do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Mortimer Carole Światowe Życie Extra 259 Przyjęcie w Paryżu
- Fielding Liz Romans Duo 1055 Dwie drogi
- Życie na ulicy, Jedenaście lat pomocy dla bezdomnych Steel Danielle
- Lovelace Merline Romans bez schematow
- GT Dietz William C Hitman Enemy Within
- Bazy danych i mysql od podstaw
- 23418727 Carl Gustav Jung The Psychological Types
- W5.4therawchef.com the raw chef Sauerkraut
- Borges Jorge Luis Ksiega piasku
- Herries Anne Rebeliantka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- moje-waterloo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jest inne, ale zawsze najważniejsze są dla mnie relacje między bohaterami oraz to, jak się
zmieniają wewnętrznie pod wpływem wydarzeń.
Opiera się pani na wyobrazni czy doświadczeniach? Jack pochylił się do przodu, jakby
chciał lepiej usłyszeć odpowiedz.
Moim zdaniem nie da się pisać, zupełnie pomijając doświadczenia osobiste, lecz
historie z moich książek nie odzwierciedlają mojego życia uczuciowego. Niezauważalnie
zacisnęła zęby.
Wierzy pani w szczęśliwe zakończenia w życiu? rozległ się głos Jacka.
Niektórym ludziom na pewno się udaje odparła spokojnie i odwróciła głowę,
postanawiając ignorować go przez resztę wieczoru. Może zrozumie aluzję i wyjdzie.
Jak pani sądzi, czy tacy mężczyzni jak bohaterowie pani książek istnieją w
rzeczywistości? spytał ktoś z przednich rzędów.
Serce ścisnęło się jej boleśnie. Tak.
Ale gdzie ich znalezć? zawołała jedna z czytelniczek.
Ja szukałam wszędzie i ani śladu! zawtórowała druga. Przez salę przetoczył się
śmiech.
Tam z tyłu czai się materiał na bohatera!
A jest wolny?
Tara zerknęła na Jacka, a ten obdarzył zniewalającym uśmiechem kobietę, która zadała
pytanie i powiedział:
Chwilowo trudno mi odpowiedzieć, lecz proszę zadać mi to samo pytanie za pół
godziny.
Co to niby miało oznaczać? Nim Tara zdążyła się zastanowić, siedząca obok niej starsza
pani obwieściła:
Moje drogie, zostawcie tego młodego człowieka. Przyszedł zrobić komuś
niespodziankÄ™.
Komu?
JakÄ… niespodziankÄ™?
Może niech sam powie?
Oczy wszystkich skierowały się na Jacka, niektóre z kobiet obracały się na krzesłach, by
lepiej widzieć. Przez moment nie wiedział, co powiedzieć, ale jak to on błyskawicznie
odzyskał rezon. Tara widziała, że samym uśmiechem podbił pół sali. Ależ on miał tupet!
Uniósł dłoń.
Drogie panie, najpierw pozwólmy pannie Devłin odpowiedzieć na pytanie. Jestem
bardzo ciekaw jej odpowiedzi.
Zamrugała oczami.
Jakie pytanie?
O bohaterów. Teraz uśmiechnął się do niej, znacznie cieplej niż do pozostałych, a jej
serce wykonało jakąś dziwną ewolucję. Czy istnieją w realnym życiu?
Uwaga sali znów skupiła się na niej.
Moim zdaniem tak.
Ale gdzie? naciskała kobieta, która pierwsza spytała o bohaterów.
Wszędzie. Wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć.
Ma pani na myśli strażaków i ratowników? Tara uśmiechnęła się.
Mam na myśli zwyczajnych bohaterów.
To znaczy?
Bezwiednie jej wzrok pobiegł ku Jackowi.
Zwyczajny bohater to ktoś, kto rozpoznał swoje słabości. Właśnie stąd płynie jego siła.
Nie boi się swoich uczuć. Nie boi się zaryzykować. Moim zdaniem takie cechy świadczą o
prawdziwej odwadze.
Jack wytrzymał jej spojrzenie. Tara odchrząknęła i dodała ciszej:
Oczywiście to może być rzecz do dyskusji, lecz myślę, że każda zakochana kobieta
postrzega swojego mężczyznę jako bohatera.
Spuściła wzrok, mocno splotła dłonie i pomyślała, że bardziej już nie mogła się odsłonić.
Przez chwilę na sali panowała pełna napięcia cisza. Prowadząca spotkanie starsza pani
wycelowała palec w Jacka.
Pan przyszedł do panny Devlin, prawda? Tak.
Ale czemu pan wybrał takie miejsce?
Tara uniosła wzrok i po raz pierwszy w życiu zauważyła, jak Jack się czerwieni.
