do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- C.S. IGRZYSKA ŚMIERCI 01 IGRZYSKA ŚMIERCI
- McNish_Cliff_ _Tajemnica_zaklęcia_01_ _Tajemnica_zaklęcia
- Dragonlance Anthologies 01 The Dragons Of Krynn
- Alexa Young Frenemies 01 Frenemies (pdf)
- Brian Daley Coramonde 01 The Doomfarers of Coramonde (v4.2)
- Bain, Darrell & Berry, Jeanine Gates 01 The Sex Gates
- Gabrielle Evans [Lawful Disorder 01] Lipstick and Handguns [Siren Classic] (pdf)
- Dana Marie Bell [The Gray Court 01] Dare to Believe (pdf)
- Crymsyn Hart [Devil's Tavern 01] Invitation [Aspen] (pdf)
- Wilson Robert McLiam ZauśÂ‚ek śÂ‚garza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zamknęła oczy i pochyliła się w cichej modlitwie. Nie chciała, żeby cokolwiek
rozważał na chłodno. Pragnęła, żeby był w niej szaleńczo zakochany.
Petra przeszła nad raczkującym maluchem i wniosła ciasto z dynią do jadalni.
- Hej, Dana! Zabierz dzieciaka, zanim ci ktoś go rozdepcze - zawołała do
siostry.
Dana podniosła synka i zaniosła go do kojca, stojącego w rogu pokoju.
- Jak on się stąd wydostał? - wymamrotała pod nosem, wracając do kuchni.
W drugim pokoju rozległ się zawiedziony jęk męskich głosów. Z kuchni wyszła
Evie z miską tłuczonych ziemniaków i szerokim uśmiechem na twarzy.
RS
- Wygląda na to, że gola zdobyła nie ta drużyna, co trzeba - skomentowała
pogodnie.
Petra wzniosła oczy do nieba.
- Ech, ci mężczyzni. Są jak duże dzieci. Zupełnie bezradni w chorobie i mają
pamięć rybki akwariowej.
- A! - zawołała domyślnie Evie i zachichotała. - Wygląda na to, że Wayne znów
zostawił podniesioną deskę?
Petra pokazała jej język.
- Była trzecia nad ranem, a ja o mało nie wpadłam do sedesu!
- Doskonale wiem, o czym mówisz - przytaknęła ze zrozumieniem siostra.
Hallie wyszła z kuchni, niosąc koszyk ciepłego chleba. Kiedy znikła w jadalni,
siostry ściszyły głos do szeptu i zaczęły omawiać przyczyny jej podłego
nastroju.
- Widzisz? Już wcześniej zauważyłam, że coś jest nie tak. Od powrotu z
Teksasu zachowuje się zupełnie inaczej. Rozmawiała z tobą? Mówiła, jak się
udały wakacje? - spytała Evie.
Petra potrząsnęła głową.
- Nic nie wiem. Myślałam, że rozmawiała z tobą.
- Kto z kim i o czymś - chciała wiedzieć Dana, która właśnie dołączyła do nich.
- Hallie - odparły chórem. - Co ci mówiła o wyjezdzie?
Dana wyglądała na zupełnie zbitą z tropu.
- Nic. Sądziłam, że rozmawiała z wami. Byłam tak zajęta zapaleniem ucha
małego, że nie miałam na nic czasu. Myślałam, że tylko ja jeszcze nic nie wiem
o jej wrażeniach z pobytu na ranczu.
Konspirujące trio odwróciło się w stronę kuchni. W drzwiach stała Hallie z
kolejną, parującą miską w dłoniach.
- O co chodzi? - spytała podejrzliwie. Siostry popatrzyły na siebie i wzruszyły
ramionami.
RS
- O nic konkretnego - odpowiedziała w końcu Petra. - Tak sobie tylko
narzekamy na mężczyzn... Na przykład na nie opuszczanie przez nich deski w
toalecie...
Hallie zbladła. Ku ich zdziwieniu wybuchła złością.
- Zamknijcie się! - warknęła. - Nawet nie wiecie, jakie miałyście w życiu
szczęście! Przynajmniej macie mężczyzn, na których możecie narzekać.
Wcisnęła miskę w ręce Petry, obróciła się na pięcie i z powrotem zniknęła w
kuchni.
