do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Crymsyn Hart [Devil's Tavern 01] Invitation [Aspen] (pdf)
- Details of the Hunt Laura Baumbach
- chili600
- Kuczera_Andrzej_ _Wakacje_na_koncu_swiata
- Charles Boardman Hawes The Dark Frigate (pdf)
- Flux Stephen Baxter
- Mann Catherine Seks na pozegnanie
- Hegel The Phemenology of Mind
- Anne Weale Islands of Summer [HR 948, MB 826] (pdf)
- 02 MiśÂ‚ośÂ›ć‡ ponad miśÂ‚ośÂ›ć‡ (LOVE) Lynn Sandi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chcę tego czynić, ale masz; być mu posłuszny. Jeżeli zachowasz spokój, zabiorę rękę. Mogę
ci zaufać?
Skinęła głową, a Jander z rozpaczliwą nadzieją, że Rhynn dotrzyma słowa, zdjął rękę z
jej ust. Rhynn jęknęła bezgłośnie i zadrżała gwałtownie wciągając powietrze.
Elf wampir pragnął ją przytulić i ukoić w mocnym uścisku, ale wiedział, że taki gest z
jego strony byłby przez nią w obecnej chwili raczej niemile widziany.
Gdy Rhynn doszła wreszcie do siebie, syknęła.
Jesteś zdrajcą własnego rodu, Janderze, i nienawidzą cię za to!
Jander wbrew sobie skrzywił się, urażony.
Nie bardziej niż ja sam siebie nienawidzę wyszeptał półgłosem, wciąż posługując
się ojczystym językiem.
Uniosła wzrok, by na niego spojrzeć i dostrzegł trwającą na jej delikatnej, cudownej
twarzy wojnę uczuć. Kapłan właśnie zaczął swój występ. Jego głos był zadziwiająco silny, a
palce pewnie pieściły struny instrumentu, pomimo faktu, iż śmierć stała zaledwie o metr od
niego i patrzyła mu prosto w twarz. Cassiar był zadowolony i w żaden sposób nie starał się
przerwać pieśni.
Ten bard jest kapłanem wyszeptał Jander wprost do ucha Rhynn.
Dlaczego więc nie...
Bo nie jest głupcem. Gra na zwłokę...
Zabijesz go?
W spojrzeniu Jandera pojawił się płomyk gniewu.
Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz, o Uczciwa Rhynn. Poznaj najpierw wszystkie
fakty, a potem będziesz mogła mnie osądzić. Przerwał, gdyż zorientował się, że
mimowolnie podniósł głos, więc ponownie zniżył go do szeptu. Nie chciałem, abyś tu
była, ale cóż, może tak jest lepiej. Mam pewien pomysł, może w ten sposób uda mi się
uratować choć część mieszkańców miasteczka.
Dlaczego miałabym ci zaufać?
Właśnie, dlaczego? Puścił ją. Sięgnij po broń, skoro tego chcesz. Albo mi
zaufaj.
Z jednej strony spodziewał się, że dobędzie miecza. Jej dłoń podążyła w kierunku
rękojeści broni, ale w ostatniej chwili Rhynn zacisnęła palce w pięść. W chwilę potem z
wyraznym wysiłkiem opuściła rękę do boku. Jander pozwolił sobie na delikatny uśmiech.
Bard skończył swą pieśń, a Cassiar zaklaskał donośnie.
Nie doczekawszy się reakcji pozostałych biesiadników, od-wrócił się w stronę
milczącego tłumu. Bezlitosne brązowe oczy ogarnęły błyskawicznie całą scenę: Pogg i
Trevys skuleni za barem; cztery trupy leżące bezwładnie na podłodze; półelf ściskająca
kurczowo rozpłataną rękę i blednąca z każdą chwilą coraz bardziej; nasycona, zadowolona z
siebie wampirzyca; przewrócone stoły, skonsternowani mężczyzni i kobiety o twarzach
wykrzywionych zgrozÄ… siedzÄ…cy przy sÄ…siednich stolikach.
Dajcie spokój mruknął śpiewnie Cassiar. Czyż to nie było cudowne? Nie
uważacie, że zasługuje, by nagrodzić go brawami? Wampir odrzucił głów? do tyłu i
wybuchnął śmiechem, gdy przerażeni biesiadnicy zareagowali gromkim aplauzem. Bard
uprzejmie skłonił głowę i wrócił na swoje miejsce.
Jander patrzył, wiedząc, co będzie następną figurą tego upiornego tańca. Cassiar wstał i
zaczął przyglądać się biesiadnikom, dopóki nie natrafił na kobietę odpowiadającą jego
gustom. Jander poczuł pod sercem ukłucie smutku, gdy stwierdził, iż była to Aluise.
Cóż to za piękna istota rzekł Cassiar. Wyciągnął ręce i pomógł jej się podnieść.
