do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Hank Edwards Plus Ones [Loose Id MM] (pdf)
- Griffin G. Edward, The Future is Calling (2008)
- Jerusalem Poker Edward Whittemore
- Edward Lee House and Pig
- Edward Lee Operator B
- Balcerzan Edward Liryka Juliana Przybosia
- Bots, Dennis Hotel 13 02 Das Raetsel der Zeitmaschine
- BogusśÂ‚awski RafaśÂ‚ Modlitwa za skazaśÂ„ca
- Hegel The Phemenology of Mind
- Christelle Mirin Bonding Camp (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- yanielka.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sarkazm lub beznami´tne wyliczanie cech dodatnich i ujemnych.) Dopóki przek"a-
dowcy nasi pracowali w j´zyku nie ukonstytuowanym i nie przez wszystkich cenio-
nym na równi z "acinà, dopóki natykali si´ co krok na brak wielki w s"owiech (Sta-
nis"aw Gos"awski), a brakowa"o teÝ ideologii, która by jednoczeÊnie odpuszcza"a
winy za grzechy niewiernoÊci wobec pierwowzoru narzekaniom nie by"o ko’ca.
Ubolewania nad stanem tworzywa, skargi na niedostatecznoÊç mowy polskiej
wspomaga"y dodatkowo teori´ arcytrudnoÊci zaj´ç w cechu translatorskim. Póêniej
znów, gdy polszczyzna okrzep"a, wzbogaci"a si´ nie tylko w swych zasobach leksy-
kalnych, ale i w najzr´czniejszych sposobach uÝycia (Stanis"aw Potocki), nasta"
czas jej powszechnej apologii. Autorowi PodróÝy do Ciemnogrodu wtórowa" Lu-
dwik Osi’ski: mamy bowiem j´zyk w toku swym wolny, w kszta"tach nietamowa-
ny, we zwrotach rozmaity, a obok niezmiernej swobody co do szyku wyrazów tyle
jedynie pewnym przepisom uleg"y, ile tego jasnoÊç wymaga, ile si´ o to moc, p"yn-
noÊç, si"a i kaÝdemu obrazowi w"aÊciwa dopomina harmonia . Jeszcze póêniej, cho-
ciaÝ elastycznoÊç mowy rozwin´"a si´ imponujàco (w innych co prawda zakresach,
niÝ postulowa" pseudo-klasycyzm), wyostrzy"y si´ teÝ i apetyty jej uÝytkowników.
System komunikacji werbalnej nie tylko w obr´bie naszego j´zyka, w odniesieniu
do kontaktów lingwistycznych w ogóle sta" si´ przedmiotem dramatycznych kon-
testacji. JeÝeli twórczoÊç spontaniczna obnaÝa w obszarach mowy ca"e rewiry nie-
prawdomównoÊci i w kaÝdym usi"owaniu wys"owienia Êwiata j´zyk k"amie g"oso-
wi, a g"os myÊlom k"amie , to praca t"umacza okazuje si´ podwójnie niewdzi´czna.
Musi zachowaç p r a w d o p o d o b i e ’ s t w o cudzoj´zycznej n i e p r a w d y
i nie moÝe jednoczeÊnie nie byç odtworzeniem mistyfikacji j´zyka rodzimego. Pro-
blem nie ogranicza si´ do samej tylko nieufnoÊci wobec s"owa nieufnoÊç bywa
nadto, w celach artystycznych, reÝyserowana t"umacz odczuwa skr´powanie nor-
mami poprawnoÊciowymi; juÝ Boy w przedmowie do powieÊci Prousta twierdzi", Ýe
wiernej rekonstrukcji sk"adni czytelnik polski nie darowa"by translatorowi; o usta-
wicznych kolizjach mi´dzy eksperymentami Cortazara a ograniczeniami gramatyki
polskiej opowiada dziÊ Zofia Chàdzy’ska. Nadto ponad porachunkami z j´zykiem
istnieje nadal obowiàzujàcy superego przek"adowcy nakaz t"umaczenia rozu-
miejàcego. Co poczàç, pyta Maciej S"omczy’ski, gdy filologiczna ekspertyza pier-
wowzoru pot´guje niejasnoÊci i wieloznacznoÊci? i w brudnopisach, i notatkach
Joyce a panoszy si´ nagromadzenie pomys"ów konstrukcyjnych, drobiazgowych
poprawek i dodatków, nieustannie wp"ywajàcych na z a c i e m n i e n i e [podkr.
moje E. B.] tekstu ? T"umacz musi, na przekór teorii oszustw j´zykowych, docho-
dziç sensu dzie"a, graç na dwa fronty, ukazywaç niekomunikowalnoÊç wizji po-
przez wykrycie wprojektowanych w nià elementów komunikatywnoÊci. To jest wa-
runek bezwzgl´dny. Poszukiwa"em klucza do Finnegans Wake, pisze S"omczy’ski,
czytajàc ksiàÝk´ po raz nie wiadomo który i ciàgle nie mog´ znaleêç Ýadnego frag-
mentu, który móg"bym przet"umaczyç majàc przekonanie, Ýe dokona"em przek"adu,
to znaczy: napisa"em po polsku to, co autor napisa" w innym j´zyku .
Przytaczam Êwiadectwa z róÝnych pochodzàce epok. Bo teÝ, mi´dzy Piotrem Ko-
chanowskim a Maciejem S"omczy’skim, mi´dzy Stanis"awem Potockim a Boyem-
128
-Úele’skim, mi´dzy Boles"awem LeÊmianem a Zofià Chàdzy’skà istnieje w sto-
sunku do j´zyka g"´bsza wspólnota przekona’. Polszczyzn´ rozumiejà oni nie tyl-
ko jako sk"adnic´ instrumentów (mniej lub bardziej por´cznych w t"umaczeniowym
rzemioÊle), lecz równieÝ jako konkretne z a d a n i e pisarskie. Przek"ad, owszem,
ods"ania wstydliwe niedociàgni´cia systemu; zarazem uzupe"nia braki, likwiduje
niedobory, remontuje mow´. Ubogacenie (Piotr Kochanowski) polszczyzny za
poÊrednictwem sztuki t"umaczenia tym si´ róÝni od analogicznych dàÝe’ pisarstwa
oryginalnego, Ýe podlega wcale dok"adnym pomiarom: stan posiadania j´zykowego
szacuje si´ tu nie w odniesieniu do hipotetycznych, nieuchwytnych cz´sto, potrzeb
[ Pobierz całość w formacie PDF ]