do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Krysia Bezimienna Antonina Domańska ebook
- Jeffrey Lord Blade 12 King of Zunga
- Elder Races 4.1 Natural Evil Thea Harrison
- Borges Jorge Luis Ksiega piasku
- Colfer Eoin Artemis Fowl 02 Arktyczna przygoda
- G.K.Chesterton Saint Thomas Aquinas
- Wojcicki Krzysztof Rozmowy z Mokwa
- Wilks, Eileen M
- The Art of Public Speaking Dale Carnagey
- Anthony, Piers Incarnations of Immortality 04 Wielding A Red Sword
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- emily.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powoli traciła cierpliwość. - Czy ktoś tu nie jest aby trochę zazdrosny?
Major Channing plasnął ręką o stół, aż podskoczyły talerze.
- Wracamy po sześciu latach nieobecności, a nasz znakomity alfa zabiera się i jedzie do Szkocji! -
Oburzony prawie wypluł ostatnie słowa.
- Tak jest - wtrącił Hemming. - Zdecydowanie zazdrosny.
Z miną niewróżącą nic dobrego major Channing wycelował w niego palec. Dłonie miał kształtne, ale
chropowate i zniszczone; ciekawe, na jakich rubieżach walczył, nim został wilkołakiem, zastanawiała się
Alexia.
- Licz się ze słowami, młody. Mówisz o swoim przełożonym.
Hemming przekrzywił głowę i odsłonił szyję, przyjmując do wiadomości grozbę, a następnie zajął się
talerzem i do końca kolacji zachował własne poglądy dla siebie.
Tunstell i reszta clavigerow z zaciekawieniem śledzili wymianę zdań. Widok całej watahy pod
jednym dachem stanowił dla nich pewną nowość. Gwardia stacjonowała w Indiach tak długo, że
większość clavigerow z Woolsey nie miała okazji wszystkich poznać.
Lady Maccon uznała, że wystarczy majora Channinga jak na jeden wieczór. W świetle nowo
uzyskanych informacji musiała jak najszybciej wyruszyć do miasta, toteż podniosła się z krzesła i
poprosiła o powóz.
- Znów do Londynu, milady? - spytał Floote, zjawiając się w holu z narzutką i kapeluszem.
- Niestety tak. - Jego pani minę miała nieswoją.
- Przynieść aktówkę?
- Nie dziś, Floote. Nie jadę jako muhjah. Lepiej nie rzucać się w oczy.
Milczenie Floote a było jak zawsze wymowne. Jego ukochana pani nadrabiała nadwyżkę rozumu
kompletnym brakiem subtelności i była, nie przymierzając, równie dyskretna jak kapelusz Ivy
Hisselpenny. Pierwszy z brzegu.
Alexia przewróciła oczami.
- Wiem, co sobie myślisz, ale wczorajszy incydent nie daje mi spokoju. Czuję, że coś mi umyka. Coś,
co przybyło do stolicy razem z wojskiem. Może zastanę lorda Akeldamę. Co BUR przeoczył, jego
chłopcy odkryją na pewno.
Mina Floote a zdradzała tylko umiarkowane zaniepokojenie. Prawie niezauważalnie zadrżała mu
powieka. Alexia nie zwróciłaby na to uwagi, gdyby nie wzloty i upadki ich dwudziestosześcioletniej
znajomości. Tik oznaczał po prostu, że lokaj nie pochwala do końca bratania się z najbardziej
skandalicznym wampirem tułaczem Londynu.
- Spokojnie, Floote. Będę bardzo uważać. Tylko szkoda, że nie mam oficjalnego pretekstu do
wyjazdu. Po co ludzie mają gadać, że łamię harmonogram.
- Może jakoś temu zaradzimy, milady - odezwał się nieśmiały kobiecy głosik.
Alexia z uśmiechem podniosła wzrok. Kobiece głosy w zamku Woolsey należały do rzadkości, ale ten
był jednym ze słyszanych najczęściej. Jak na ducha, Eks-Merriway była wprost niebywale sympatyczna i
Alexia bardzo ją polubiła. Nawet mimo jej nieśmiałości.
- Dobry wieczór, Eks-Merriway. Jak się dziś czujesz?
- Jeszcze się trzymam, milady - odpowiedział duch, skrząca, srebrzysta smuga w jasno oświetlonym
holu. Frontowy hol leżał na granicach jej terytorium, toteż zachowanie kształtu kosztowało ją wiele trudu.
Oznaczało to również, iż jej ciało spoczywa gdzieś w wyższych partiach zamku, pewnie zamurowane w
ścianie, o czym Alexia wolała nie myśleć i czego miała żarliwą nadzieję nigdy nie poczuć.
- Mam dla pani wiadomość, milady.
- Od mojego nieznośnego małżonka? - Wiedziała, że niewiele ryzykuje, gdyż tylko lord Maccon
zaprzągłby do tego ducha, zamiast choć raz obudzić żonę przed wyjściem i z nią porozmawiać.
Smuga zakołysała się w górę i w dół. Eks-Merriway kiwnęła głową.
- Od jego lordowskiej mości, tak.
- No więc słucham - ponagliła niecierpliwie lady Maccon.
Duch cofnął się przezornie. Mimo solennych zapewnień, że Alexia nie zamierza przekopać zamku w
celu dobrania się do jej zwłok, Eks-Merriway traktowała ją z podszytą lękiem rezerwą. Widziała grozbę
egzorcyzmu w każdym gwałtowniejszym geście, co biorąc pod uwagę temperament jaśnie pani,
wprowadzało dość nerwową atmosferę.
Alexia z westchnieniem zmieniła ton.
- Powiedz, proszę, jaka to wiadomość. - Przeglądając się w lustrze, przywdziała kapelusz, usiłując
nie zburzyć fryzury uÅ‚ożonej przez Angélique. Nasadzony na tyÅ‚ gÅ‚owy kompletnie nie speÅ‚niaÅ‚ swojego
zadania, ale słońce zaszło, więc cień był raczej niepotrzebny.
- Ma pani jechać do modystki - oznajmiła nieoczekiwanie Eks-Merriway.
Alexia zmarszczyła brwi i włożyła rękawiczki.
- CoÅ› podobnego!
Smuga raz jeszcze zakołysała się w górę i w dół.
- Pan mówi, że koniecznie musi pani odwiedzić nowo otwarty sklep przy Regent Street, o nazwie
Chapeau de Poupe. Podkreślił, iż ma to pani uczynić niezwłocznie.
Lord Maccon rzadko interesował się swoim wyglądem. Lady Maccon by się zdziwiła, gdyby jego
zainteresowanie nagle wzbudził jej wygląd.
- Hm, właśnie myślałam sobie, że nie podoba mi się ten kapelusz - skwitowała. - Co nie znaczy, że
potrzebujÄ™ nowego.
- Ale znam kogoś, kto potrzebuje - zapewnił z nieoczekiwaną werwą Floote za jej plecami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]