do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- McNish_Cliff_ _Tajemnica_zaklęcia_01_ _Tajemnica_zaklęcia
- Dragonlance Anthologies 01 The Dragons Of Krynn
- Alexa Young Frenemies 01 Frenemies (pdf)
- Brian Daley Coramonde 01 The Doomfarers of Coramonde (v4.2)
- Bain, Darrell & Berry, Jeanine Gates 01 The Sex Gates
- Gabrielle Evans [Lawful Disorder 01] Lipstick and Handguns [Siren Classic] (pdf)
- Dana Marie Bell [The Gray Court 01] Dare to Believe (pdf)
- Crymsyn Hart [Devil's Tavern 01] Invitation [Aspen] (pdf)
- Cara Summers [Risking It All 01] The Proposition [HBZ 184] (pdf)
- Janelle Taylor W sieci strachu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- emily.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
357
Co jest? Powinniśmy podzielić jeszcze jedną bułkę?
Katniss powtarza, a ja czuję, że nie chcę go słuchać.
No to zjedzmy bułkę. Ale ser zostawimy na jutro. Widzę, że
Peeta siÄ™ we mnie wpatruje. No co?
Thresh nie żyje.
Niemożliwe.
Pewnie strzelili z armaty wtedy, gdy grzmiało, więc nie
zwróciliśmy na to uwagi.
Nie mylisz się? Przecież leje jak z cebra. Nie wiem, jak ci się udało
cokolwiek zobaczyć przy takiej pogodzie. Odpycham go od
szczeliny i spoglądam na czarne, deszczowe niebo. Przez mniej więcej
dziesięć sekund widzę zniekształcone zdjęcie Thresha, potem znika. I
tyle.
Opieram się o kamienie, na chwilę zapominając o zadaniu, które mnie
czeka. Thresh nie żyje. Powinnam się cieszyć, prawda? Jeden trybut
mniej do wyeliminowania. W dodatku wyjÄ…tkowo grozny. Mimo to
nie mam powodów do radości. Myślę tylko o tym, że Thresh puścił
mnie wolno, pozwolił mi uciec przez wzgląd na Rue, która zmarła z
oszczepem w brzuchu...
Wszystko w porzÄ…dku? niepokoi siÄ™ Peeta.
Wymijająco wzruszam ramionami, przyciskam łokcie do tułowia.
Muszę zamaskować prawdziwy ból, nikt nie zechce postawić na
358
trybuta, który rozkleja się z powodu śmierci przeciwników. Z Rue
było inaczej, zawarłyśmy przymierze. Kto zrozumie mój żal po tym,
jak zamordowano Thresha? Morderstwo. Ciarki przebiegajÄ… mi po
grzbiecie. Dobrze, że nie wypowiedziałam tego słowa na głos. Takie
zachowanie nie przysporzy mi punktów na arenie. Mówię co innego.
Chodzi o to... Gdybyśmy nie mieli zwyciężyć... To chciałam, żeby
to był Thresh. Bo mnie puścił. No i ze względu na Rue.
Tak, wiem. Peeta kiwa głową. Ale w ten sposób zbliżyliśmy
siÄ™ o krok do Dwunastego Dystryktu. Wpycha
mi w ręce talerz z posiłkiem. Jedz, jeszcze całkiem nie wystygło.
Biorę do ust kęs potrawki, aby zademonstrować, że mi nie zależy, ale
potrawa rośnie mi w ustach, przełykam ją z najwyższym trudem.
Teraz znowu mamy Catona na karku dodajÄ™.
A on uzupełnił zapasy.
Głowę daję, że jest ranny oświadczam.
Dlaczego tak uważasz?
Thresh nie poddałby się bez walki. Jest potężnym facetem. Raczej
był. No i znajdowali się na jego terytorium.
Skoro tak, to dobrze mówi Peeta. Im poważniej ranny jest
Cato, tym lepiej dla nas. Ciekawe, jak sobie radzi Liszka.
359
Och, o nią bym się nie martwiła burczę z irytacją. Nadal jestem
zła, że wpadła na pomysł ukrycia się w Rogu Obfitości, a mnie to nie
przyszło do głowy. Pewnie łatwiej będzie dopaść Catona niż ją.
Może pozabijają się wzajemnie, a my po prostu wrócimy do domu.
Teraz powinniśmy zachować szczególną czujność na warcie. Kilka
razy zdarzyło mi się przysnąć.
Mnie też wyznaję. Tej nocy to wykluczone.
W milczeniu kończymy kolację. Peeta proponuje, że pierwszy stanie
na straży, więc zagrzebuję się w śpiworze, tuż obok niego. Na twarz
naciągam kaptur, żeby ukryć się przed kamerami. Potrzebuję chwili
dla siebie, nie chcę, aby ktokolwiek widział, co przeżywam. Pod
osłoną kaptura cicho żegnam się z Threshem i dziękuję mu za
darowanie mi życia. Obiecuję, że nigdy go nie zapomnę, a jeśli
zwyciężę, w miarę możliwości wspomogę jego rodzinę oraz krewnych
Rue. Następnie uciekam w sen, kojąco syta i świadoma ciepła Peety
tuż obok siebie.
Gdy mnie budzi, mój umysł w pierwszej kolejności odnotowuje
zapach koziego sera. Peeta wyciąga ku mnie połówkę
bułki posmarowaną kremowym, białym smakołykiem i ozdobioną
plasterkami jabłka.
Nie złość się prosi. Musiałem znowu coś zjeść. To twoja
porcja.
360
Mhm, świetnie. Z miejsca odgryzam potężny kęs. Gęsty, tłusty
ser smakuje jak ten, który robi Prim. Jabłko jest słodkie i chrupiące.
Pycha.
W piekarni pieczemy ciasto z kozim serem i jabłkami
oświadcza Peeta.
Pewnie kosztuje majÄ…tek.
Jest za drogie dla naszej rodziny. Dostajemy je tylko wtedy, gdy
kompletnie sczerstwieje. Jak się pewnie domyślasz, praktycznie
wszystko, co jemy, jest czerstwe mówi Peeta i okrywa się
śpiworem. Nie mija minuta, a słyszę jego chrapanie.
Hm. Zawsze zakładałam, że sklepikarze mają przyjemne życie. Fakt,
Peecie nigdy nie brakowało jedzenia. Jest jednak coś
przygnębiającego w konieczności odżywiania się czerstwym chlebem,
twardymi, wysuszonymi bochenkami, których nikt nie chciał kupić.
Ponieważ sama codziennie zaopatruję nasz dom w żywność, w
większości jest ona tak świeża, że niemal musimy uważać, aby nam
nie uciekła ze stołu.
Podczas mojej warty deszcz ustaje, ale nie stopniowo, lecz nagle, w
jednej chwili. Ulewa się kończy i słychać tylko intensywny szum
wezbranego strumienia oraz chlupot pojedynczych kropli, które
zbierają się na mokrych gałęziach i skapują na ziemię. Na niebie
pokazuje się piękny księżyc w pełni, tak jasny, że nawet bez okularów
widzę wszystko wyraznie. Nie mam pojęcia, czy jest prawdziwy, czy
361
tylko wyświetlony na niebie przez organizatorów. Tuż przed moim
wyjazdem z Dwunastki również była pełnia. Razem z Gale'em
patrzyłam, jak księżyc wschodzi, aby nam świecić podczas
przedłużających się łowów.
Od jak dawna przebywam poza domem? Spędziłam na arenie około
dwóch tygodni, do tego trzeba doliczyć tydzień
przygotowań w Kapitolu. Księżyc mógł już zakończyć miesięczny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]