do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Christelle Mirin Bonding Camp (pdf)
- Turtledove & De Camp Down in the Bottomlands
- James H. Schmitz Demon Breed
- 33 Demon nocy
- The Best of L. Sprague de Camp L. Sprague de Camp
- Diana Palmer Long tall Texans series 35 Zimowe róśźe
- Farmer, Philip Jose World of Tiers 04 Behind the Walls of Terra
- Meztelenul Raine Miller
- Cara Summers [Risking It All 01] The Proposition [HBZ 184] (pdf)
- Brzechwa Pan Kleks 01 Akademia pana Kleksa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- emily.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
po prostu biednym demonem na kontrakcie usiłującym wypełniać rozkazy swego pana.
- Nie wyrażasz się jak diabeł - zauważył sędzia. - Z drugiej strony, nie jesteś człowiekiem,
więc likwidacja ciebie nie byłaby morderstwem. Wielu obywateli uważa to za najlepsze
rozwiązanie, przywracające im poczucie bezpieczeństwa.
- Pozwolę sobie zauważyć, że dość trudno byłoby mnie zabić, Wysoki Sądzie - zwróciłem
się do sędziego - o czym zapewni cię każdy, kto miał do czynienia z Dwunastym Planem. Co
więcej, mogę uniknąć takiego losu wracając na mój plan. (Blefowałem, gdyż przecież nie
pamiętałem zaklęcia powrotu.) Jednak dopóki nikt nie podejmuje ekstremalnych kroków, chętnie
będę kooperować z porządnymi ludzmi z Orynx, przestrzegając ich praw i wywiązując się z moich
zobowiązań.
Sędzia - jeden z niewielu sensownych Pierwszoplanowców, których miałem okazję spotkać
- zgodził się dać mi szansę. Około połowy z naszej załogi uciekło z placu, zanim ten został
otoczony. Członkowie trupy, których schwytano, mieli tak niewiele własnych rzeczy, że sędzia
uznał, iż trzymanie ich w więzieniu byłoby wręcz udzieleniem im pomocy, więc pozwolił im
odejść.
Zwierzęta, włączając Ungaha i mnie, jak również wozy, namioty i cały sprzęt, zostały
zebrane, spisane i wysłane drogą do Ir w celu sprzedaży. Aukcja była kiepskim interesem i wątpię,
czy pokrzywdzeni z Orynx uzyskali choć ćwierć pensa na pokrycie swych żądań. Ale w ten sposób
mój kontrakt został kupiony przez agenta madame Roski z Ir na terenach aukcyjnych położonych
poza miastem.
IV - Madame Roska
Ir jest szczególnym miastem, leżącym na skraju skupiska wzgórz za Vomantikon - małym
dopływem rzeki Kyamos. Bezpieczne dzięki olbrzymiej, zbudowanej na kształt cylindra wieży, w
której znajduje się wejście, jest całkowicie schowane pod ziemią. Założył je Ardyman Grozny, gdy
usiłował zjednoczyć pod swym berłem wszystkie dwanaście narodów novariańskich i potrzebował
twierdzy. Przekonawszy się, że wzgórza Ir są z jednolitego granitu, kazał w stoku góry wykopać
miasto, w którym tunele i jaskinie służyły za ulice i domy.
Gdy Noithen, agent madame Roski, wetknął kontrakt do kubraka, powiedział:
- Chodzmy, Zdimie. Moja pani czeka na nas.
Pan Noithen, niski, opasły człowiek, poprowadził mnie do wieży. Była to cylindryczna
konstrukcja z dobrze dopasowanych granitowych głazów, mająca ponad trzydziestometrowej
grubości ścianę, a trzy razy większą średnicę. W górę, po spirali, przy ścianie cylindra biegła rampa
tak szeroka, że mógł po niej wjechać ciężki wóz. Zrobiono ją tak, by nie osłonięty tarczą prawy bok
ludzi idących po niej do góry był od strony ściany.
