do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- 675. WhiteFeather Sheri W niewoli uczuć
- Blake's Progress Ray Nelson
- Gordon Dickson Forever Man
- Graham Greene Moc i chwala
- 4.50 z Paddington AGATHA CHRISTIE
- Dragonlance Classics The Odyssey Of Gilthanas
- Block Lawrence Bernie Rhodenbarr 01 Pokorny wśÂ‚amywacz
- Lista śźycześÂ„ Colfer Eoin
- Basso Adrienne Grzeszne pragnienia
- gimbutas
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- yanielka.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czemu?
- Z tego, co wiem, to jakieś osobiste porachunki - wtrącił
Yardley. - Valente się tym nie chwalił, ale był zazdrosny o Mercada.
Poszło o kochankę tego pierwszego.
- Mercadó mu ją odbił?
- Nie, próbował tylko chronić. Valente zle ją traktował, a Ricky
miał tyle odwagi, że mu to wypomniał.
- Najwyrazniej Valente postanowił ukarać oboje -wtrącił szeryf
Wainwright. - Siedział jednak cicho, knując zemstę. Zresztą niedawno
116
Anula
ous
l
a
and
c
s
go aresztowaliśmy razem z jego głównymi współpracownikami za
udział w szmuglu.
- Kiedy?
Agent ATF cierpliwie odpowiadał na wszystkie pytania Tylera.
- Dzisiaj o świcie.
- A co z kochankÄ…?
- Jest bezpieczna. Większy kłopot mamy z Mercadem. Tyler
nachylił się w przód.
- Bo go wciąż nie namierzyliście?
- Właśnie. I ponieważ nie wiemy, czy w ogóle żyje.
- A czemu miałby nie żyć?
W tym momencie jednak przerwał im pilny telefon. Murdoch
czekał niecierpliwie na dalszy ciąg.
Juan skończył naprawę wozu i poszedł nakarmić konie. Po
drodze tarł czoło, czując nadciągający ból głowy. Stres, pomyślał.
Wciąż nie mógł zapomnieć mężczyzny o zimnych oczach. Ostro
zarysowane brwi, orli nos, szarobrązowe włosy zaczesane do tyłu. I te
stalowe oczy. Nakarmił kolejnego konia.
Skąd u diabła zna jego rysy i kolor oczu? Bo go widział, stał z
nim twarzą w twarz. Tylko kiedy i gdzie? Znowu pomasował skronie.
Tamtej nocy, gdy go pobili. Kiedy uciekł... swoim zabójcom.
Nagle już pamiętał, kim jest. Jak się nazywa. Czym się zajmuje.
I wiedział, na jakie niebezpieczeństwo naraża wszystkich
mieszkańców rancza.
117
Anula
ous
l
a
and
c
s
Zostawił zwierzęta samym sobie i pobiegł na poszukiwanie
Lourdes. Serce mu waliło, oddychał z trudem. Nie zabiliby niewinnej
kobiety, chyba że stanęłaby im na drodze. Chyba że... Nareszcie ją
zobaczył. Wyszła z padoku, otrzepując dłonie o spodnie. Na jego
krzyk odwróciła się, odgarniając z twarzy pasmo włosów.
Chciał się opanować, lecz nie potrafił. Jego umysł wirował, setki
wspomnień kłębiły się chaotycznie. Co on zrobił, na miłość boską, co
zrobił!
Podbiegł do Lourdes i chwycił ją za ręce. Jego własne drżały
silnie ze wzburzenia i strachu. Ze wstydu, z przerażenia własną
tożsamością.
- Co się stało? - Zcisnęła mocno jego dłonie. - Juan, powiedz.
Nie wiedział, od czego zacząć. Wspomnienia zalewały jego
mózg. Chciał krzyczeć, płakać, upaść na kolana i błagać Boga o
przebaczenie.
- Musimy jechać do domu. Pociągnął ją w stronę wozu.
- Juan, przerażasz mnie.
- To mordercy, Lourdes. Ci ludzie, którzy tu dzisiaj byli.
- Co ty wygadujesz? - Głos jej się załamał.
On jednak wiedział, że to prawda. Poszukał kluczyków.
- MajÄ… na mnie kontrakt. Porachunki mafijne. Lourdes
wyglądała, jakby zaraz miała zemdleć. Jej twarz zrobiła się
kredowobiała w popołudniowym świetle.
- Muszę zadzwonić do szeryfa - wyjaśnił. - Zapalił silnik i ujął
kierownicę. - Powinienem był od razu się zgłosić na policję.
118
Anula
ous
l
a
and
c
s
Ale tego nie zrobił. Uciekał przed prawdą o sobie, przekonywał
sam siebie, że jest honorowym człowiekiem, że nigdy nie był
przestępcą.
- Przepraszam. Przepraszam.
Po twarzy Lourdes płynęły łzy.
- Kim jesteÅ›? Kim jesteÅ›, do cholery?!
Aajdakiem, pomyślał. Sukinsynem, który doprowadził zabójców
pod jej drzwi.
- Nazywam siÄ™ Ricky Mercado.
- To mi nic nie mówi!
