera, zastanawialiśmy się nad jakością dowodów na
istnienie Extra Sensory Perception& Pora na podzielenie siÄ™ przekonaniem o tajemnicy drzemiÄ…cej
w moim, nad przepaścią znalezionym, amulecie, na odmalowanie śródziemnomorskiej przygody i
przekazanie przeżyć związanych z ujrzeniem wielkiej kuli przyjść mogła tylko po wyczerpaniu tych
tematów& I tak też się stało. Rzec by można, że w odpowiednim momencie podniosłem tamy i
pozwoliłem popłynąć całemu strumieniowi zdarzeń pokrewnych; całemu, a nie wyłącznie jego
najintensywniejszej fali, która niosła mnie na statku; naprawdę całemu od pierwszego zamknięcia
w dłoni gładkiego kształtu po pragnienie wdarcia się do wnętrza bani z płynną czerwienią. Stary
słuchał mnie uważniej niż kiedykolwiek i nie przerwał ani razu. Od czasu do czasu kiwał jedynie
głową, jak gdyby potwierdzając moje słowa albo witając pojawienie się treści, na które czekał od
dawna.
A gdy skończyłem, zgotował mi niemałą niespodziankę. Mówiłem już panu, na czym polegały
nasze spotkania ja nieustannie i może nawet trochę podświadomie parłem do opowiedzenia moich
losów, a Old dawał mi szansę wyrzucenia z siebie zaledwie krótkich fragmentów wielkiego
monologu; przerywał mi zaraz, komentował to, co zdążyłem powiedzieć, wciągał mnie w dyskusje;
przekazywał mi ogromne zasoby własnej wiedzy, ale o sobie samym zmilczał. Po tych wszystkich
miesiącach zdołałem nareszcie dobrnąć do kulminacyjnego momentu i odsłonić całą prawdę o sobie,
a naprzeciwko mnie siedział człowiek, o którym wiedziałem równie mało, co w dniu pierwszego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]