do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Andersens Fairy Tales [Hans Christian Andersen]
- Feehan, Christine Dark 12 Dark Melody
- Christy Poff [Internet Bonds 09] Terms of Surrender [WCP] (pdf)
- Leigh Lora Twelve Quickies of Christmas 04 Sarah's Seduction
- Christine Price Soul Bond (pdf)
- Christelle Mirin Bonding Camp (pdf)
- Christie Agatha Pani McGinty nie Ĺźyje
- Christie Agatha Dwanaście prac Herkulesa
- Christie Agatha Detektywi w sluzbie milosci
- Christie Agatha Karty na stol
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- yanielka.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kawaler.
- Słucham... Niech pani mówi dalej - wtrącił zdławionym głosem inspektor
Neele.
- Cała historia polegała najprawdopodobniej na tym, że on przyjdzie do biura
pana Fortescue, kiedy cudowny środek zacznie już działać, więc winowajca będzie
musiał wyznać wszystko... Coś w podobnym sensie... Wyobraża pan sobie uczucia
Gladys, gdy dowiedziała się o śmierci pracodawcy?
- W takim przypadku wyznałaby prawdę policji - zaoponował detektyw.
- Co powiedziała pierwszego dnia, kiedy pan wezwał ją na przesłuchanie? -
zapytała szorstko starsza dama.
- Powiedziała: Ja nic złego nie zrobiłam .
- Właśnie! podchwyciła triumfalnie panna Marple. - Coś takiego musiała
powiedzieć. Kiedy stłukła w domu to czy owo, mówiła zawsze: Ja tego nie zrobiłam.
Nie mam pojęcia, proszę pani, co się stało . Takie już one są. Są przestraszone i
myślą tylko, żeby uniknąć nagany. Nie sądzi pan chyba, że załamana nerwowo
prosta dziewczyna, która nieświadomie zamordowała kogoś, powie zaraz policji całą
prawdę? Byłoby to absolutnie niezgodne z jej całą psychiką.
- Tak... Zapewne ma pani słuszność - bąknął detektyw. Przypomniał sobie
rozmowę z Gladys Martin - jej rozbiegane oczy, niepewność, zdenerwowanie. Mogły
to być szczegóły błahe albo bardzo ważne. Na ówczesnym etapie nie dało się to
rozstrzygnąć. Nie jego wina, że nie potrafił wysnuć właściwych wniosków.
- Z tego, co powiedziałam, wynika - ciągnęła panna Marple - że w pierwszej
chwili Gladys chciała wszystko zataić. Tak być musiało. Pózniej zaczęła
porządkować myśli w skołatanej głowie. Może Albert nie wiedział, że to aż tak silny
środek? Może przez omyłkę dał jej zbyt dużą dozę? Pragnęła usprawiedliwić się
jakoś, rozwikłać zagadkę. Spodziewała się, że on nawiąże z nią kontakt. Zrobił to
oczywiście. Zatelefonował.
- Wie pani?
- Nie. Przyznaję, że to moje przypuszczenia. Tamtego dnia było kilka
zagadkowych połączeń. Telefon dzwonił, a gdy słuchawkę podniósł Crump lub jego
żona, nikt się nie odzywał. Tak właśnie on musiałby postąpić: czekać, póki nie pozna
głosu Gladys, i wtedy umówić się z nią.
- Aha... Rozumiem wtrącił inspektor Neele. - Gladys miała z nim spotkanie
umówione w dniu, kiedy umarła.
- Wszystko na to wskazuje. Pani Crump trafnie zwróciła uwagę, że tamtego
dnia dziewczyna włożyła eleganckie nylony i swoje najlepsze pantofle. Umówiła się z
kimś, ale niepotrzebny jej był wolny dzień. On zapowiedział się do Domku pod
Cisami. Dlatego Gladys była zdenerwowana i podniecona. Dlatego spózniła się z
podaniem herbaty. Kiedy przyniosła do hallu drugą tacę, prawdopodobnie spojrzała
w głąb korytarza ku bocznym drzwiom i spostrzegła swojego Alberta, który na migi
dawał jej do zrozumienia, żeby się pośpieszyła. Odstawiła tacę i pobiegła na
spotkanie.
- Wtedy on ją udusił - dodał Neele.
- Tak. Nie potrwało to nawet minuty. Cóż, nie mógł dopuścić, by Gladys
zaczęła mówić. Musiała zginąć biedna, głupia, łatwowierna dziewczyna. Pózniej
ścisnął jej nos klamerką do bielizny - głos starszej damy zadzwięczał odrazą i
gniewem. - W ten sposób wszystko zgadzało się z wierszykiem: żyto, kosy, skarbiec,
bułka z miodem, klamerka... Zbrodniarz nie był w stanie zilustrować lepiej ptaszka,
który służebnej oddziobał nos.
- I co? - rzucił inspektor Neele. - Najprawdopodobniej facet trafi do Broadmoor,
więc nic uda się powiesić wariata.
- Sądzę, że uda się powiesić go, jak należy. To nie wariat, inspektorze. Od
początku do końca postępował jak człowiek najzupełniej normalny.
Detektyw spojrzał bystro w twarz panny Marple. - Proszę posłuchać.
Naszkicowała pani teorię, bo to teoria, chociaż powiedziała pani: Ja wiem . Dowodzi
pani, że trzy zbrodnie popełnił ktoś podający się za Alberta Ewansa, kto poznał
Gladys w jakiejś miejscowości wypoczynkowej i naiwną dziewczynę wykorzystał dla
własnych celów. Musiał to być ktoś, kto chciał się zemścić za odwieczną historię z
kopalnią Kos. Jak stąd wynika, sugeruje pani, że syn pani MacKenzie, Donald, nie
padł pod Dunkierką, że żyje i ukrywa się za tym całym bałaganem?
- Skąd znowu, inspektorze! - obruszyła się starsza dama. Nic podobnego nie
sugeruję. Czy pan nic zdaje sobie sprawy, że historia z kosami to zasłona dymna,
wykorzystana... Rozumie pan? Wykorzystana przy okazji przez kogoś, kto dowiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]