. Wydawało mi się, że to dobry pomysł. Spotkanie autorskie poświęcone romansom to
chyba odpowiednie miejsce, żeby powiedzieć, że ją kocham.
Przez salę przebiegło zbiorowe westchnienie i wszystkie oczy skierowały się na Tarę.
Milczała, wstrząśnięta do głębi, a Jack uśmiechnął się szeroko.
Jeszcze nigdy nie widziałem jej takiej milczącej.
To podziałało jak ostroga. Tara dumnie uniosła brodę.
Skąd ta pewność, że w ogóle jestem zainteresowana? Z miejsca rozpoznał jej strategię
obronną. Domyślał się też, że nie pójdzie mu łatwo. Faktycznie, nie zasłużył sobie na ciepłe
przyjęcie. Postanowił skorzystać z pomocy świeżo upieczonych sojuszniczek.
A co panie myślą na ten temat?
Jego fanklub natychmiast pospieszył mu z odsieczą.
Jest taki przystojny! I ten uśmiech!
No i jakie romantyczne wyznanie... Tara potrząsnęła głową.
Ty dalej nic nie rozumiesz, prawda?
Wstał i zaczął sobie torować drogę w stronę podium.
Pomyślałem, że może wyszłabyś za mnie. Na przykład dlatego, że mnie jednak trochę
lubisz. Albo jest ci równie zle beze mnie, jak mnie bez ciebie. Zatrzymał się przed stołem,
za którym siedziała. Albo dlatego, że mnie kochasz.
Sala wstrzymała oddech.
Tara powiodła wzrokiem po pełnych oczekiwania twarzach, a potem spojrzała na Jacka.
Nawet teraz nie potrafisz zwyczajnie zobaczyć się ze mną i powiedzieć, co czujesz.
Wystarczyłoby kilka prostych słów. Ale ty nie umiesz tego zrobić, zgadza się?
Patrzył na nią, marszcząc brwi.
Właśnie. Uśmiechnęła się ze smutkiem. Wolisz ukryć się za salą pełną nieznanych
osób i załatwić wszystko za pomocą swojego uroku osobistego, byleby tylko uniknąć
poważnej rozmowy.
Jack nie wytrzymał.
Powiedziała ta, która nie ma żadnych problemów z ujawnianiem własnych emocji
wyrwało mu się.
Tara zniosła to ze spokojem.
Nie miałam szans niczego ujawnić. Wycofałeś się, nie pamiętasz?
Nagle Jack zrozumiał, że nie najlepiej wybrał miejsce na rozmowę. Przysunął się bliżej i
zniżył głos:
Czy możemy wyjść na zewnątrz? Na minutę? Odchrząknął i wydusił z siebie:
ProszÄ™.
Czekał, wstrzymując oddech, a Tara się namyślała. Jej twarz nie zdradzała niczego.
Dobrze. Masz minutę. I ani chwili dłużej.
Dalej padało, lecz Tara ledwie to zauważała. Bardziej przeszkadzały jej przyklejone do
szyb wielkich hotelowych okien twarze kobiet, które wyległy z sali, by śledzić rozwój
wypadków. Zatrzęsło nią z zimna, zacisnęła zęby.
Dureń!
Spojrzał na nią, nieco zaskoczony tym wybuchem gniewu.
Nie będę się spierał, ponieważ niewykluczone, że masz pewną rację. Wysłuchaj mnie
jednak, zanim znowu przyłożysz mi czymś ciężkim. Nasza widownia na to zasługuje. Nie
odrywając wzroku od jej twarzy, pomachał ręką ku oknom.
Twoja widownia! Ja nie mam z tym nic wspólnego.
W porządku. Jack rozejrzał się w poszukiwaniu bardziej ustronnego miejsca i ujął
TarÄ™ pod ramiÄ™.
Hej, dokąd mnie prowadzisz? Mam spotkanie autorskie, nie wiem, czy zauważyłeś?
Trudno, żebym nie zauważył...
Przytrzymał ją mocniej, gdy chciała się wyrwać i zaprowadził pod arkady starego,
nieczynnego kina, gdzie panował półmrok. Spłowiałe plakaty w zakurzonych oknach
przedstawiały pary, które radziły sobie zdecydowanie lepiej niż oni. Jack uśmiechnął się
krzywo na tę myśl.
PotrzebujÄ™ tylko kilku minut.
Tara skrzyżowała ramiona i spiorunowała go wzrokiem.
Miała być minuta, więcej nie dostaniesz. Już powiedziałeś, co miałeś do powiedzenia.
Co jeszcze mógłbyś dodać, żeby mogło to cokolwiek zmienić?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]