do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Ebook Henryk Sienkiewicz KrzyĹźacy
- Wojcicki Krzysztof Rozmowy z Mokwa
- Boruń Krzysztof Ósmy krąg piekieł
- WARZYWNIAK KRZYSZTOF JAWORSKI
- Krainy chwaśÂ‚y
- D McEntire Blood and Dust [Silver] (pdf)
- javascript dla kaśźdego full scan
- Dick P.K. Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
- John D MacDonald Travis McGee 09 Pale Gray for Guilt
- Anthony, Piers Cluster 1 Cluster
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lo2chrzanow.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Masz te klucze?
Mam.
SkÄ…d?
Od recepcjonistki.
Ultra pokręciła z niedowierzaniem głową.
Dobrze znasz ten instytut rzekł ponuro Robert. Oszukałaś nas wtedy. O wszystkim
wiedziałaś!
Z niemałym wysiłkiem dotarli do windy. Sil nacisnęła guzik.
Jesteś boski w łóżku, miśku, i podobno jesteś świetnym lekarzem powiedziała,
zaglądając Czechowiczowi w oczy. I niech tak zostanie. Nie próbuj iść w ślady moje czy
jej. yle ci to wpłynie na trawienie.
Winda stanęła na ich piętrze. Sil wyjęła klucze i otworzyła drzwi. Weszli w milczeniu do
środka i bez przeszkód wjechali na parter. Po wyjściu z dzwigu skręcili w prawo, by po
kilkunastu metrach natrafić na żelazną kratę. Agentka ponownie wyjęła klucze i otworzyła
przejście. Dwadzieścia kroków dalej był już główny korytarz. Nagle tuż przed nimi wyrosła
przerażona starsza kobieta w szlafroku.
Co pani tu robi?! krzyknęła do niej Olena. Tu nie wolno przebywać pacjentom!
Proszę wracać do swojej sali i powiedzieć wszystkim, żeby na razie nie wychodzili!
Widząc broń w ręku Sil, kobieta odwróciła się i zaczęła biec w stronę głównego
korytarza. Po chwili zniknęła za zakrętem. Niestety sekundę pózniej wyłonił się zza niego
mężczyzna z pistoletem i błyskawicznie w nich wycelował. Sil bez problemu rozpoznała
Rosłona, najbardziej zaufanego człowieka Gorca. Mężczyzna nacisnął spust, ale nie mając
czasu na przygotowanie, zerwał strzał. Kula minęła o milimetry szyję Sil i trafiła w ramię
Ultry. Ta, odrzucona do tyłu, upadła wraz z Robertem na posadzkę. Rosłon wymierzył
dokładniej w Olenę, ale agentka była szybsza. Trafiła go w środek klatki piersiowej.
Ochroniarz zdążył jeszcze strzelić, ale pocisk ugrzązł gdzieś w suficie. Mężczyzna osunął się
po ścianie, wypuszczając broń z ręki. Sil podbiegła do niego, by strzelić raz jeszcze w
głowę.
Robert odwrócił się przerażony.
O Boże! jęknął.
Pomóż mi wstać powiedziała z trudem Ultra.
Nachylił się nad nią, przerzucił jej zdrową rękę przez swoje ramię, objął wpół i uniósł z
wysiłkiem. Nogi agentki nadal były bezwładne. Sil kiwnęła na nich, obserwując główny
korytarz, z którego prawie wszyscy pacjenci i lekarze zdążyli już uciec. Gdy Czechowicz z
Ultrą dotarli do miejsca, gdzie stała, zobaczyli leżącą na podłodze nieprzytomną
recepcjonistkę oraz klęczącego przy niej Korwina. Z czoła kobiety sączyła się krew po
uderzeniu, jak sądził chirurg, chwytem pistoletu.
Widzę, że metod raczej nie zmieniłaś. Ultra mówiła z wysiłkiem, ciężko oddychając.
Takie czasy. Idzcie do wyjścia rzuciła szybko Sil. Reszta ochroniarzy będzie tu lada
chwila.
A ty? spytał Czechowicz.
Muszę wrócić po Ewę Morawiecką.
Boże...
Nie martw się, wiem, że żyje. Spieprzajcie stąd.
Tymczasem Korwin wstał z kolan i zastąpił im drogę.
Widzę, że nawet marcaina nie jest w stanie przywiązać pani do łóżka mruknął ponuro.
Jestem dość żywotna wyjaśniła Ultra ochryple.
Zejdz nam z drogi powiedział spokojnie Robert.
Sil wymierzyła w niego broń.
Nie róbcie tego. Korwin zwiesił głowę, ale po chwili wbił wzrok w Czechowicza.
Jeśli teraz stąd wyjdziesz, wszystko zaprzepaścisz. Tyle lat pracy, wysiłków... pójdzie na
marne.
A co proponujesz w zamian? spytał ponuro Czechowicz. Dręczenie nieświadomych
niczego ludzi? %7łycie w takiej hipokryzji jak ty? Zabijanie świadków i policjantów?!