Podobają mi się twoje oczy oznajmił, ruszając w stronę schodów.
Aluise zaczęła szlochać i nagle krzyknęła przeciągle, usiłując wyrwać się wampirowi.
Ten zatrzymał się w połowie schodów, odwrócił i spojrzał jej prosto w oczy. Aluise również
od-powiedziała spojrzeniem. Jej płacz zmienił się w ciche pochlipywanie, które w chwilę
pózniej ucichło zupełnie. Cassiar rozejrzał się wokoło i odnalazł spojrzeniem Theorna.
Wskazał palcem na Jezdzca.
Nasyciłeś się i przez pewien czas nie będziesz odczuwał głodu. Możesz zająć się
pilnowaniem drzwi. Skrzywił się nieznacznie na widok skąpanej we krwi brody Jezdzca.
Zapaskudziłeś się przy jedzeniu, co? Dobrze, załóż tylko hełm, a nikt tego nie zauważy.
Jesteś członkiem milicji. Nie zapominaj o tym, a zdołasz uśpić wszelkie podejrzenia w razie
gdyby ktoś się pojawił.
Odnalazł spojrzenie świeżo upieczonego wampira i przez chwilę świdrował go
wzrokiem.
Nikt nie wchodzi. Nikt nie wychodzi.
Nikt nie wchodzi. Nikt nie wychodzi powtórzył posłusznie Theorn.
Cassiar odwrócił się w kierunku Erith i Marys.
Miejcie oko na Jandera, moje drogie. Ma trochę zbyt miękkie serce do sportu, któremu
my oddajemy siÄ™ z rozkoszÄ….
Tak, panie stwierdziła posłusznie Erith uśmiechając się pod nosem. Wilczyca
Marys prychnęła. Cassiar znów ruszył schodami na górę. Jander śledził go wzrokiem, a jego
oblicze wykrzywił grymas nienawiści.
Głos Rhynn wyrwał go z ponurych rozmyślań.
To ci się nie uda. Jeżeli któryś z Jezdzców zauważy, że nikt nie stoi na warcie przy
bramie...
Theorn odeśle ich, by szukali wiatru w polu przerwał oschłym tonem Jander.
Wasi Jezdzcy nie dowiedzą się, że tu jesteś aż do jutra, gdy natkną się na twoje zwłoki.
Skrzywiła się, słysząc brutalną nutę w jego głosie ale Jander nie złagodził swych słów.
Musiała uświadomić sobie prawdziwą grozę sytuacji i przyłączyć się do niego, jeżeli miał
zrealizować swój plan.
Posiądzie Aluise na każdy możliwy sposób a gdy skończy, porzuci ją. To nie
potrwa długo. A potem wróci na dół, po czym wszyscy biesiadnicy zostaną wyrżnięci w pień,
a oberża podpalona. My zaś uciekniemy jak ścigane boską klątwą istoty nocy którymi
notabene jesteśmy i przeczekamy gdzieś w spokoju, aż cała sprawa ucichnie. A potem
udamy siÄ™ do kolejnego miasta i zrobimy to samo. Znowu i znowu.
Przestań!
Tylko jeśli mi w tym pomożesz.
Proszę o wybaczenie rozległ się drżący, nieśmiały głos. Jander spojrzał w stronę
człowieka, który je wypowiedział i ze zdumieniem stwierdził, iż był to młody kapłan. Albo
jest odważniejszy, albo głupszy niż myślałem pomyślał Jander.
Czy możemy opatrzyć rannych? zapytał kapłan. Na twarzy Jandera pojawił się
wyraz współczucia.
Ależ naturalnie, zajmijcie się rannymi rzekł, nieznacznie unosząc głos.
Erith podsłuchała go i odsłaniając purpurowe wargi wyszczerzyła zęby.
Cassiar ma rację. Jesteś mięczakiem, elfie.
Jander jęknął. Przez chwilę mierzyli się wzajemnie spojrzeniem, aż wreszcie cofnęła się o
kilka kroków, spoglądając na swoją towarzyszkę i szukając w niej wsparcia. Marys wzruszyła
potężnymi wilczymi barkami. Nie wyglądała na przejętą. Erith zmarszczyła brwi, ale nie
zaprotestowała. Po-wróciła wzrokiem do Jandera i ucięła kwaśnym tonem.
Niech będzie po twojemu. Okaż swoją dobrą wolę i zajmij się trzodą. Niedługo
Cassiar zejdzie na dół, ale nie zdradzę cię przed nim.
Jander zignorował ją.
I oczyść podłogę zwrócił się do kapłana. Ta woń... przerwał i odwrócił się.
Czyżby wampiry nie lubiły tego zapachu? zapytała skonfundowana Rhynn.
Bogowie, kobieto, czyś ty wzrok postradała? zawołał w języku elfów. Odkąd się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]