Siostry stały z otwartymi ustami i usiłowały zrozumieć, co się właśnie stało. W
końcu popatrzyły na siebie w milczeniu.
Evie uśmiechnęła się pierwsza.
- Poznała jakiegoś faceta - zawyrokowała.
- Na pewno nie - zaprotestowała Dana. - Gdyby tak było, to o co by się
wściekała?
- Bo wróciła bez niego - podsumowała Petra z westchnieniem.
Wszystkie pokiwały głowami. Zanim jednak zdążyły omówić coś jeszcze,
usłyszały krzyk dziecka i zaraz płacz innego. Rozbiegły się ostudzić irlandzkie
temperamenty pociech, zanim sytuacja zupełnie wymknie się spod kontroli.
Hallie cierpiała. Serce jej krwawiło, a żołądek ciążył lodowatą kulą. Dochodziła
już pierwsza, a Jake Miracle jeszcze się nie pojawił. Ostatni miesiąc stanowił dla
niej prawdziwe piekło. Nie mogła spać, jeść ani nawet pisać. Gdziekolwiek
spojrzała, widziała twarz Jake'a. Tęskniła za otwartymi przestrzeniami Teksasu i
za człowiekiem, który tam żył. Wpatrywała się w mrok nocy i nasłuchiwała
pukania do drzwi, ale nic się nie działo. I tak powinnam być wdzięczna losowi,
że po powrocie nie wyśpiewałam swojej miłości całemu światu, pomyślała
niewesoło. Przynajmniej teraz będę mogła cierpieć w samotności i nie słyszeć
współczujących słów. Teraz tylko skupienie się na otaczającym ją rodzinnym
harmiderze pozwalało jej zachować pozory opanowania.
RS
- Hallie, kochanie, zanieś to na stół. Dobrze? Hallie zamrugała raptownie
powiekami i spojrzała na matkę. Moira wskazywała na olbrzymiego, pieczonego
indyka, którego ojciec zaraz miał zacząć kroić. Uniosła wyżej brodę i wzięła
głęboki oddech.
- Oczywiście - przytaknęła i już miała wziąć półmisek, gdy nagle ktoś
zadzwonił do drzwi.
Hallie drgnęła, zamknęła oczy i szybko uczyniła znak krzyża.
- Hallie, kochanie, czy coś się stało? - spytała przestraszona matka.
Ale Hallie nie odpowiadała. Modliła się gorąco, jak jeszcze nigdy w życiu. Już
po chwili do kuchni wpadła Evie.
- Hallie, przyszedł jakiś mężczyzna. Mówi, że się go spodziewasz i... że został
zaproszony na obiad.
- Dzięki Bogu - westchnęła Hallie i wybiegła z kuchni.
Matka i siostry ruszyły za nią, tracąc jedynie parę chwil na opłukanie i wytarcie
rÄ…k.
Jake miał na sobie jasne dżinsy, białą koszulę, wysokie buty i kurtkę w
kowbojskim stylu. Niecierpliwie stał w holu, mnąc w dłoniach rondo swojego
stetsona. Nie dał się zastraszyć podejrzliwym spojrzeniom szybko gromadzącej
się wokół niego rodziny O'Gradych. Skinął głową w kierunku mężczyzn i
uśmiechnął się do kobiet, ale wzrokiem szukał jedynie Hallie.
Nagle ją dostrzegł, jak ze śmiechem toruje sobie drogę przez tłum gości. W tej
chwili z jego wspomnień znikły wszystkie złe chwile, które przeżył bez niej.
Otworzył ramiona i wyciągnął do niej ręce.
- Chodz do mnie, kobieto! - zawołał i pocałował ją głośno na oczach całej
rodziny.
Nic go nie obchodziło, co sobie mogą o nim pomyśleć.
- No, no, Hallie - mruknął Sean O'Grady. - Czemu tak obcałowujesz obcego
mężczyznę?
Kiedy się odezwała, w jej tonie brzmiał radosny śmiech.
RS
- Więc... Jake, jak mamcię przedstawić mojej rodzinie?
Jake podał jej kapelusz, chwycił jej wolną dłoń i szybko wsunął na palec Hallie
pierścionek.
- Hallie, kwiatuszku, trochę tu dużo osób, ale coś mi mówi, że nie masz nic
przeciwko temu, żebym...
- Oni mi nie przeszkadzają - szepnęła, patrząc ze zdumieniem na okazały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]