do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- 0415355052.Routledge.Zygmunt.Bauman.Sep.2005
- D McEntire Blood and Dust [Silver] (pdf)
- Krysia Bezimienna Antonina Domańska ebook
- Forester Cecil Scott PowieśÂ›ci Hornblowerowskie 06 (cykl) Szcz晜›liwy Powrót
- Borges Jorge Luis Ksiega piasku
- Dana Marie Bell The Gray Court 01 Dare To Believe
- Jakub Sprenger, Henryk Instytor Mlot na czarownice
- Federigo Tozzi Podere
- Anne Whitfield The Gentle Winds Caress (Robin Hale Pub.)(pdf)
- Ed Greenwood Forgotten Realms Shadow of the Avatar 3 All Shadows Fled
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ptsmkr.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okoliczności przemawiają przeciwko pani. Załóżmy jednak, że mamy do czynienia z
niezwykłym zbiegiem okoliczności i że pani nie popełniła tej zbrodni. Może mi pani
zechce podać swoją wersję zdarzenia.
- Ja go nie zabiłam.
- To już słyszałem. - Grabicki pokiwał głową. - Z całego serca pragnąłbym uwierzyć
w pani niewinność, ale z pani ust chciałbym usłyszeć, jak to się wszystko stało. A
więc postanowiła pani odwiedzić swego byłego narzeczonego, Piotra
Szczerbińskiego. W jakim celu?
- Od jakiegoś czasu pragnęłam się z nim zobaczyć, rozmówić się, powiedzieć, co o
nim myślę, co myślę o jego po-
100
101
stępowaniu. Nie mogłam tego przecież tak zostawić. Nie chciał się ze mną spotkać.
Nie chciał się ze mną zobaczyć. Zdecydowałam się działać przez zaskoczenie.
- Skąd pani wiedziała, że zastanie go pani w domu?
- Nie wiedziałam. Postanowiłam spróbować.
- Czy panią to nie zastanowiło, że w oknach mieszkania Szczerbińskiego nie było
światła?
- Nie zauważyłam.
- Hm. Trochę dziwne. I co było dalej?
- Pobiegłam po schodach...
- Nie skorzystała pani z windy?
- Nie. Winda była zajęta. Nie miałam cierpliwości czekać. Zresztą to niewysoko.
Trzecie piętro.
- Jak pani dostała się do mieszkania?
- Dzwoniłam. Nikt nie otwierał. Nacisnęłam klamkę. Drzwi nie były zamknięte.
Zapaliłam światło w przedpokoju, a potem weszłam do pokoju, także zapaliłam
światło i potknęłam się...
- Potknęła się pani?
- Tak. Potknęłam się właśnie o tę statuetkę. Leżała na dywanie. Podniosłam ją i
podeszłam do tapczanu, na którym leżał Piotr. Potem wszedł milicjant. To wszystko.
- Czy pani nie zastanowiło to, że drzwi nie były zamknięte? - spytał Grabicki.
- Zdziwiłam się trochę, ale myślałam, że Piotr przez roztargnienie... Albo, że może
był po wódce i zapomniał zamknąć. Ostatnio pił.
- A skąd pani wie, że w ostatnich czasach Szczerbiński chętnie zaglądał do kieliszka?
- Słyszałam. Znajomi mi mówili.
- Jacy znajomi? - nalegał Grabicki.
- Już nie pamiętam. Chyba Maria...
- Ma pani na myśli panią Marię Nowacką?
- Tak. Zresztą być może, że kto inny także mi coś wspominał na ten temat.
- Czy może coś jeszcze słyszała pani od znajomych o Piotrze Szczerbińskim?
Skinęła głową.
- Tak. Słyszałam, że miał zamiar się żenić.
- Z kim?
- Dokładnie nie wiem. Podobno z jakąś bogatą babką.
- A tę informację od kogo pani zdobyła?
- Nie pamiętam.
- Czy może chciałaby pani jeszcze coś dodać w tej sprawie?
- Chyba nic. Powiedziałam panu wszystko tak, jak było. Ja go nie zabiłam. Ja wiem,
że pozory przemawiają przeciwko mnie. Ale, niech mi pan wierzy... Błagam...
