do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Alan Dean Foster Flinx 02 Tar Aiym Krang
- Foster, Alan Dean Damned 1 Call to Arms
- Alan Dean Foster Metrognome and other Stories
- Alan Dean Foster Sagramanda
- Foster, Alan Dean Into the Out Of
- 1. Trzy siostry Mallery Susan Randka w ciemno
- Dick P.K. Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
- Harper Fox Driftwood
- 0777. Wilde Lori Szcz晜›liwy przypadek
- Ks. prof. Michal Poradowski Talmud czy Biblia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lo2chrzanow.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ta uwaga sprawiła, że Ripley poderwała się i usiadła nagle na łóżku, przyciskając
prześcieradło do szyi obronnym gestem.
- Spokojnie. Nie jestem mordercą. Chociaż znajdzie tu pani i takich.
- Dlaczego musi pan ogolić mi głowę?
- Mikroskopijne pasożyty. Drapieżne stawonogi, endemiczne dla Fioriny. Na szczęście
ludzie nie wydają się im zbytnio smaczni... nie licząc keratyny w naszych włosach. Z jakiegoś
powodu nie odczuwają podobnego apetytu na paznokcie. Może konsystencja jest
nieodpowiednia. Mówimy na nie po prostu "wszy" i niech diabli wezmą naukową
nomenklaturÄ™.
- Nie może pan użyć jakiegoś aerozolu, szamponu ochronnego czy czegoś w tym
rodzaju? - Nie spuszczała oczu z brzytwy.
- Och, Towarzystwo próbowało tego, gdy zakładano kopalnię, ale te małe bydlaki są
twarde. Wszystkie stworzenia, które chcą tu przeżyć, muszą takie być. Okazało się, że od
każdego środka wystarczająco mocnego, by zaradzić pasożytom, robią się na skórze pęcherze.
Na głowie jest wystarczająco paskudnie. Na dole bez porównania gorzej. Golenie okazało się
prostszym, tańszym i bardziej efektywnym rozwiązaniem. Niektórzy faceci starają się
utrzymać coś z włosów z czystej złości i walczą z pasożytami, jak mogą. Na przykład brwi.
Nie przypuszczałaby pani, że komuś może zależeć na czymś tak ulotnym, jak brwi. Jeśli
jednak chodzi o gęste włosy, to wykluczone. Gdyby spróbowała pani żyć z wszami,
doprowadziłyby panią do obłędu swym pełzaniem, żarciem, swędzeniem...
- Już dobrze, dobrze - odparła pośpiesznie Ripley. Wyobrażam to sobie.
- Dam pani elektryczną maszynkę do dolnych części. Może się tym pani zająć, gdy
poczuje się pani lepiej. Można powiedzieć, że ambulatorium jest najbardziej sterylnym
pomieszczeniem w całym kompleksie, więc przez pewien czas nic się pani nie powinno stać,
ale te robale znajdą panią wcześniej czy pózniej. Są zbyt małe, żeby zatrzymały je filtry.
Proszę się tylko ogolić, a zostawią panią w spokoju.
Zawahała się, zamyślona, po czym skinęła ze zrozumieniem głową.
- Nazywam się Clemens. Jestem głównym oficerem medycznym tu na Fury 361.
Zmarszczyła brwi.
- To nie brzmi jak nazwa kopalni.
- Kiedyś to była kopalnia. Resztkę wartej eksploatacji rudy wydobyto, oczyszczono i
wywieziono z planety jakiś czas temu. Wysokie koszty zmusiły Weylanda-Yutaniego do
porzucenia kopalni, żeby więc odzyskać parę kredytów, wynajęli jej nadającą się do użytku
część na więzienie o najwyższym stopniu zabezpieczenia. Wszyscy na tym skorzystali.
Społeczeństwo wyizolowało najbardziej niepożądane ze swych niepożądanych elementów, a
Towarzystwo zdobyło darmowych dozorców. Skorzystali wszyscy, z wyjątkiem tych spośród
nas, których tu wysłano. - Wykonał gest strzykawką. - Nie będzie się pani sprzeciwiać? To
tylko rodzaj stabilizatora.
Czuła się już teraz na tyle bezpiecznie, że pozwoliła mu się zbliżyć i przeniosła swą
uwagÄ™ na otoczenie.
- Jak się tu znalazłam?
- Pani prom ratunkowy uległ rozbiciu. Nikt nie wie, co się stało ze statkiem macierzystym
ani dlaczego panią z niego wyrzucono. Jeśli nawet Harry Andrews, on jest tu naczelnikiem,
wie, to nic nie chce powiedzieć. Katastrofa, która spowodowała wyrzucenie promu, musiała
też uszkodzić urządzenia sterujące lądowaniem, ponieważ uderzyła pani w zatokę ze znaczną
siłą. Przyholowaliśmy prom tutaj. Sam nie byłem w środku, jeśli jednak wygląd zewnętrzny
może świadczyć o tym, jakich uszkodzeń doznał, ma pani cholerne szczęście, że pani żyje, i
jeszcze większe, że dotarła tu pani mniej więcej w jednym kawałku.
Przełknęła ślinę.
- A co z resztÄ…?
- Tak. Sam się nad tym zastanawiałem. Gdzie reszta załogi? Czy uciekli pozostałymi
promami?
- Nie było żadnej "reszty załogi" - poinformowała go zwięzle. - To długa historia i nie
mam teraz szczególnej ochoty jej opowiadać. Chodzi mi o tych, którzy byli razem ze mną. Ilu
ich było?
- Dwoje. Troje, jeśli liczyć androida - przerwał. Obawiam się, że nie mieli szczęścia.
- Co? - Nie zrozumiała.
- Nie żyją.
Myślała przez dłuższą chwilę, po czym potrząsnęła gwałtownie głową.
- Chcę obejrzeć statek. Muszę to zobaczyć sama. Zaczęła siadać na łóżku. Położył rękę na
jej ramieniu. - Hej, spokojnie. Jako lekarz muszę pani powiedzieć, że pani stan na to nie
pozwala.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]