do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Giovanni Boccaccio Il Corbaccio
- Christie Agatha Przeznaczenie
- Bailey A. Alice Leczenie ezoteryczne
- Christine Price Soul Bond (pdf)
- Randall The Dead Have Never Died
- Tracy Falbe The Rys Chronicles 1 Union of Renegades
- 062 śÂupieśźca
- Braun Lilian Jackson Kot, który... 09 Kot, który zszedśÂ pod podśÂogćÂ
- Nicholas Robin W ramionach pana doktora
- Cat Johnson [Studs in Spurs 03] R
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lo2chrzanow.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
u siebie Binguecia del Pogigo i Nuta Buglietti, których chciałby słodkimi wetami
przyjąć. Belcolore mozdzierz pożyczyła. Proboszcz poczekał do pory obiadowej.
Przewidując, że Belcolore pospołu z mężem siedzieć już przy stole musi, zawołał
chłopca i rzekł do niego: - Wez ten mozdzierz, odnieś go Belcolore z powrotem i
tak powiedz: "Ksiądz proboszcz dziękuje wam bardzo za pożyczenie i prosi o zwrot
płaszcza, który tu chłopiec jego jako zastaw za mozdzierz wam wręczył." Chłopiec
udał się do domu Belcolore, którą z mężem przy obiedzie zastał. Postawiwszy
przed nią mozdzierz powiedział, co mu powiedzieć polecono. Belcolore widząc,
jakiego figla chce jej proboszcz wypłatać, chciała odpowiedzieć, ale Bentivegna
przerwał jej wołając gniewnie: - Co takiego? Zmiesz żądać zastawu od naszego
czcigodnego proboszcza? Na mękę Chrystusową przysięgam ci, że bierze mnie
niezmierna ochota potężnego szczutka ci wymierzyć. Oddaj zaraz ten płaszcz, do
stu czartów; i strzeż się w przyszłości coś podobnego uczynić! O cokolwiek by
ojciec duchowny, choćby nawet o osła naszego prosił, nie waż się mu odmówić.
Belcolore wstała od stołu mrucząc gniewnie, potem otworzyła skrzynię, wyjęła ze
złością płaszcz i oddała go chłopcu z tymi słowy: - Powiedz ode mnie swemu panu,
że Belcolore przysięga przed Bogiem, iż nigdy już dobrodziejowi nie pozwoli nic
tłuc w swoim mozdzierzu!... Bentivegna mniemał że żona mówi to pod wpływem jego
słów gniewnych, i uwagi do tego nie przywiązywał. Chłopiec zaniósł tę odpowiedz
proboszczowi. Ten rozśmiał się i rzekł doń: - Powiedz jej, gdy ją obaczysz, że
jeśli ona mi już nigdy mozdzierza swego nie użyczy, to ja jej nigdy tłuczka mego
nie dam, a jedno wszak warte jest drugiego. Przez długi czas po tej historii
Belcolore na swego pasterza gniewne miny stroiła, gdy jednak w czasie winobrania
proboszcz zagroził jej, że ją pośle wprost w samą paszczę Lucypera po śmierci, z
wielkiego strachu pogodziła się z nim i w szopie zgodę przypieczętowała przy
świeżym moszczu i pieczonych kasztanach. Aby ją zasię całkowicie udobruchać,
kazał jej dobry proboszcz dla odwetowania owych pięciu lirów tamburino nową
skórą obciągnąć i dzwonek przy nim zawiesić, czym ją ostatecznie ułagodził.
Opowieść trzecia Poczciwy Calandrino Calandrino, Bruno i Buffalmacco szukają w
Mugnone cudownego kamienia. Calandrino mniema, że go znalazł. Powraca tedy do
domu z kupą kamieni. %7łona łaje go. Calandrino, srodze rozdrażniony, bije ją, co
Strona 205
Dekameron - Giovanni Boccaccio
się zmieści, po czym opowiada towarzyszom swoim o tym, o czym oni lepiej od
niego wiedzą. Skoro opowiadanie Panfila - przy którym damy taki śmiech opanował,
że dotąd jeszcze się śmieją - do kresu doprowadzone zostało, królowa z kolei na
Elizę skinęła. Ta, wciąż jeszcze się śmiejąc, tak zaczęła: - Nie spodziewam się,
miłe towarzyszki, aby mi się udało moją krótką powieścią, równie krotochwilną,
jak prawdziwą, tak was rozśmieszyć, jak Panfilowi przed chwilą. Spróbuję jednak.
W mieście naszym, zawsze w różne obyczaje i dziwnych ludzi obfitującym, żył
przed niedawnym czasem malarz, nazwiskiem Calandrino, człek prosty i dziwak
wielki. Obcował on zwykle z dwoma innymi malarzami, z których jeden zwał się
Bruno, a drugi Buffalmacco. Byli to dwaj zawołani figlarze - zresztą bystrzy i
roztropni ludzie. Przebywali oni często z Calandrinem, aby się z jego prostoty
naśmiewać i różne sztuczki mu płatać. W tym czasie mieszkał także we Florencji
pewien przemiły, wesoły i przedsiębiorczy młodzieniec, wielki przygód lubownik,
nazwiskiem Maso del Saggio. Ten, zasłyszawszy o głupocie Calandrina, postanowił
wyzyskać ją w żartobliwy sposób, wypłatać mu jakiegoś figla albo też wmówić w
niego jakąś rzecz niepodobną do wiary. Pewnego dnia przydybał go przypadkiem w
kościele Zw. Jana, jak stał przed malowidłami i rzezbami tabernaculum, które
niedawno na ołtarzu w tym kościele ustawiono, i przypatrywał im się uważnie.
Maso uznał tę chwilę za właściwą do urządzenia zamierzonej krotochwili.
Uprzedziwszy więc towarzysza swego o tym, co mówić zamierza, zbliżył się wraz z
nim do Calandrina i udając, że go nie spostrzega, zapuścił się z przyjacielem
swoim w gorącą rozprawę o potędze czarodziejskiej pewnych kamieni. Maso mówił
tak wymownie, jak gdyby był wielkim i nieporównanym znawcą kamieni. Calandrino
nadstawił ciekawie uszu, a po chwili przystąpił nawet do rozmawiających,
spostrzegłszy, że nie idzie im o zachowanie tajemnicy. Maso tylko tego pragnął.
Nie pokazawszy jednak nic po sobie, opowieść o zaczętych dziwach dalej ciągnął.
Wreszcie Calandrino spytał, gdzie tak cudowne kamienie znalezć można. Maso
odparł, że największą ich ilość znaleziono dotąd w Berlinzone, w kraju Basków, w
okolicy zwanej Bengodi; kraina ta znana jest stąd, że tam krzewy winne
kiełbasami podwiązują, a gęś za trojaka z gąsiątkiem w przydatku sprzedają. Na
północ od niej znajduje się góra, cała z tartego parmezanu, na której stoją
ludzie i niczym innym się nie zajmują, tylko wyrabianiem makaronu i nadziewanych
pierogów. Gotują je w rosole z kapłonów i rzucają następnie przechodniom, aby je
[ Pobierz całość w formacie PDF ]