Grabicki potarł dłonią czoło. Miał bardzo strapioną minę.
- No cóż... Nie da się zaprzeczyć, że sytuacja, w jakiej się pani znalazła, wygląda
całkowicie jednoznacznie. Czy pani widziała już kiedyś ten posążek, którym został
zabity Szczerbiński?
- Oczywiście. Otrzymał to jako nagrodę na jakichś zawodach lotniczych. To dawne
czasy.
- Jeszcze przed jego wyjazdem do Algierii?
- O tak. Na kilka lat przedtem. Grabicki wstał.
- Myślę, że na dzisiaj skończymy już tę rozmowę. Pani jest przemęczona. Jutro albo
pojutrze wrócimy do tego tematu. Przykro mi, ale zmuszony jestem panią zatrzymać.
- Czy jestem aresztowana?
- A czy paniÄ… to dziwi?
- Nie. Nie dziwi mnie to - odpowiedziała spokojnie.
Na twarzy Grabickiego pojawił się wyraz głębokiej dezaprobaty.
- Nie chcę wam robić przykrości, ale spartoliliście robotę.
- Tak jest, obywatelu kapitanie, spartoliłem robotę -przyznał ze skruchą Pastusiak. -
Trzeba mi było od razu iść na górę, drzwi pilnować, a nie wałęsać się po ulicy.
- Otóż to - pokiwał głową Grabicki. - Drzwi pilnować. A jeżeli ta dziewczyna
rzeczywiście nie rąbnęła Szczerbińskiego...
- Jak to nie rąbnęła? - zdumiał się sierżant. - A kto? Przecież widziałem na własne
oczy.
102
103
- Widzieliście jak uderzyła?
- No nie... tego nie widziałem. Ale widziałem jak stała nad nim z tą figurką w ręku.
Ciężka rzecz. Jak takim czymś zaprawić w głowę, to szkoda gadać. Nawet i siły do
tego wielkiej nie trzeba. Czaszka pęknięta.
- Tak. Pęknięcie czaszki - powtórzył Grabicki. - A jeżeli ktoś tego dokonał przed
wejściem Markowskiej do mieszkania Szczerbińskiego? Może ona rzeczywiście
tylko podniosła z podłogi tę statuetkę.
- Nie ma mowy, obywatelu kapitanie - zaoponował Pastusiak. - Kiedy by kto miał
czas tak zaprawić Szczerbińskiego? Karpiński pilnował drzwi, potem zszedł na dół,
poczekał chwilę na mnie. Ja się parę minut przeszedłem tam i z powrotem,
popatrzyłem w okna. Ciemno. Byłem pewien, że facet kima. Już miałem iść na górę,
kiedy przyjechała taksówką ta dziewczyna. Poszedłem oczywiście za nią. To na
pewno ona, obywatelu kapitanie. Nikt inny nie mógł tego zrobić.
- Ile czasu potrzeba, żeby z trzeciego piętra zejść powoli na dół?
Sierżant wzruszył ramionami.
- Bo ja wiem. Trzy... cztery minuty. Chyba nie więcej.
- Ile czasu rozmawialiście z Karpińskim?
- Najwyżej z pięć minut.
- Powiedzmy, że pięć minut. Potem spacerowaliście. Ile czasu?
- Także nie dłużej jak parę minut, może pięć... może sześć. Nie patrzyłem na zegarek.
Zaraz przyjechała ta dziennikarka.
- No tak. To znaczy, że w sumie mamy około piętnastu minut i że morderca mógł w
tym czasie dokonać zbrodni przed przybyciem Joanny Markowskiej.
Sierżant skrzywił się sceptycznie.
- To mało prawdopodobne, obywatelu kapitanie. Musiałby akurat utrafić w ten
moment, kiedy nikogo nie było przy drzwiach.
- Mało prawdopodobne - zgodził się Grabicki - ale jednakże takiej ewentualności nie
możemy całkowicie pomi-
nąć. Powiedzcie mi w jaki sposób ta dziewczyna dostała się do mieszkania
Szczerbińskiego?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]