Prawie krzyczała, trąc załzawione oczy. Wiedział, jak bardzo ją
przeraził.
- Wszystko będzie dobrze. - Próbował dodać otuchy jej i sobie. -
Szeryf skontaktuje się z FBI, przyśle kogoś na ranczo.
- Czemu mafia cię ściga? Dotarli przed dom.
- To skomplikowane. Pogadamy o tym, jak się rozmówię z
szeryfem. -
Kiedy będzie pewien, że ona i dzieci są bezpieczne.
Weszli do środka kuchennymi drzwiami; Lourdes wbiegła
przodem. Próbował ją powstrzymać, ale umierała z niepokoju o
dzieci. Zamarł, słysząc jej krzyk.
Blizniaczki siedziały skulone na podłodze w kuchni obok Amy i
Caco, a niski, krępy mężczyzna celował do nich z pistoletu. Drugi,
wyższy, o stalowych oczach, wymierzył broń w Ricky'ego.
119
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Nie ruszaj się, Mercado. A ty - ruch głową w kierunku Lourdes
- na podłogę obok reszty.
Osunęła się na ziemię i objęła dzieci.
Ricky usłyszał ich kwilenie, a potem Zimnooki wycelował w
niego i pociÄ…gnÄ…Å‚ za spust.
120
Anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA DZIESITY
Tyler powtórzył pytanie:
- Czemu Mercado miałby nie żyć?
Yardley schował telefon komórkowy do kieszeni.
- Bo Valente nasłał na niego zabójców.
- Dobry Boże.
Murdochowi stanęły przed oczyma wszystkie misje, w których
brał udział z Mercadem, wszystkie lata braterstwa.
- Wiemy, że Valente nie wynajął regularnych zabójców mafii,
tylko umówił się z kimś na boku. Więc Mercado albo już nie żyje,
albo sfingował własną śmierć, żeby uniknąć gniewu Valentego. W
stodole na obrzeżach miasta znalezliśmy ślady jego krwi. - Agent
ATF poprawił się na krześle i podjął wyjaśnienia. - Sądzimy, że
Mercado prowadził własne śledztwo; szukał dowodów na
potwierdzenie swojej niewinności. A kiedy dotarł zbyt blisko do
prawdy, Valente wynajął morderców.
Tyler zaklął. Widział, jak zaniepokojony jest Yardley.
Najwyrazniej agent czuł się w jakiś sposób odpowiedzialny za całą
sytuację. Za to, że nie zaufał niewinnemu człowiekowi. Ricky upierał
się przy tym cały czas; twierdził, że zerwał związki z mafią.
- Więc jeśli Mercado nie zginął, nadal znajduje się w
niebezpieczeństwie.
Yardley przytaknÄ…Å‚.
121
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Jak wspominałem, aresztowaliśmy Valentego, lecz to nie ocali
Mercada. Valente nie przyznaje się, by zlecił zabójstwo swego
podwładnego, nie mówiąc już o jego odwołaniu.
Tyler zaklął; Yardley zawtórował.
- Więc o co chodzi z tym gościem, którego widział pan w sklepie
z częściami?
- Wiem tylko, że kobieta, z którą był, wydawała się w nim
zakochana po uszy.
- Lepiej ją przesłuchajmy - rzucił szeryf.
- Zgadzam się - poparł go Yardley i spojrzał na Tylera.
- Sądzi pan, że istnieje szansa jedna na milion, że ten facet to
Mercado?
- Szczerze mówiąc, nie wiem. Ale z pewnością ruszał się tak jak
on i z daleka wyglądał jak on.
- Warto spróbować. - Yardley podniósł się z miejsca.
- Jak siÄ™ nazywa ta kobieta?
- Lourdes Quinterez; ma ranczo pod miastem, kawałek za
mleczarniÄ….
Szeryf sięgnął po kapelusz.
- Ruszajmy.
Tyler szedł za pozostałymi pogrążony w myślach. Czy zastaną
Mercada na ranczu? W tej chwili Ricky Mercado, lojalny eks-marine i
czarna owca Nieustraszonej Piątki, równie dobrze może leżeć gdzieś
martwy.
- Bolało, Mercado?
122
Anula
ous
l
a
and
c
s
Zimnooki przyglądał mu się z uwagą. Kula tylko drasnęła go w
ramię, lecz czuł krew przesiąkającą przez koszulę. I ból.
- To powierzchowna rana - powiedział na tyle głośno, by
usłyszały go Lourdes, Caco, Amy i blizniaczki. Nadal kuliły się na
podłodze. Krzyknęły, słysząc strzał, lecz teraz się nie odzywały,
zapewne przytłoczone strachem.
Ricky znajdował się w jadalni, skąd widział jedynie nogi
Lourdes.
Zimnooki uśmiechnął się złośliwie.
- Nie żartujesz? Ciekawe, czy następna rana będzie
poważniejsza.
Więc o to chodzi. Zimnooki zamierza go torturować, strzelać w
ręce i nogi, by cierpiał jak najdłużej, by się wykrwawił przed
[ Pobierz całość w formacie PDF ]