To był wypadek. Kostecki ściągnął cię wtedy przy jej pomocy wskazał na Sil na to
przyjęcie, bo poprzednie próby nie dawały rezultatu. Wiesz, jak ryzykowne było za każdym
razem przewożenie cię do instytutu i z powrotem? Kostecki był zdania, że eksperymenty
można przeprowadzać u ciebie w domu. Chciał spróbować. Zaproponował ci zabawę w
zwykłą, niegrozną hipnozę. Podobało ci się, prawda? Już wtedy chciał cię przeciągnąć na
naszą stronę. W czasie seansu podał ci wziewny środek wywołujący krótkotrwałe objawy
migrenopodobne. Potem dali ci haerotex w opakowaniu panadolu, myśląc, że zaraz po
powrocie do domu go zażyjesz. Jak wiesz, podany doustnie zaczyna działać po półgodzinie.
To było lekkomyślne, ale byli pewni, że zle się czując, natychmiast pojedziesz do domu i
nawet jeśli nie wezmiesz leku, ona ponownie wskazał Olenę coś wymyśli, jak zwykle
zresztą. Dodałaby to do coli czy nawet do herbaty.
Korwin mówił szybko, rozglądając się nerwowo dokoła.
Po cholerÄ™ o tym wszystkim gadasz?! warknÄ…Å‚ Czechowicz.
%7łeby ci wyjaśnić, że to był wypadek. Kto mógł wiedzieć, że z tak cholernym bólem
głowy będziesz jeszcze do kogoś jechał? Oddałeś haerotex Morawieckiemu i nieszczęścia się
posypały... Zrozum, jesteś lekarzem. Kończyliśmy tę samą uczelnię.
Być może przyznał Robert tylko że ty chyba opuściłeś te kilka wykładów, na
których mówiono, że to my jesteśmy dla ludzi, a nie ludzie dla nas. Popieprzyły ci się
priorytety. Kariera, którą robisz, jest gówno warta.
Nie! krzyknÄ…Å‚ niemal histerycznie Korwin. Nie masz racji. Jeszcze nie wszystko
stracone. Pomyśl, jakie to pieniądze...
Popatrz dokoła! przerwał mu Czechowicz. To już koniec. Koniec, rozumiesz?!
Zejdz nam z drogi.
Drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem i do środka wpadło dwóch mężczyzn w
antyterrorystycznych uniformach. Krótkie karabinki wycelowali natychmiast w głąb
korytarza.
Sil! krzyknÄ…Å‚ jeden z nich.
W porządku odparła agentka. Zajmijcie się nim. Wskazała na Korwina. Ja idę po
resztÄ™.
Wyższy z mężczyzn podszedł szybko do psychiatry i rzucił go brutalnie na ścianę.
Ręce w górę! krzyknął, przeszukując go.
Sil pobiegła w głąb korytarza. Strzał z tamtej strony zaskoczył wszystkich. Drugi
mężczyzna z karabinkiem odruchowo wycelował w postać, która mignęła dwadzieścia
metrów od nich, przekraczając korytarz, by zniknąć za rogiem. Sil chwiała się jakiś czas, a
następnie padła na podłogę. Kilka metrów za nią pojawiło się czterech ochroniarzy, ale
ujrzawszy antyterrorystów, rzucili się na ziemię i starali odczołgać w bezpieczne miejsce.
Jola!!! wrzasnÄ…Å‚ Robert.
Wszyscy padnij! rozkazał ten, który trzymał Korwina.
Jego kolega posłał serię w kierunku napastników, po czym kiwnął, że idzie do nich. W
drzwiach pojawiło się kolejnych czterech mężczyzn w czarnych uniformach. Ultra poznała
wśród nich Zelwera, kolegę z agencji.
Osłaniaj go! rozkazał natychmiast mężczyzna przytrzymujący Korwina, wypychając
lekarza na zewnÄ…trz.
Ultra z Robertem przylgnęli do posadzki.
Kim oni są? spytał szeptem Czechowicz.
To nasi ludzie, nie ruszaj siÄ™.
Trzej agenci zniknęli im z pola widzenia. Ci, którzy pozostali, zajęli bez słowa
stanowiska. Wkrótce usłyszeli wymianę strzałów, pózniej jeszcze jedną, a potem zapanowała
cisza. Po kilku sekundach znowu rozległy się krzyki i odgłosy walki. Przez drzwi wpadali
kolejni antyterrorysci. Widząc gesty stojącego przy wejściu dowódcy, zajmowali stanowiska
lub biegli w głąb korytarza.
Jeszcze się nie ruszaj wyszeptała Ultra.
Minęły przynajmniej dwie minuty, zanim usłyszeli kroki. Zelwer wracał biegiem w ich
stronę. Ultra spytała go wzrokiem, co mają robić.
Na razie czysto, ale uważajcie odparł zdyszany. Powoli do drzwi.
Co z Jolą? spytał szybko Czechowicz.
Z kim?
Ultra wskazała leżącą kilkanaście metrów dalej Sil. Zelwer pokręcił tylko wolno głową,
po czym spojrzał raz jeszcze w głąb korytarza, sprawdzając, czy jest bezpiecznie.
Jak to? spytał osłupiały Robert.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]