do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Bardsley Michele Jezioro Miller 2 Przez ciebie œcigana (rozdział 1)
- Hollifield, Miller, Sandas And Slive Liqu
- Meztelenul Raine Miller
- Jose Ortega y Gasset Bunt mas
- Bailey A. Alice Leczenie ezoteryczne
- Butler, Octavia Patternists 3 Survivor
- Jackson Lisa Teraz juz nie zapomnć™
- Christie Agatha Karty na stol
- Anita Shreve Fortune's Rocks (pdf)
- 087. Metcalfe Josie To co najwaśźniejsze
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- yanielka.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odczuć. Swoje poszukiwania i dociekania przeniósł więc na bezpieczną płaszczyznę literatury, do królestwa sztuki. Marcelowi
Proustowi nie było sądzone rozwiązać zagadkę swego życia. Myślę, że ów stracony czas oznacza po prostu życie, którego
właściwie nie przeżył.
Matka Prousta nie była ani lepsza, ani gorsza niż większość ówczesnych matek. Na swój sposób bez wątpienia troszczyła się o
dobro syna. Nie mam jednak zamiaru przyłączać się do chóru biografów, którzy wynoszą pod niebiosa jej matczyne cnoty,
ponieważ mój system wartości jest zupełnie inny. Jeden z biografów napisał na przykład, że matka była dla syna wzorem
poświęcenia. Przypuszczalnie to prawda, bo, jak się wydaje, to pod jej wpływem Proust wyrzekł się radości , ale ja nie uważam
takiego podejścia do życia ani za godne pochwały, ani tym bardziej za cnotę.
yródłem choroby Prousta było poczucie, że jest zobowiązany do bezgranicznej wdzięczności wobec swej matki i w związku z
tym nie ma prawa przeciwstawiać się jej ścisłej kurateli. Zasady moralne, które wpojono mu w dzieciństwie, zmusiły Prousta do
stłumienia uczucia buntu. Gdyby kiedykolwiek potrafił porozmawiać ze swoją matką otwarcie, nie zaś za pośrednictwem
bohatera swojej powieści Jeana Santeuil, jego astma zapewne nie rozwinęłaby się tak bardzo, nie cierpiałby na ataki duszności,
nie musiałby spędzić połowy życia leżąc w łóżku i nie umarłby tak wcześnie. Aprobata matki była jednak dla niego ważniejsza
niż własne życie. Pisał przecież wyraznie w liście do niej, że woli raczej chorować niż zaryzykować odrzucenie. Wypowiedzi tego
typu nie są rzadkością także i dzisiaj. Mam więc nadzieję, że opisana tu historia Prousta pozwoli czytelnikowi uzmysłowić sobie,
jak wielką cenę zapłacić można za zamykanie oczu na własne emocje.
I.7. Mistrz odszczepiania emocji
(James Joyce)
James Joyce musiał poddać się w Zurychu piętnastu operacjom oczu. Czego nie chciał zobaczyć i czego nie chciał czuć? Po
śmierci swego ojca w liście z 17 stycznia 1932 roku do Harriet Shaw Weaver pisał, co następuje:
Ojciec niezwykle mnie kochał. Był najbardziej niemądrym człowiekiem, jakiego znałem, ale odznaczał się okrutną przebiegłością.