W jednej trzeciej drogi rampa kończyła się wielkim portalem, którego skrzydła, wykonane z
obrobionych pni, zbito klamrami z brązu. Brama była teraz otwarta. Z platformy, na którą
wychodziła, prowadziły wokół wieży pełnym kręgiem wąskie spiralne schody, zakończone jeszcze
węższymi drzwiami.
Szczyt wieży był zwieńczony blankami. Dzwignie katapult wystawały poza mur. Na dachu
znajdowała się bardzo skomplikowana konstrukcja, którą widziałem z daleka i nie byłem w stanie
zrozumieć jej przeznaczenia, dopóki nie przeszedłem za Noithenem przez główny portal. Stali w
nim dwaj wysocy, jasnowłosi strażnicy.
- Kim są ci ludzie? - spytałem Noithena. - Nie wyglądają jak Novarianie.
- Najemnicy ze Shvenu. Nie jesteśmy narodem wojowników, lecz pokojowo nastawionymi
farmerami i kupcami. Dlatego wynajmujemy Shvenitów, by za nas puszczali krew innym. Podczas
pokoju, tak jak teraz, służą jako straż miejska i policja.
Wewnątrz wieży znajdował się przestronny, okrągły dziedziniec. Był otwarty od góry.
Wokół ścian ciągnęły się wielkie kazamaty, podtrzymywane przez arkady. Zapewniały dostateczną
przestrzeń obrońcom miasta i ich ekwipunkowi. Nad ciągiem pomieszczeń wyrastał dach w
kształcie pierścienia, na którym stały katapulty.
Mogłem również przyjrzeć się lepiej konstrukcji, którą widziałem z daleka. Było to wielkie
zwierciadło zainstalowane na podstawie podobnej do mechanizmu zegarowego, tak że mogło
podążać za ruchem tarczy słońca w ciągu dnia. Planując swe podziemne miasto, Ardyman
zlekceważył problem wentylacji. Iriańczycy oświetlali swe nory lampami i świecami. Gotowanie
również wymagało używania paliwa. Dym i sadza z ognia dokuczały im więc bardzo, by nie
wspomnieć o zanieczyszczeniu powietrza. Warunki życia pogarszały się wraz z rozbudową miasta,
gdyż jego tunele zagłębiały się coraz bardziej w górze Ir.
W końcu jakiś genialny syndyk przekonał ludzi, by do oświetlania miasta zbudować system
wykorzystujący odbite światło słoneczne. To sprawiło, że przynajmniej w słoneczne dni lampy
były zbędne. Główne zwierciadło, zainstalowane na szczycie Wieży Ardymana, kierowało
promienie słoneczne w dół na dziedziniec, skąd inne zwierciadło rzucało je wzdłuż głównej ulicy Ir
- alei Ardymana. System mniejszych luster rozprowadzał światło po bocznych ulicach, a stamtąd
do poszczególnych mieszkań.
***
Gdy mówię o mieszkaniach w pieczarach, nie należy ich mylić z naturalnymi jaskiniami,
przystrojonymi stalaktytami i zamieszkanymi przez grupę odzianych w skóry ludzi pierwotnych.
Miasto Ir zostało wykute w skale przez najlepszych budowniczych w Novarii. Jego wygląd,
pomijając dach ze skały nad głową zamiast nieba, nie różnił się niczym szczególnym od dowolnego
bogatego miasta na Pierwszym Planie.
Frontony domów, które sięgały do tego kamiennego dachu, wyglądały tak samo jak w
normalnych domach. Kamieniarze wyrzezbili nawet linie, które udawały odstępy między cegłami
czy kamieniami w zwykłych budynkach. Cała konstrukcja była jedną zwartą skałą, więc te nacięcia
nie służyły żadnemu celowi poza jednym - miały nadać miastu bardziej typowy wygląd.
Większość mieszkań Ir znajdowała się na tym samym poziomie, co dziedziniec Wieży
Ardymana. Były tam również inne poziomy, ponad i poniżej głównego, lecz dobudowano je
pózniej. Gdy podążaliśmy drogą wzdłuż alei Ardymana, przebijając się przez mijającą nas ciżbę,
Noithen zapytał:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]