Myślał i mówił o mnie aż do ostatniego tchnienia. Sam nie będąc wolnym od grzechów zawsze za nim przepadałem i lubiłem
nawet jego wady. Zawdzięczam mu setki stron moich książek i dziesiątki występujących w nich postaci. Jego suchy (a raczej
Zupełnie odmienną wymowę ma list Joyce`a do jego żony z dnia 29 sierpnia 1904 roku, napisany po śmierci matki:
Jak mogę akceptować pojęcie domu? (& ) Wydaje mi się, że matkę zabiły stopniowo wybryki ojca, lata trosk i moja cynicznie
szczera postawa. Kiedy leżała w trumnie, przyjrzałem się jej szarej, wycieńczonej przez chorobę twarzy; zrozumiałem wtedy, że
patrzę na twarz ofiary, i przekląłem system, który ofiarę z niej uczynił [system, ale nie wyidealizowany ojciec! AM]. Było nas w
Jak wiele cierpienia pierwszego syna matki siedemnaściorga dzieci i brutalnego ojca-pijaka kryje się w tych rzeczowych,
beznamiętnych zdaniach? Tego cierpienia nie odnajdujemy w jego dziełach, zamiast tego dostrzegamy w nich próbę obrony
przed nim za pomocą mistrzowskiej prowokacji. Maltretowane dziecko podziwia błazeństwa ojca, a kiedy dorasta stają się one
inspiracją dla jego dzieł literackich. Przyczyny tak wielkiego sukcesu powieści Joyce`a osobiście upatruję również i w tym, że
wielu ludzi ceni sobie szczególnie tę właśnie formę obrony przed uczuciami, zarówno w literaturze, jak i w życiu. Zjawiskiem tym
zajęłam się w mojej książce Evas Erwachen przy okazji omawiania powieści autobiograficznej Franka McCourta Popiół i żar.
Komentarz do pierwszej części
Zapewne wielu ludzi mogłoby odnalezć w przedstawionych przeze mnie historiach odbicie własnych przeżyć i doświadczeń. Być
może jednak pozostanie to ich tajemnicą.
W przypadku sławnych autorów, o których pisałam, prawdziwość moich słów potwierdzają ich dzieła i biografie. Wszystkich tych
pisarzy łączy fakt, że przez całe życie pozostali wierni nakazowi bezwzględnego kochania i szanowania rodziców, choć ich
chowania wierności
wreszcie pokochają i przestaną odrzucać. Zapierali się swojej prawdy, odszczepiali ją projektując na płaszczyznę literatury.
14
Zapieranie się własnej prawdy wpędziło ich w ciężką chorobę i doprowadziło do przedwczesnej śmierci, co stanowi dobitny
dowód na to, że szanowanie rodziców nie jest w żadnym razie gwarancją długiego, pełnego pomyślności życia, jak to sugeruje
przykazanie.
Oczywiście nie każdy człowiek idealizujący rodziców, którzy krzywdzili go w dzieciństwie, przedwcześnie umiera. Jest wielu ludzi,
którzy robią to przez całe życie, a mimo to dożywają sędziwego wieku. Nie wiemy jednak, jak radzą oni sobie z własną prawdą,
której nie dopuszczają do świadomości. Większość z nich zapewne każe za to płacić swoim dzieciom, wykorzystując je
nieświadomie do projekcji własnych tłumionych emocji. Pisarze, o których była tu mowa, zaczęli już do pewnego stopnia
odczuwać własną historię. Ponieważ jednak byli samotni, nie było przy nich świadomego, empatycznego świadka, a
społeczeństwo, w którym żyli, przyznawało rację ich rodzicom, nie znalezli w sobie dość odwagi i siły, aby przestać się jej
zapierać.
O tym, jak silna jest pod tym względem presja społeczna, każdy może przekonać się sam. Jeżeli człowiek dorosły uświadomi
sobie na przykład, jak okrutnie traktowany był w dzieciństwie przez własną matkę i będzie mówił o tym otwarcie, usłyszy od
innych, również od terapeutów, że: jej też było ciężko, ale zrobiła przecież dla ciebie to i tamto. Nie powinieneś jej osądzać,
patrzeć na nią tak subiektywnie, bo nie wszystko w życiu jest białe albo czarne. A rodziców idealnych po prostu nie ma. Można
przy tym odnieść wrażenie, że ci, którzy używają tych argumentów, bronią niejako za ich pomocą własnych matek, chociaż
przecież ich nikt nie atakował, bo mowa była o matce konkretnego człowieka. Presja społeczna jest o wiele silniejsza, niż można
[ Pobierz całość w formacie PDF ]